Dzieci to lubią: "Kaktus na parapecie"


Okładka książki "Kaktus na parapecie", fot. skrzat.com.pl
Mikołaj, główny bohater książki Magdaleny Zarębskiej "Kaktus na parapecie”, chodzi do czwartej klasy i ma wszystko, a nawet - trochę za dużo. Jest rozkapryszonym, niesamodzielnym, skupionym na sobie dzieckiem, które ciągle jest z czegoś niezadowolone. Krótko mówiąc, trudno go lubić. Pewnego dnia, za sprawą gry komputerowej wymyślonej przez ojca, przenosi się w czasie do roku 1979. Ten, kto żył w tamtych czasach, w jednym z krajów tzw. bloku wschodniego, pamięta pewnie jeszcze co to znaczy...
Mikołaj nagle musi stać się samodzielny (pierwszy raz w życiu nosi klucz powieszony na szyi), najczęściej je chleb z dżemem (bo ciężko cokolwiek innego kupić w sklepach) i ze zgrozą odkrywa, że w telewizji są tylko dwa programy (w jednym emitują program o świniach, a w drugim posiedzenie sejmu). Pomimo tych niedogodności, świat z przeszłości ma swoje plusy. Mikołaj ma CZAS na czytanie, spotkania z kolegą, wędrówki po mieście. Mikołaj zaznaje WOLNOŚCI: ma więcej swobody, bo rodzice nie chowają go pod kloszem. Mikołaj DOŚWIADCZA zupełnie nowych rzeczy: sprzątania po sobie, stania w kolejkach, wyprawy na grzyby.


Ilustracja z książki "Kaktus na parapecie", fot. skrzat.com.pl
 
Czy i jak chłopiec powróci do swojego świata? Czy doceni należycie to, co oferuje mu współczesność? Jakie wnioski wyciągnie z tej wyprawy w przeszłość? Odpowiedzi na te pytania poznają Ci, którzy zdecydują się na lekturę "Kaktusa na parapecie". A zapewniam, że warto.

Książka Magdaleny Zarębskiej to doskonały sposób, by przybliżyć dzieciom świat, w którym dorastali ich rodzice. Może szary i pozbawiony technicznych nowinek, za to bardziej nastawiony na to, by "być" - z ludźmi i dla ludzi - niż "mieć" coraz więcej i więcej. "Kaktus na parapecie" może się okazać lekarstwem dla współczesnych dzieci zarażonych wirusem "Ja chcę!". Może historia Mikołaja Szydełko uświadomi im, w jak dobrych czasach przyszło im dorastać i że należałoby to docenić.


Ilustracja z książki "Kaktus na parapecie", fot. skrzat.com.pl
 

Na zakończenie fragment książki przypominający jeden ze smaków dzieciństwa - woda sodowa z sokiem (lub bez) sprzedawana na ulicach (chyba wszystkich) miast w czasach "komuny".

"Znajdowaliśmy się na ulicy Świdnickiej, przy Fosie Miejskiej, wzdłuż której ciągnęła się promenada, obsadzona drzewami. Pomiędzy drzewami stały ławki, a przy pierwszej z nich postawiono niebieski wózek. Miał duże koła od roweru, a na nich zamontowano prostokątną, metalową skrzynię. O ławkę oparto długą rączkę do ciągnięcia. Na blacie wózka stały szklanki i butelka z czerwonym sokiem.
- Jedną wodę z sokiem, a drugą bez soku proszę - powiedziała mama Mikołaja do otyłej pani w białym fartuchu, stojącej za wózkiem.
Pani od niechcenia przepłukała szklanki wodą.
- Dlaczego nie ma jednorazowych kubków? Skąd mam wiedzieć, kto z tej szklanki pił? - szepnąłem, niemile zaskoczony.
- Nie marudź, Mikołaj - zignorowała mnie mama Mikołaja.
- Nie będę pił takiej wody - uparłem się. - Kup mi coca-colę.
- Pij!
Z obrzydzeniem przyglądałem się, jak sprzedawczyni przepłukuje szklanki zimną wodą. Nie miała nawet płynu do mycia naczyń. Nikomu, oprócz mnie, to nie przeszkadzało. Co chwila do wózka podchodzili spragnieni przechodnie i sięgali po napełnione szklanki.
Mama Mikołaja poganiała mnie, więc podniosłem szklankę do ust. Piłem ostrożnie, starając się nie dotykać ustami szkła, ale i tak większość wylałem na trawę.
- Żebyś tylko nie narzekał, że chce ci się pić! A teraz pędzimy, bo nam wszystko wykupią".

"Kaktus na parapecie"
Autor: Magdalena Zarębska
Ilustracje: Agnieszka Semaniszyn-Konat
Wiek: 8+
Wydawnictwo: Skrzat

 

Komentarze

#1 :)

:)

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.