Dzień Kobiet a moda


Fot. Archiwum autorki
"Tygodnik Wileńszczyzny", nr 9 (859), 2 - 8 marca 2017
Przed nami kolejny Dzień Kobiet. Świętować czy nie świętować? Oczywiście świętować, bo zasłużyły na to żony, córki, mamy, babcie, koleżanki, przyjaciółki i współtowarzyszki, dzielące smutki i radości dnia codziennego z płcią odmienną. Najwyższy przecież czas przestać powtarzać nie oparte na faktach historycznych twierdzenie, że 8 marca to święto sowieckie. Nic bardziej mylnego. Pierwsze kobiety zawalczyły o swoje prawa i swój dzień, a więc i należny im szacunek, w Nowym Jorku i Paryżu, na dodatek w XIX wieku. Oficjalny Międzynarodowy Dzień Kobiet w dniu 8 marca został ustalony w 1910 roku w Danii.
Od zarania dziejów kobieta umilała życie mężczyźnie i była opiekunką ogniska domowego. Dziś daleko nie wszystkie są zależne finansowo od mężczyzn, ale wciąż na większości z nich spoczywa ciężar domu i dbanie o troski codzienne dzieci, doglądanie rodziców na starość (swoich i mężowskich) i "wyprawianie" mężów gdziekolwiek by to było. Tymczasem przedstawicielkom płci pięknej nikt nie prasuje ubrań, nie podaje śniadań i nie pakuje co rano kanapek ochoczo zabieranych do pracy razem z termosikiem ze świeżo zaparzoną kawą.

Oczywiście, możemy powszechnie obchodzony 8 marca w Rosji, na dodatek wolny od pracy, sobie krytykować. Ale tam kobiety cieszą się, bo tego dnia otrzymują od najbliższych dobrą czekoladę, gałązkę mimozy lub czerwone goździki. I nic nie zmieniło się od czasów sowieckich: w tym dniu bliscy gromadzą się przy świątecznym stole przygotowanym zwykle przez... kobiety. Nagrodą jest jednak uwaga skierowana tego dnia wyłącznie na płeć piękną i fakt, że dzięki niej rodzina jest razem.

Z okazji Dnia Kobiet mimoza od enty lat jest między innymi darowana Włoszkom, a czekolada na przykład Serbkom. Węgierki z kolei czekają na mały upominek. Krajów, w których Dzień Kobiet jest świętem, nie brak nie tylko w Europie, ale też Afryce i Ameryce Łacińskiej. Uwaga (mężczyzn w stosunku do kobiet) jednak zobowiązuje. Wszystkie panie bez wyjątku starają się tego dnia być piękniejsze niż zwykle i ładniej ubrane niż na co dzień. W okresie międzywojennym 8 marca w środowisku nie robotniczym był w Polsce i na Litwie kojarzony z emancypantkami i sufrażystkami. Polskie sufrażystki ubrane w czerń po raz pierwszy wyszły świętować na ulice w 1911 roku w Krakowie.

Choć rzadko 8 marca kobiety otrzymywały i otrzymują w prezencie ubrania i biżuterię (a przecież chciałyby), starają się zawczasu zadbać o to same, a przy okazji nie zapomnieć o wizycie u fryzjera i manikiurzystki. Mówi się, że moda to nic innego jak stan umysłu. Jest odzwierciedleniem zmian politycznych, społecznych i kulturalnych. Świadczy o stopniu zamożności kraju i jest bronią, która pomaga kobietom przeżyć kryzysy. Co by nie mówić, nawet w trudnej sytuacji umieją one sobie poradzić, do pracy przyjść w świeżo nabytym sweterku, a na przyjęciu wystąpić w nowej sukni.

Słowo „moda” nieodparcie kojarzy się nam z kobietą. W gablotach muzeów etnograficznych pośród starych znalezisk naszą uwagę zwykle przykuwają prymitywne narzędzia pracy nieodłącznie kojarzące się z pracami męskimi i skromne ozdoby kobiece – guziki, spinki, zawieszki, których zadaniem było właśnie podkreślenie kobiecości w czasach, kiedy praktycznie ten sam krój, kolor i gatunek płótna nosiła jedna i druga płeć. Pierwsze ilustrowane czasopisma o modzie powstały w XVI w. Były to księgi przedstawiające mieszkańców poszczególnych krajów, ubranych w najbardziej charakterystyczne, czyli najczęściej noszone, stroje. Tymczasem nasi rodacy byli w tym czasie krytykowani przez prekursora literatury polskiej – Mikołaja Reja. Zarzucał on Polakom bezmyślne naśladowanie przybyszy z zagranicy i obnoszenie się takimi modami, jak "pstre birety z rozlicznymi cętkami", "rękawiki do łokcia" czy "sajany", czyli skrojone na zagraniczną modłę i przesadnie ozdobione haftem kaftany.

Fot. Archiwum autorki

Niezależnie od wieku i poglądów kobieta pod każdą szerokością geograficzną potrzebowała i potrzebuje uwagi. Aby ją na siebie zwrócić, a, przede wszystkim, by dobrze się czuć, zawsze starała się podążać za modą, choć ta się zmienia nieraz szybciej aniżeli zdążymy pomyśleć. Żadna jednak, nawet najwspanialsza suknia nie upiększy kobiety, która zapomina o wyprostowaniu sylwetki. Jak to zrobić radził na przykład Óskar de la Renta, zmarły przed paru laty kreator mody z Dominikany: Chodź tak, jakby zawsze szło za tobą trzech mężczyzn. Nawet jeżeli ci trzej, to nie będą twój mąż, przyjaciel i szef, lecz ojciec, brat i syn.

Moda niby jest dla wszystkich, ale spojrzenie chociażby od czasu do czasu do lustra, ocenienia stanu swojej skóry i zmian w sylwetce spowodowanych wiekiem lub nadwagą nigdy żadnej nie zaszkodzi. W okresie międzywojennym na przykład uważano za nieetyczne pokazywanie po pięćdziesiątce otwartych ramion, nie przykrytych kolan czy nawet noszenie dłuższych rozpuszczonych włosów. Dziś, kiedy wiek życia kobiet znacznie się wydłużył, a dzięki powszechnie dostępnym zabiegom pielęgnacyjnym i dbaniem o kondycję panie czują się i wyglądają znacznie młodziej, kolor i długość włosów jest absolutnie bez znaczenia. Ważne, by włosy były czyste i zadbane, co jeszcze w XIX wieku zręcznie tuszowały, ale też przykrywały wszy, powszechnie noszone peruki.

W przedwojennych czasach moja prababka wycinała ze stołecznych dzienników artykuliki o wciąż zmieniających się trendach mody. Między innymi wybierając się na regaty organizowane na jeziorze Trockim, planowała skopiować "nowość paryską" - plażową piżamę z niebieskiego jedwabiu przybraną granatowo-biało-czerwonym kołnierzykiem. Piżama oznaczała wtedy ubiór dwuczęściowy - spodnie z górą, niekoniecznie do spania. Ba, nawet planowała wybrać się na coroczną demonstrację kostiumów kąpielowych w Paryżu, która miała miejsce w ramach pokazów artystycznych na wodzie. Na jednym z babcinych wycinków pan z panią siedzą na ławeczce (prawdopodobnie w okolicach plaży) i prowadzą rozmowę:

Ona: Kochanie, czegoś byś jeszcze pragnął przy mnie?
On: Szklaneczkę chłodnego piwa.
Ona: A czyż nie znasz nic piękniejszego, Kochanie?
On: Dwie szklaneczki piwa…

W listach do przyjaciółki mieszkającej na wsi, ale wybierającej się do wód zagranicznych w celu poratowania zdrowia, moja uważnie śledząca trendy mody prababka radziła starannie przejrzeć garderobę i koniecznie zrezygnować z ubrań „panieńskich i zbyt opinających sylwetkę”. Przypominała, że w sklepach wileńskich powszechnie jest dostępne „mydełko z naturalnych olejków” (Palmolive) i krem Nivea, osobny do ciała i twarzy, a osobny do powiek, a specjalną Niveą można ratować się od oparzeń słonecznych.

Pisała: "Kochanieńka, na wszystko jest swój czas, także na modę, która nas ciągle wyprzedza. Jak 50 stuknie, to pal licho z szykiem, ważniejsze zdrowie i wygoda". Doradzała koleżance na podróż "kolory stateczne" - wszelkie odcienie szarości, czerń, beż i granat. Podczas pobytu przy wodach - barwy pastelowe. A na wieczorne wyjścia - konkretne: szafir, szkarłat i soczystą zieleń. Przy czym w wypadku zbyt dużego dekoltu w kreacji "zwiędloną szyję" radziła przykryć zwiewnym szalem lub dużym naszyjnikiem. Z kolei na spacery doradzała materiały naturalne i w barwach jasnych, bo "one nas odmładzają". Pisała, że zawsze sprawdzają się "fasony proste z dodatkami". Dodatki to oczywiście parasolki (od słońca), rękawiczki, apaszki, torebki, paski i koniecznie broszki, które do II wojny światowej uchodziły za najbardziej cenioną przez dojrzałe kobiety biżuterię.

Jak wiadomo, żadna kreacja nie będzie wyglądała pięknie, jeżeli nie zadbamy o odpowiednie obuwie, a te, jak wiadomo od wieków pełnią dwie podstawowe funkcje: ochronną (z reguły brzydsze fasony) i upiększającą. W międzywojniu w gazetach wileńskich na potęgę reklamowała się fabryka obuwia w Chełmku o nazwie "Bata". Na przykład latem 1933 roku paniom proponowano „opanki” na pół wysokim obcasie do strojów letnich. Z płótna i ze skóry, lekkie i przewiewne, na dodatek w kilku kolorach. Jeżeli uważnie przejrzeć chociażby międzywojenny "Kurier Wileński", to ogłoszeń dotyczących obuwia męskiego czy dziecięcego jest zaledwie kilku. Natomiast gdy chodzi o obuwie damskie (z kokardką, klamerką, paseczkiem, kołnierzykiem, guziczkami...) jest mnóstwo. Obuwie kobiety sprowadzały albo obstalowywały. W Wilnie można to było zrobić (jak też obuwie naprawić) w pracowni M. Drzewińskiego przy ul. Bonifraterskiej 6.

Natomiast w ubrania szanujące się wileńskie i przyjezdne panie i panny w międzywojniu zaopatrywały się u Braci Jabłkowskich przy ul. Mickiewicza 18. Można tam było nabyć płaszcze, sukienki, szlafroki, kapelusze, rękawiczki, piżamy (także plażowe), a nawet kostiumy kąpielowe i parasolki plażowe. Chętnie przez kobiety noszone materiały przed II wojną światową to wełna, jedwab, płótno, krepa i żorżeta.

Moda nie jest czczym kaprysem - pod takim tytułem ukazał się w 1933 roku artykuł "Kuriera Wileńskiego" lansujący ideał kobiety modnej. Autor artykułu pouczał panie, że "ubrać się modnie nieraz znaczy wystawić siebie na pośmiewisko". Osobom przy tuszy radził nosić ubrania dłuższe i w kolorach ciemniejszych, a szczupłym - kolory jasne, z wyższą niż normalnie talią, a do tego plisy, falbanki, kokardy, bolerka, pelerynki i krótkie żakiety. Ale tylko wysokie panie uznano za godne szerokich kołnierzy, obszernych rękawów, poszerzonych ramion i dużych naszywanych kieszeni.

Rad i porad na łamach publikacji o modzie jest zresztą mnóstwo. Nawet odnośnie wnętrz domów, które jak najbardziej musiały być dopasowane do sylwetki i ubioru ich właścicielek. Pouczano przy tym, że kobieta nieodpowiednio ubrana, sama wygląda jak nieefektowna budowla architektoniczna. Przy czym nie może ona (kobieta) "być zbyt wysoka, jak żandarm; ani zbyt niska, jak breloczek"...

Dla tych, którzy dziś wybierają się gdziekolwiek niekoniecznie z okazji 8 marca i zastanawiają, jak się ubrać, aby przy skromnych możliwościach nie wyglądało to niemodnie, a przy nadmiarze pieniędzy zbyt ekstrawagancko, odpowiem napisem z przedwojennego sklepowego szyldu w Wilnie: Najbezpieczniejsza jest klasyka.

Liliana Narkowicz

Na zdjęciach: takie pocztówki, promujące modę i kobiecość, można było kupić w Wilnie na pocz. XX w.

Fot. Archiwum autorki