Dziś decyzja w sprawie egzaminu z litewskiego


Jarosław Narkiewicz, fot. wilnoteka.lt
Dzisiaj, 11 lutego, odbędzie się posiedzenie rady politycznej koalicji rządzącej, na którym m.in. będzie podejmowana kwestia tegorocznego egzaminu maturalnego z języka litewskiego dla uczniów szkół mniejszości narodowych. Pojawiają się informacje, że od gotowości partnerów koalicyjnych do ustępstw będzie zależał dalszy udział AWPL w koalicji.
Obrady liderów i przedstawicieli partii wchodzących w skład koalicji rządzącej będą dotyczyły nakazu ministra oświaty i nauki Litwy, który ma zmienić procedury zdawania egzaminu. Podstawowe propozycje AWPL to mniejsza liczba słów w wypracowaniu, umożliwienie wolnego wyboru autorów, do których twórczości trzeba się odnieść w wypracowaniu, oraz inna skala oceny wiedzy gramatycznej niż stosowana wobec uczniów szkół litewskich.

"Doszliśmy do roboczego porozumienia, które powinno być zaakceptowane przez formalny dokument. Dopóki takiego dokumentu nie ma, wszystkie deklaracje traktujemy bardzo czujnie: Czy nie jest to tylko rozmowa dla rozmowy, zwłaszcza w kontekście wizyt wysokich dostojników państwowych w Polsce, czy nie są to po prostu próby uśpienia naszej czujności" -  mówił w rozmowie z "Wilnoteką" Jarosław Narkiewicz, wiceprzewodniczący Sejmu Litwy.

Polityk podkreślił, że poniedziałkowe negocjacje będą dotyczyły jedynie procedur tegorocznego egzaminu, kolejnym zaś krokiem byłoby przygotowanie do zmiany Ustawy o oświacie.

"Omawiany dziś dokument to nie jest zmiana Ustawy o oświacie. Teoretycznie minister mógł podpisać ten dokument już w czwartek. Skoro w chwili obecnej nie ma nawet dokumentu, który mógłby powstać bez przytaknięcia sejmu, rozmowy o zmianie ustawy stoją pod wielkim znakiem zapytania. Nie z naszej strony, a ze strony naszych partnerów. Powstaje pytanie, czy nasi partnerzy rzeczywiście chcą rozstrzygać problemy czy karmić nas obietnicami. Pierwszy krok do rozstrzygnięcia tych wątpliwości to podpisanie dokumentu przez ministra" - uważa J. Narkiewicz.

Tymczasem media litewskie w poniedziałek cytują Waldemara Tomaszewskiego, który zastanawia się nad pozostaniem AWPL w koalicji w przypadku, jeśli partnerzy nie przychylą się do propozycji polskiej partii w kwestiach egzaminu z litewskiego.

"Jeżeli nie będzie szybkiego procesu przyjęcia ustawy o mniejszościach narodowych i nowelizacji ustawy o oświacie, a także pilnych zmian w trybie składania egzaminu maturalnego z języka litewskiego w szkołach mniejszości narodowych, rozważamy nawet wyjście z koalicji rządzącej" - mówił Tomaszewski także w wywiadzie dla Radia "Znad Wilii".

Informacje te potwierdził Jarosław Narkiewicz. "Jeżeli partnerzy nadal będą ociągać się z realizacją naszych postulatów, opuszczenie koalicji będzie tematem numer jeden" - powiedział wiceprzewodniczący sejmu "Wilnotece".

Z kolei wiceprzewodniczący sejmu z ramienia socjaldemokratów, Algirdas Sysas, powiedział w wywiadzie dla telewiziji LNK, że jego partia "nie boi się pogróżek".

"Nie dyskutowaliśmy o tym ani we frakcji, ani w zarządzie partii. Nie boimy się ultimatum, nie trzeba nam grozić. Tym bardziej że pewne zmiany były przewidziane w naszym programie. I tak będziemy je realizować. Ale Tomaszewski może chce dodać sobie znaczenia" - komentował A. Sysas.

Na podstawie: Inf.wł.

Komentarze

#1 Niedawno na LT karano

Niedawno na LT karano grzywnami pracowników kolei za rozmowy po polsku . i nic..
a tak jest w cywilizowanych krajach:

Polka zwolniona za rozmowę po polsku

Joanna Rencławowicz, 34-letnia Polka mieszkająca na co dzień w Norwegii, została w zeszłym roku zwolniona z pracy jako sprzątaczka w szpitalu w Skien. Powodem było… posługiwanie się językiem polskim podczas przerw na posiłki. Postanowiła walczyć o swoje prawa i wygrała. Wywalczyła w sądzie odszkodowanie za poniesione straty ekonomiczne oraz moralne.

Po wydaniu wyroku Polka powiedziała dziennikarzom, że poczuła ulgę. Szpital wypłaci jej 60 000 koron odszkodowania za bezzasadne wypowiedzenie oraz 130 000 koron za straty moralne (po przeliczeniu łączna kwota wynosi prawie 107 tys. zł).

Także adwokat pani Joanny wyraził swoje zadowolenie:

- Mam nadzieję, że to orzeczenie będzie stanowić swoiste ostrzeżenie dla pracodawców, którzy traktują swoich pracowników w podobny sposób. Niestety, obawiam się, że było w przeszłości więcej takich osób jak Joanna, tyle tylko, że nie podjęły walki o swoje prawa. Do Norwegii przybywa bardzo wielu imigrantów, w związku z czym dla wielu pracowników językiem ojczystym jest inny język niż norweski. Mimo iż norweski powinien być językiem używanym w pracy, jest ważne, by osoby takie miały możliwość używania mowy ojczystej podczas niepłatnych przerw, kiedy rozmawiają ze swoimi znajomymi. To nie powinno mieć wpływu na zatrudnienie. Język jest przecież istotnym elementem tożsamości każdej osoby – podkreśla prawnik.

Joanna Rencławowicz wyraziła nadzieję, że podobna sytuacja już nigdy się nie powtórzy, ani w szpitalu w Skien, ani w żadnym innym miejscu pracy w Norwegii. Polka żałuje tylko, że nie zostały wyciągnięte żadne konsekwencje wobec kierowniczki, która oczekiwała od swoich pracowników posługiwania się tylko językiem norweskim.

Przedstawiciele szpitala podkreślili natomiast, że cała sprawa także ich wiele nauczyła. Jednocześnie zadeklarowali próbę poprawy atmosfery w pracy, tak by wszyscy pracownicy czuli się komfortowo.

Pani Joanna szuka obecnie nowej pracy.

MA,WP.PL
ps.
czy ktoś słyszał o przypadku by lt sąd wymierzył lt pracodawcy wysoką karę za zabranianie polskim pracownikom mówienia po polsku ?

http://praca.wp.pl/title,Polka-zwolniona-za-rozmowe-po-polsku,wid,153240...

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.