Evviva Liguria! O wyprawie wileńskich studentów


Studenci filologii włoskiej UW z dr. Diego Ardoino i dr. Aušrą Gataveckaitė, fot Vytautas Kardelis
Czy są jeszcze ludzie mówiący po liguryjsku? Jak niegdyś Niccolò Paganini czy Giuseppe Garibaldi? Są. Jednak coraz mniej osób używa go jako języka ojczystego - tego, którym się posługują na co dzień. By uchwycić jak najwięcej wyrażeń z żywego, jak na razie, języka, grupa studentów i wykładowców filologii włoskiej na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Wileńskiego we wrześniu tego roku wzięła udział w ekspedycji dialektologicznej w miejscowości San Bartolomeo al Mare we włoskim regionie Liguria.

Swój pobyt na Riwierze Liguryjskiej rozpoczęliśmy w miejscowości Toirano, gdzie mieści się Muzeum Etnograficzne Doliny Val Varatella. W bogatych jego zbiorach - autentyczne narzędzia pracy rolników i rzemieślników regionu. Wizyta w placówce bardzo się nam później przydała podczas rozmów z mieszkańcami okolicznych wsi, operowaliśmy bowiem lokalnym nazewnictwem i rozumieliśmy, co do nas mówią napotkani kowale czy rolnicy zajmujący się tłoczeniem oliwy z oliwek.

W muzeum w Toirano, fot. Vytautas Kardelis

Aby zrozumieć sytuację miejsca, które się bada oraz kontekst historyczny, ważne jest szukanie informacji u źródeł, dlatego następnego dnia udaliśmy się do miasteczka Albenga, gdzie mieści się archiwum diecezjalne. Są tam zebrane w jednym miejscu metryki chrztu, bierzmowania, zawarcia związków małżeńskich oraz inne dokumenty kościelne ze wszystkich parafii diecezji. Zarządzenie takie w roku 1984 wydał biskup Alessandro Piazza. Trudno uwierzyć, ale jest to ewenement na skalę Włoch. Zresztą - bardzo przydatny i ułatwiający pracę badawczą naukowcom, w innych bowiem diecezjach w poszukiwaniu interesującego ich materiału muszą "pukać" do drzwi poszczególnych parafii.

 
W archiwum miasta Albenga, fot. Vytautas Kardelis

Nie mniej ważną sprawą w badaniach terenu i jego mieszkańców jest kontakt z naukowcami. Mieliśmy zaszczyt spotkać się z prof. Giorgio Fedozzim oraz prof. Franco Gallea. À propos, ten ostatni był bliskim przyjacielem światowej sławy włoskiego filozofa i powieściopisarza Umberto Eco. Obaj profesorowie poszerzyli naszą wiedzę na temat dialektu liguryjskiego, zapewnili, że w przyszłości chętnie pomogą nam w dalszym jego badaniu.

 
Podczas spotkania z prof. Franco Gallea, fot. Vytautas Kardelis

Na drugą część naszej wyprawy złożyły się rozmowy z miejscowymi mieszkańcami. Zapoznaliśmy się z nimi na święcie miasteczka San Bartolomeo al Mare. Nie do wiary, ale Festa di San Matteo, bo tak się nazywa, zorganizowana została już po raz sześćdziesiąty! Były koncerty, spektakle, imprezy kulinarne, wieczory taneczne... Towarzystwo "Associazione San Matteo", które było stroną przyjmującą, zaprosiło nas do udziału w tym święcie. Właśnie w ramach Festa di San Matteo wygłosiliśmy krótką konferencję "Dialekt liguryjski spotyka Litwę", podczas której przedstawiliśmy cele, metodykę, dotychczasowe wyniki naszej pracy oraz plany na najbliższą przyszłość.

Nagrywaliśmy swoich rozmówców na ich terenie, tam, gdzie nie odczuwają stresu, mogą się zrelaksować. Kowal najlepiej się czuje w swojej kuźni, gospodyni - we własnym domu, no a tłoczący oliwę rolnik - w swojej "tłoczarni". Prosiliśmy, by mówili z nami po liguryjsku, tak, jak mówią na co dzień. Opowiadali nam o swoim życiu, o pracy na roli, o wykonywanym rzemiośle. Staraliśmy się skupić na tym ostatnim temacie, ponieważ słownictwo rzemieślnicze dialektu liguryjskiego nie było dotąd dogłębnie badane. Ciekawostką jest to, że w oddalonych od siebie o zaledwie kilka kilometrów miejscowościach nazwy tych samych narzędzi pracy mogą się znacznie różnić!

 
Na plantacji drzew oliwnych w San Bartolomeo al Mare, fot. Vytautas Kardelis

W trakcie jednego z wywiadów przy obiedzie jeden z naszych rozmówców - rolnik, spojrzał na mnie i powiedział (myśląc, że wszyscy uczestnicy ekspedycji to Litwini): "Ty to na Litwina podobny nie jesteś, masz urodę hmm... polską". Ileż uśmiechu na twarzy mieli moi koledzy "po fachu" narodowości litewskiej, kiedy usłyszeli te słowa. Giuseppe, bo tak się nazywał ten rolnik, jeszcze nie raz się popisał swoją wiedzą o Polsce i Polakach. Kiedy już opuszczaliśmy posiadłość pana Giuseppe, zaprosił mnie jeszcze raz do stołu, nalał do kielicha trochę wina własnej roboty i powiedział ze wzruszeniem w głosie: "Zdrowie Karola Wojtyły, Świętego Papieża".

W trakcie ekspedycji zdołaliśmy się też nauczyć niektórych zwrotów po liguryjsku. Przydało się to nam podczas konferencji "Dialekt liguryjski spotyka Litwę", którą wygłosiliśmy podczas wspomnianej już Festa di San Matteo. Każdy z nas wystąpił z krótką prezentacją. Kiedy przyszła moja kolej, rozpocząłem przemówienie zwracając się do mieszkańców... po liguryjsku. Zanim jednak zacząłem do nich dalej mówić po włosku, sparafrazowałem słowa św. Jana Pawła II podczas jego pierwszego przemówienia tuż po wyborze na Stolicę Apostolską. Powiedziałem: "Dzisiaj do was będę mówił w waszym… naszym języku włoskim". Wywołało to szczery uśmiech na twarzach zebranych i niekłamany aplauz.

Nasza ekspedycja dialektologiczna była nader treściwa i poznawcza. Wraz ze mną, studentem trzeciego roku filologii włoskiej na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Wileńskiego, uczestniczyły w niej moje koleżanki z roku: Gintarė Paunksnytė, Julija Šabasevičiūtė Kotryna Žygaitė. Towarzyszyli nam wspaniali fachowcy: wybitna tłumacz języka włoskiego dr Aušra Gataveckaitė, dialektolog prof. Vytautas Kardelis oraz "winowajca" całego wyjazdu dr Diego Ardoino, który właśnie z tych stron - z Ligurii - pochodzi.

Jesteśmy im niezmiernie wdzięczni. Mamy też wielką nadzieję, że jeszcze nie raz uda nam się przeżyć podobną fascynującą przygodę.

Ciao!