Jerzy Skolimowski otrzymał Złotego Lwa


P. Baratta, J. Skolimowski, J. Irons, fot. PAP/EPA
Reżyser Jerzy Skolimowski we środę, 31 sierpnia, na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji odebrał Złotego Lwa za całokształt twórczości. Nagrodę wręczono mu w czasie gali inaugurującej 73. edycję prestiżowej imprezy. Podniosłą uroczystość wręczenia nagrody poprzedził 3-minutowy wybór scen z filmów laureata, przygotowany przez samego reżysera. Prowadząca galę włoska aktorka Sonia Bergamasco podkreśliła, że "tylko Skolimowski może opowiedzieć o kinie Skolimowskiego". Projekcję nagrodzono brawami.
Następnie długą mowę pochwalną o polskim filmowcu wygłosił jeden z najbardziej znanych i cenionych aktorów światowej kinematografii Jeremy Irons, odtwórca głównej roli w filmie Skolimowskiego "Fucha" z 1982 roku, opowieści o polskich robotnikach pracujących w Londynie. Polski artysta z ogromnym uznaniem wypowiada się zawsze o kreacjach brytyjskiego aktora. Tym razem Irons odwdzięczył mu się, opowiadając - z aktorską brawurą i chwilami w żartobliwy sposób - o dzieciństwie i młodości oraz twórczości swego polskiego przyjaciela.

Na zakończenie entuzjastycznie przyjętej oracji Irons wyznał, że ma nadzieję, że ktoś kiedyś będzie mówił tak o nim samym.  

Złotego Lwa wręczył Skolimowskiemu szef weneckiego Biennale Paolo Baratta. Następnie rozpoczęła się długa owacja na cześć laureata. Dziękując, reżyser powiedział: "Muszę zrobić jeszcze kilka filmów, by udowodnić, że zasłużyłem na tę nagrodę, by mi jej nie odebrano" - powiedział. Podziękował tym, którzy "zaryzykowali współpracę" z nim.

Wyraził też solidarność z mieszkańcami miasteczka Amatrice zniszczonego w niedawnym trzęsieniu ziemi. "To nie jest radosny czas. Mogę tylko z pokorą podziękować za nagrodę" - mówił.

Festiwal rozpoczęty tydzień po trzęsieniu ziemi w środkowych Włoszech, w którym zginęło prawie 300 osób, odbywa się w klimacie solidarności z ludnością zniszczonych terenów. Część wpływów ze sprzedaży biletów zostanie przekazana na pomoc poszkodowanym. Odbędzie się również wielka zbiórka pieniędzy na ten cel. Na znak żałoby odwołano tradycyjną uroczystą kolację uświetniającą inaugurację imprezy.

Jerzy Skolimowski był bohaterem pierwszego dnia weneckiego festiwalu. Na jego popołudniową konferencję prasową przybyły tłumy dziennikarzy i krytyków filmowych z wielu krajów.

W rozmowie z PAP na weneckim Lido Skolimowski powiedział, że jest zaszczycony nagrodą, którą mu przyznano. Zapytany o to, czy artyści lubią dostawać nagrody za całokształt twórczości, odparł: "Lepiej jest dostać nagrodę niż jej nie dostać, a zatem w sumie wychodzi się na tym korzystnie".  

Reżyser podkreślił, że Wenecja stała się ostatnio jego ulubionym miastem na festiwalowej mapie świata. Początkowo - przypomniał - był to Berlin, gdzie otrzymał prawie pół wieku temu Złotego Niedźwiedzia. "Potem było Cannes, które pieściło mnie przez wiele lat. Pokazałem tam siedem filmów, a więc był to swoisty rekordowy wyczyn. Potem zdradziłem Cannes dla Wenecji. Lubię to miejsce, tę atmosferę, która jest inna niż w Cannes, bo tutaj, w Wenecji więcej mówi się o filmach niż o biznesie" - zauważył. "To tutaj czuje się zainteresowanie filmem jako sztuką, a nie jako produktem" - ocenił reżyser. 

Na podstawie: PAP