Linas Linkevičius: to wyssane z palca insynuacje


Minister Linas Linkevičius, fot. BNS
Jako wyssaną z palca insynuację określił minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wypowiedź prezydenta Aleksandra Łukaszenki o tym, że na Litwie mogli być szkoleni uzbrojeni prowokatorzy. "Chciałbym od przywódcy państwa usłyszeć uzasadnione oświadczenia. W tym wypadku są to wyssane z palce insynuacje" - we wtorek, 21 marca powiedział minister.



Linas Linkevičius
zaapelował do władz Białorusi, by w związku z napiętą sytuacją w kraju przestały szukać wyimaginowanych wrogów za granicą i wewnątrz kraju.

Dodał, że Litwa uważnie śledzi dokonywane na Białorusi aresztowania, apeluje o przestrzeganie międzynarodowych zobowiązań, poszanowanie praw człowieka oraz zasad państwa prawa, od tego bowiem będą zależały stosunki Mińska z UE.

"W niedalekiej przeszłości dostrzegaliśmy pozytywne oznaki, chcielibyśmy, by sytuacja nie zawróciła w złym kierunku. Mamy nadzieję, że nie powrócimy do sytuacji, kiedy na Białorusi byli więźniowie polityczni" - powiedział L. Linkevičius.

Prezydent Aleksander Łukaszenka oświadczył, że na Białorusi zatrzymano bojowników, którzy chcieli przeprowadzić prowokacje z użyciem broni. Białoruski przywódca we wtorek, 21 marca w trakcie spotkania z robotnikami w mieście Mohylew na wschodzie kraju, mówiąc o domniemanych bojownikach, wspomniał również o Polsce i Litwie. Prezydent Łukaszenka powiedział, że zatrzymano już kilkadziesiąt osób, które miały szkolić się w obozach i z bronią. Oznajmił, że jeden z takich obozów znajdował się na Białorusi w okolicy miast Bobrujsk i Osipowicze. "Pozostałe były na Ukrainie i według mnie - na Litwie czy w Polsce. Nie będę się upierać, ale gdzieś tam" - mówił prezydent.

Aleksander Łukaszenka powiedział, że pieniądze na Białoruś - w domyśle dla oponentów władz - "szły przez Polskę i Litwę". Prezydent oznajmił, że informację o przygotowywanych prowokacjach białoruskie służby miały otrzymać od Białorusinki mieszkającej w Unii Europejskiej. Tymczasem niezależna gazeta "Nasza Niwa" zwraca uwagę, że podobne twierdzenia o zagrożeniach padały ze strony oficjalnych władz i mediów również przed masowymi protestami opozycji w 2006 i 2010 roku oraz przed wyborami prezydenckimi w 2015 roku.

Właśnie na najbliższą sobotę białoruska opozycja zapowiada zorganizowanie w stolicy dużej demonstracji.

Na podstawie: bns.lt, IAR