A. Łukaszenka: Nie zamierzamy nikogo atakować; będziemy się uczyć walczyć


Fot. Youtube.com
Białorusko-rosyjskie manewry "Zapad-2017" nie mają na celu atakowania kogokolwiek, o czym będą mogli się przekonać zagraniczni obserwatorzy - oświadczył we wtorek prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka. Tak przywódca wypowiadał się podczas relacjonowanej przez prezydencką służbę prasową wtorkowej narady z kierownictwem Państwowego Sekretariatu Rady Bezpieczeństwa Białorusi i przedstawicielami resortów siłowych.
Jak stwierdził białoruski prezydent, starczy już tłumaczenia się i przekonywania, że ćwiczenia mają charakter obronny. "Niech (obserwatorzy - PAP) przyjeżdżają i patrzą" - powiedział. "Mamy armię, mamy wspólną z Rosją regionalną grupę wojsk na kierunku zachodnim. A skoro istnieje (czego przed nikim nie ukrywaliśmy), to będziemy ją uczyć walczyć. Na wszelki wypadek" - dodał Alaksandr Łukaszenka.

Manewry "Zapad-2017" będą się odbywać w dniach 14-20 września na terenie Białorusi i Rosji. Według oficjalnych informacji na Białorusi miejscem manewrów będą poligony Borysowski, Domanowski, Różański, Lepielski, Osipowiczowski, Loswido, a także dwie lokalizacje na terenie obwodu witebskiego - w okolicach miejscowości Dretuń i Głębokie.

W Rosji wykorzystane mają być poligony w obwodach: kaliningradzkim (graniczącym z Polską), leningradzkim i pskowskim (poligony: Łużskij, Strugi Krasnyje i Prawdinskij). Z oficjalnych informacji wynika, że w manewrach ma wziąć udział około 12,7 tys. żołnierzy i blisko 700 jednostek sprzętu wojskowego.

Ze strony rosyjskiej planowane jest zaangażowanie 5,5 tys. żołnierzy, w tym na terytorium Białorusi - około 3 tys. Ze strony białoruskiej przewidziany jest udział około 7,2 tys. żołnierzy.

Według ogłoszonego przez białoruskie Ministerstwo Obrony scenariusza Białoruś przy pomocy Rosji będzie się bronić przed atakiem trzech fikcyjnych państw - Wejsznorii, Lubenii i Besbarii. Pierwsze z nich, z którego ma nastąpić bezpośredni atak, będzie się znajdować na północnym zachodzie realnej Białorusi, dwa pozostałe obejmą północno-wschodni kraniec Polski i państwa bałtyckie.

Białoruś zaprosiła do obserwacji manewrów m.in. przedstawicieli NATO, OBWE, ONZ, a także Polski, Ukrainy, państw bałtyckich, Szwecji i Norwegii. Część ekspertów zachodnich w trakcie przygotowań do manewrów wyrażało obawy, że podawana oficjalnie liczba żołnierzy i sprzętu mogą być zaniżone, zaś dostęp obserwatorów do samych manewrów będzie ograniczony. Najgłośniej o obawach w związku z planowanymi manewrami mówią kraje bałtyckie i Ukraina, które obawiają się, że Moskwa mogłaby je wykorzystać do przybliżenia nowych sił do ich granic, a nawet do agresji. Swoje zaniepokojenie wyraża także Polska. NATO zapowiedziało, że będzie przyglądać się manewrom "z uwagą" i wielokrotnie wzywało do przejrzystości w informowaniu o nich. Ukraina ogłosiła wzmocnienie ochrony swoich granic przed rozpoczęciem ćwiczeń.

Na podstawie: PAP