Mahomet do góry, czyli nie przyszła koza do woza


Spotkanie w Wilnie prezydentów Polski i Litwy, fot.wilnoteka.lt
Nie przyszła góra do Mahometa, Mahomet przyjdzie do góry. Pół roku temu nie udała się Dalia Grybauskaitė do Polski na obchody rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, to udał się na Litwę na obchody odzyskania niepodległości przez Litwę - bardziej lubiący te uroczystości - Bronisław Komorowski. Jak sam przyznał, jedzie, aby “podtrzymać dobrą tradycję wzajemnego odwiedzania się przez głowy państw”. Chwalić Pana.
 Litwini ostatnio też na powrót Polskę nieco polubili. Polskich sklepów w Suwałkach czy Augustowie lubić nie przestawali (chyba że ceny w nich znacząco rosły), ale ścieżka do Warszawy - zbyt daleka, wąska i niebezpieczna - zdążyła porosnąć chwastami. Dziś, mimo braku połączeń kolejowych, viabalticowych, kontakty się uaktywniły, a litewscy politycy ruszyli w Polskę. Z polskich i litewskich wypowiedzi wynika, że znów nastanie era dobrych polsko-litewskich relacji. Dlaczego nie? Sąsiedzi muszą żyć zgodnie. To dla ich dobra i w dobrym tonie europejskich standardów. I to rozumie każdy.

A jednak coś jest na rzeczy. Akcja Wyborcza Polaków na Litwie zagroziła wyjściem z koalicji rządzącej, ministra spraw zagranicznych Linasa Linkevičiusa od tygodnia na Litwie się napiętnuje, a niebawem spali go na stosie. Głównie za wypowiedziane w Polsce “przepraszam” (za odrzucenie ustawy o pisowni nazwisk podczas ostatniego pobytu w Wilnie w 2010 r. prezydenta Lecha Kaczyńskiego), ale pośrednio też za składane obietnice rozwiązania spraw polskiej mniejszości na Litwie.

Niedawno (rok i dwa lata temu) polscy politycy zapewniali, że bez rozwiązania polskich spraw na Litwie nie ma mowy o bliższych relacjach.

“Wzajemne relacje gospodarcze są ważniejsze od kwestii mniejszości polskiej na Litwie i warto je oddzielić” - zachęcał przed paru dniami Wojciech Borodzicz Smoliński, były wicedyrektor Centrum Stosunków Międzynarodowych, w rozmowie z Polską Agencją Prasową, co powtórzyło wiele polskich mediów.

Oddzielić te dwie kwestie oczywiście można. Spełni się sen Litwinów. A przy okazji zostanie powielony dobrze znany scenariusz z przeszłości. Przez dwadzieścia lat bowiem litewscy i polscy politycy konsekwentnie oddzielali sprawy gospodarcze i inne od kwestii mniejszości narodowych. Podawano pomysły gospodarcze, a współpraca obu krajów miała się układać modelowo (po coś były nieustanne wizyty prezydentów, premierów i ministrów). O sprawach polskiej mniejszości na Litwie rozmawiano na uboczu. Żadnej ze spraw polskich nie załatwiono, bo zawsze była jakaś ważniejsza, poza tym “nie wypadało”. Bo wrażliwa mała Litwa mogłaby się poczuć urażona. A w efekcie? Od dziesięcioleci buduje się mosty energetyczne, połączenie gazowe, Via Baltica, Rail Baltica, i nie od dziś na litewskim rynku problemy ma Orlen. Żaden z projektów nie doczekał się spektakularnego sukcesu.

Warunkiem powodzenia każdego chyba biznesu są czyste intencje i szacunek do partnera. Tego, jak się zdaje, po obu stronach zabrakło.

Składanie obietnic z jednej strony i nieegzekwowanie z drugiej doprowadziło do politycznego bełkotu. Jedni obiecali, drudzy wierzyli w obietnice. Jedni się wyśmiewali, drudzy udawali, że się śmieją. Finał? Wiadomo jaki. Gdy już nie wypadało udawać, wielkie zdziwienie. A potem zaparcie się w sobie, wzajemne oskarżanie i zimna wojna.

Przed kilku laty na projektach, na których zależało Litwie, Polsce zależało mniej. Dziś to się zmienia. Na polsko-litewski most energetyczny czy wspólne połączenia gazowe Polska spogląda z większym zainteresowaniem. I jeszcze kwestia trzymania fasonu lidera regionu, a fason to poprawne relacje z sąsiadami, tymi małymi też, a może przede wszystkim…

Więc ściska premier Tusk premiera Butkevičiusa, a Butkevičius gna do Warszawy, wcześniej zaś pędzi do Solecznik, by zademonstrować ukłon w stronę Polaków. Tych, co w swoim czasie ością w gardle polsko-litewskich stosunków stanęli.

I znów coś nie pasuje. Na sali spotkań w Solecznikach piękne gesty, bicie się w piersi, że zmiana polityki, że kompromisy. Ale już za drzwiami, w otoczeniu litewskich dziennikarzy i kamer, ton premiera się zaostrza, że jeśli ulgi na ujednoliconym egzaminie to nieznaczne, o żadnym projekcie ustawy o pisowni nazwisk premier nawet nie słyszał, a o ustawie o mniejszościach owszem słyszał i być może taka powstanie, na razie jednak zalega w ministerialnych szufladach. Przekaz jasny i czytelny: Na wszystko mamy czas (gramy na zwłokę).

Obok występu premiera piękny występ doradcy Remigijusa Motuzasa, byłego ministra oświaty, iż brednie wygadują ci, co mówią o kiepskich relacjach Polski i Litwy. Relacje są bez zarzutu, a problemy, jeśli są, to nieistotne. Od razu poczułam się dziesięć lat młodsza. Bo przed dziesięciu laty ówczesny minister oświaty, a jeszcze wcześniej szef Departamentu Mniejszości Narodowych i Wychodźctwa, i ten sam o dziesięć lat młodszy Remigijus Motuzas, słowo w słowo głosił te same tezy.

“Jestem za kompromisem, jestem za dialogiem” - powtarzał w Solecznikach z częstotliwością katarynki, również do maturzystów, premier Butkevičius. Nie uściślił jedynie: Za kompromisem w słowach czy w działaniu?...

Butkevičius być może nawet jest za kompromisem, ale pozostaje premierem kraju, który Polaków z zasady nie lubi i swoich polityków rozlicza m.in. ze stopnia ustępliwości wobec Polaków i Polski. Właśnie dlatego w aferze z “przepraszam” ministra Linkevičiusa premier się złamał i po trzech dniach milczenia, publicznie go zrugał. Atmosfera gęstniała, emocje sięgały zenitu, premier nie mógł przemilczeć, więc powiedział, co wiedział. Że pierwsze miejsce w rankingach popularności polityków - z mozołem, latami wydzierane pięknej Dalii - można łatwo stracić. Że na polsko-litewskim polu bitwy polec szczególnie łatwo.

Premier Butkevičius jak nikt inny dobrze wie, że za dwa lata ponowne wybory prezydenckie, a popularności nie zdobywa się ad hoc, lecz wytrwale na nią pracuje.

Butkevičius zdradził się sam. Po dość nieoczekiwanym (dla niego samego chyba najbardziej) oświadczeniu AWPL, że może się on wycofać z koalicji rządzącej, zagrzmiał we wszystkich mediach: To zagrywki pana Tomaszewskiego na konto przyszłych wyborów europarlamentarnych.

Śmiesznie-niedorzeczny zarzut. Elektorat AWPL jest bardzo zróżnicowany. Z jednej strony to monolit, który wskoczy za AWPL w ogień i wodę. Czy partia pójdzie w prawo czy w lewo, wstecz czy naprzód, monolit AWPL będzie obok, razem, bezwarunkowo akceptował każdą decyzję guru Waldemara Tomaszewskiego. Tej części elektoratu nie trzeba mobilizować - jest zmobilizowany zawsze. To elektorat wierny i kochający. Ale za mały, by spektakularnie wygrywać wybory.

Z drugiej strony znaczną część elektoratu AWPL stanowią wyborcy, dla których skrajne wypowiedzi lidera są jak ból zęba. Czują się oszukani i sponiewierani przez litewskie władze, więc ciążą ku AWPL, dając się przekonać, że w jedności będą silni i że tylko jako zwarta grupa mogą coś zdziałać. To niemały odsetek wyborców AWPL, wolący zdystansowany rzeczowy ton polskiej partii. To ludzie pracujący z Litwinami, uczący się w litewskich środowiskach, mieszkający obok siebie i rano mówiący do siebie laba diena. Którzy wiedzą, że w życiu trzeba się z Litwinami układać. Napastliwy ton AWPL ich raził, więc z ogromną ulgą przyjęli zmianę jego retoryki: umiarkowaną, pojednawczą i rzeczową wobec Litwinów. AWPL zdaje sobie sprawę, że ta część elektoratu na pewno nie będzie szczęśliwa, iż partia, której zaufała, tak po prostu porzuci koalicję, tylko ze względu na ewentualne kaprysy wyborcze lidera.

Ale z pozoru niedorzeczna interpretacja Butkevičiusa zawiera głęboki sens. W tym samym roku co wybory europarlamentarne odbędą się wybory prezydenckie. Niestety, Butkevičius doskonale rozumie, że społeczeństwo litewskie jest wciąż bardzo antypolsko nastawione i zbytnia spolegliwość wobec Polski i Polaków zostanie ostro rozliczona. To m.in. dlatego Dalia Grybauskaitė tak ostro nieraz i bezkarnie szafuje słowami wobec polskiej racji (“Potrzebujemy tylko bezinteresownych przyjaciół”, “Absolutnie nie widzę potrzeby udawania się do Warszawy”). Albo jeszcze inaczej, w ogóle nie zauważy i nie odniesie się do obecności gościa... Jednego jednakże życzą sobie Litwini: normalnych stosunków z sąsiadami, w tym z Polską. A dobry polityk to taki, który utrzyma dobre stosunki, załatwi coś dla swego kraju, nic mu nie ujmując.

Dlaczego więc socjaldemokraci dokoptowali do koalicji Akcję Wyborczą Polaków na Litwie? Bo każdy Litwin już wie, że Polski i Polaków nie można lubić, ale mostów energetycznych i wszelkich innych bez współpracy z innymi łatwo się nie zbuduje. AWPL, jako koalicjant w roli papierka lakmusowego, był do przyjęcia, ale tylko dla ozdoby. Nie po to, by coś po partnersku zmieniać, mieć wpływ na decyzje, naprawiać. Po to, by uwiarygadniać wizerunek obecnej litewskiej polityki. Mało? Polacy muszą być wdzięczni, że obsadzili kilka posad w ministerstwach i mogą dopisać w wizytówkach: członek koalicji rządzącej. Członek formalny.

Gdy tylko polski współkoalicjant rządzący zechciał konkretów, okazał się niegodziwy, niedobry i niewdzięczny. A czego się domaga? Między innymi dyskusji i wycofania ustawy o oświacie oraz przyjęcia ustawy o mniejszościach narodowych. I jeszcze kilku innych kwestii. Ale to wszystko na przyszłość. Na cito jednak chce jednoznacznej decyzji w sprawie ujednoliconego egzaminu z języka litewskiego i jasnej formuły: jaki ma być tegoroczny egzamin.

Jest połowa lutego, na początku czerwca maturzyści przystąpią do zdawania najważniejszego i jedynego obowiązkowego egzaminu z języka litewskiego. Egzaminu, który przesądza, czy się dostaną na studia płatne czy bezpłatne, i czy w ogóle się dostaną. Ten egzamin mą ogromną moc sprawczą. Odbywa się po raz pierwszy, a nikt nie wie, jaki będzie, jak będzie oceniany. Naciski i debaty zaowocowały pewnymi ustaleniami, nie do końca satysfakcjonującymi Polaków, ale kompromis przecież musi być. Dokument miał podpisać minister oświaty. Mijają dni, tygodnie, minister się ociąga, a w projekcie dokumentu - inne zapisy niż ustalono. Wszystko się kończy wzruszaniem ramionami, jasności w kwestii egzaminu nadal brak.

Uproszczenie tegorocznego egzaminu powinno być oczywiste. Uczniowie na przygotowanie się do nowej formuły egzaminacyjnej mieli zaledwie dwa lata. Obliczono, że uczniowie szkół mniejszości narodowych, zdając ten sam egzamin co ich litewscy rówieśnicy, w ciągu 12 lat edukacji mieli o 600 godzin lekcyjnych mniej! W nowej formule nie mieli podręczników i określonej bazy programowej. Ale nawet tak oczywisty fakt, jak uproszczenie zasad nieludzkiego egzaminu, przychodzi koalicjantom (i wielkim rzecznikom kompromisów) z trudem. W takiej koalicji nic tylko zmieniać ustawy i pracować nad nowymi!

Oczywiście, sposób okazania przez AWPL niezadowolenia co najmniej dziwił. Ale przekaz medialny AWPL nigdy nie był i nie jest mocną stroną tej partii. To słoń w składzie porcelany.

Jeśli AWPL w tej koalicji ma pełnić rolę kwiatka do kożucha i emotikonu w przekazie dla Polski, to jego realne szanse załatwienia spraw ważnych są zerowe. Trudno się dziwić, że Polacy zastanawiają się nad usunięciem się z koalicji.

Zdenerwowanie maturzystów i rodziców jest ogromne. Jeśli AWPL nie wynegocjuje zmian i korzystnych rozwiązań, zasadne stanie się pytanie: Po co w tej koalicji byli?

Jeśli nie nastąpią zmiany, mogą się uaktywnić komitety strajkowe. To najgorszy z wariantów, ale bardzo możliwy. Poprzednie strajki przeciw ustawie zawieszono, bo kurczowo uczepiono się wiary, że coś się zmieni. Bo były jeszcze dwa lata. Ale w ciągu dwóch lat formalnie nie zmieniło się nic. A ileż można czekać?

Nastała moda na mówienie, że potrzeba czasu, zmiany pokoleń, że trzeba szukać nowego podejścia do spraw trudnych. W dyskursie polsko-litewskim to bardzo ważne. Na razie na czekaniu się kończy i nikt nie odrobił pracy domowej. Litwa nie przestała lekceważąco i kpiąco traktować swej polskiej diaspory. Polska zrobiła niewiele, by zmienić społeczne nastroje wobec siebie, by promować własny kraj, wspólne osiągnięcia historyczne.

Pewnym przeoczeniem okazały się obchody 150-rocznicy powstania styczniowego. Oba kraje - i Polska, i Litwa - ogłosiły ten sam rok jubileuszowy Rokiem Powstania Styczniowego. Ale zabrakło obchodów wspólnych, silniejszego przekazu o istocie wspólnych dziejów. Centralnym punktem obchodów rocznicy powstania była wystawa prac Grottgera “Powstanie Styczniowe w cyklach prac Artura Grottgera „Polonia” i „Lithuania”” w litewskim Muzeum Sztuki Stosowanej. Trzeba oddać Instytutowi Polskiemu, że się starał. Czekałam na tę dumnie zapowiadaną wystawę i jakież było moje zdziwienie, gdy się okazało, że to tylko część całości, a i tak w kopiach (cóż z tego, że w kopiach gigantycznych i dobrych). Podobno zabrakło pieniędzy i czasu. To jednak tylko szkolna wystawa, rozdmuchana do dużego polsko-litewskiego wydarzenia. Jeśli uczniowie przyjdą i obejrzą, to będzie sukces. Czy przyjdą? Może. Obok, w dwóch salach, kusi przepiękna wystawa autentycznych strojów z przełomu XIX i XX w. z kolekcji historyka sztuki, kolekcjonera i mecenasa sztuki Aleksandra Wasiljewa. Wystawa, która robi wrażenie, a zupełnie nieprawdopodobne okazują się spotkania z samym Wasiljewem, który oprowadzając wycieczki, robi z tego istne show, a załapanie się na takie show należy w Wilnie do bon tonu...

Z Grottgerem Instytut Polski zrobił co mógł. Ze względu na szczupłe finanse pewnie mógł niewiele. Na to potrzeba szerszych programów i większego zaangażowania, nie tylko przecież dynamicznego, a jednak osamotnionego w działaniach Instytutu Polskiego. Potrzeba wnikliwego merytorycznego przygotowania i szerszego przesłania. Inaczej wystawa będzie tylko dobrym dowodem, jak dwa kraje (zupełnie osobno) walczyły o niepodległość i niezależność (stwierdzenie jednej z litewskich dziennikarek). Prezydent Bronisław Komorowski podczas pobytu w Wilnie udał się w jedno z miejsc związanych z powstaniem styczniowym. Na plac Łukiski, na którym stracono przywódców powstania na Litwie: Konstantego Kalinowskiego i Zygmunta Sierakowskiego.

Szkoda, że nie trafił do jednego z ciekawszych miejsc - Podbrzeża na Kowieńszczyźnie, gdzie jest jedyne na świecie muzeum powstania styczniowego (na Litwie - Muzeum 1863 roku). Niezwykle interesujące, tworzone przez entuzjastów, w dawnym dworku szlacheckim. Serdeczne i gościnne panie z entuzjazmem w nim przekonują, że ksiądz Antoni Mackiewicz był najprawdziwzym Litwinem i dowódcą powstania walczącego o niepodległość Litwy. Walczącego przeciwko komu? Te informacje uzupełniają niektórzy litewscy historycy: Przeciw rosyjskiemu caratowi i polskim panom…

Na szczęście pojawiają się inne głosy w polsko-litewskim dyskursie. Są ludzie, których stała nagonka na wszystko co polskie irytuje i budzi ich refleksję. Dochodzą, dlaczego Polska tak nagle odwróciła się od Litwy, szukają rozwiązań. Są w znaczącej mniejszości, ale to prześwit w mroku. Gdyby więc więcej mądrych dyskusji, ciekawych pomysłów? Lody mogłyby topnieć…

Na razie prezydentowi Komorowskiemu przychodzi składać kwiaty na placu Łukiskim w miejscu stracenia litewskich bohaterów narodowych, obrońców litewskości i wskrzesicieli litewskiego ruchu narodowowyzwoleńczego - Kostasa Kalinauskasa i Zigmantasa Sierakauskasa.










Komentarze

#1 Takie postępowanie lt władz

Takie postępowanie lt władz może tylko doprowadzić do radykalizacji nastrojów i działań polskiej mniejszości. LT sami , od lat , prowokują Polaków do masowych akcji nieposłuszeństwa obywatelskiego.

Wilniucy coraz bardziej się przekonują , że jak Lt idą w zaparte , to trzeba będzie brać samemu..

#2 Politycy litewscy z różnych

Politycy litewscy z różnych partii dobrze wiedzą, że "...społeczeństwo litewskie jest wciąż bardzo antypolsko nastawione i zbytnia spolegliwość wobec Polski i Polaków zostanie ostro rozliczona (w kolejnych wyborach)."
To tłumaczy ich postawę. Z jednej strony okazjonalne uśmiechy w stronę Warszawy (i przeprosiny Linkevičiusa), z drugiej uparte dociskanie śruby Polakom na Litwie.
Dlatego cała nasza nadzieja w nas samych, zjednoczonych wokół naszej AWPL - jedynej partii zdecydowanie opowiadającej się po naszej stronie.

#3 Dobrze napisane - zgadzam

Dobrze napisane - zgadzam się. dość dokładnie.
Tak, Tomaszewski czasem pojedzie po bandzie, ale zazwyczaj ma na to mniejszy lub wiekszy powód. Litwini robią go w balona, zbierając smietanke sprawiedliwych od Polskiej strony. Znow gierki litewskie. co innego podpisane co innego było uzgodnione, ale do Polski nieorientującej się poszedł przekaz że złoty kompromiŚ i same ustępstwa na rzecz Polaków na Litwie poczynione. Ten scenariusz się sprawdzil w przeszłości i czemu by teraz nie mógł się sprawdzić? Powtarzać aż do bólu.
a na boku.
mając władzę nad Polakami na litewska władza do woli będzie grac, łgać, drapać i bić tak aby widać na obdukcji nie było. BO i CO i KTO im może zrobić? To przywilej silniejszego, mimo, że słabszeego na umyśle to tę przewagę glupio nie wykorzystac. To przecież przyjemne.

Aj jak ładnie się Komorowski kłania Grzybowskiej na zdjęciu. (takie nazwisko podała sama (z własnej woli) jadąc do Polski w okresię sowieckim) Niżej - mysli sobie Grzybowska. NIŻEJ! :) Jakby jeszcze niżej się schylił to by można zastosować chwyt i przez plecy bach. Grzybowska ma czarny pas. (a kto jeszcze z sąsiednich prezydentów taki ma?, no kto?)

#4 Guru - obraźliwe? Od kiedy?

Guru - obraźliwe? Od kiedy?

#5 Litewskie władze kontynuują

Litewskie władze kontynuują lituanizację polskiej mniejszości, robiąc fałszywe niby-przyjazne gesty wobec Warszawy. Tymczasem położenie Polaków na Litwie jak było, tak jest kiepskie i się nie poprawia, wręcz przeciwnie. Wizyta Komorowskiego tylko potwierdziła, że na flegmatyczne i politycznie naiwne polskie władze nie możemy liczyć.
W tej sytuacji jedynie AWPL i jej przedstawiciele z Waldemarem Tomaszewskim na czele realnie wstawiają się za nami i walczą o nasze prawa. I taka sytuacja trwa od wielu lat. Polacy na Litwie są zdani tylko na siebie i swoją partię.

#6 do giesmynas twoja babcia

do giesmynas
twoja babcia Polka rodzona czeka na wyjasnienie sprawy udzialu lietuvisow w zbrodni w Ponarach

#7 Polacy litewscy = mniejszość

Polacy litewscy = mniejszość polska na Litwie MUSZĄ BYC PRZYGOTOWANI NA WSZYSTKO , WIEDZĄC PRAWIE NA PEWNO, ŻE LITWINI JAK ZWYKLE NIE DOTRZYMAJĄ SŁOWA , BĘDĄ ZWLEKAĆ , KRĘCIĆ , OBRAŻAĆ , FAŁSZOWAĆ HISTORIĘ ITP. TYLKO OD ICH DETERMINACJI ZALEŻY , JAK ZOSTANĄ ZAŁATWIONE SPRAWY MNIEJSZOSCI POLSKIEJ NA LITWIE . NIE MOGA DAĆ SIĘ OSZUKAĆ LITWINOM JAK W PRZESZŁOŚCI - A RZĄD POLSKI OPRÓCZ PIĘKNYCH SŁÓW , I JAKIEJŚ POMOCY NP. W PODRECZNIKACH NIEWIELE ZROBI .

#8 Hmmm, nie spierajcie sie mi

Hmmm, nie spierajcie sie mi tu Kochani Czytelnicy Wilnoteki. Nie czas i miejsce na spory, wystarczy logicznie pomyslec:
Komorescu bezwzglednie i dokladnie wykonuje polecenia rzadu ludowego Eurosojuza z Brukseli, stad go nazywaja "zegarmistrzem" bo lata po wskazowki do Belgii. Musi takze sluzalczo stosowac sie do dyktatorskich polecen Tuskopata, bo ten go wywindowal na te stanowisko. Krotko i zwiezle. Ten Komor to marionetka w rekach rezimu PO-PSL. I to co on powie prezydentowej to przekopiowane slowa z Brukseli i jednorzadcy RP: jedynego pana Polski - Tuskaszenki. Proste jak rogal.

#9 Nie wiem jakie intencje miała

Nie wiem jakie intencje miała pani redaktor nazywając Waldemara Tomaszewskiego „guru“, ale nie da się ukryć, że lider AWPL jest człowiekiem charyzmatycznym, który potrafi poprowadzić za sobą ludzi. Ewentualne wyjście AWPL z koalicji to nie „kaprys lidera“. Tomaszewski okazał swoje niezadowolenie ze współpracy z koalicjantami, to fakt, ale dlaczego miałoby to dziwić? Już tyle lat Litwini wodzili Polaków za nos, obiecywali, tworzyli grupy robocze itp. Jeżeli już w początkach koalicji, koalicjanci nie grają uczciwie trzeba ostro reagować. Niech wiedzą, że przeciąganie w nieskończoność rozwiązania pewnych spraw oraz niewywiązywanie się z obietnic nie będzie tolerowane. Lider AWPL jest uczciwy i sam wymaga tego od innych-proste. Co do przekazu medialnego partii- przede wszystkim trzeba powiedzieć jasno, że Waldemar Tomaszewski nie stroni od mediów jednak główny nacisk kładzie na pracę w terenie, pracę z ludźmi, współpracuje z polskimi samorządami, działa na arenie międzynarodowej. A media są przewrotne, zwłaszcza te litewskie, które lubują się w przeinaczaniu faktów, w przekręcaniu słów lidera AWPL, tak by dodatkowo podgrząć atmosferę stosunków polsko-litewskich. Częstotliwość pojawiania się Waldemara Tomaszewskiego w mediach nie zmieni nastawienia mediów tendencyjnych ale myślę, że AWPL obroni się sama swoją rzetelną i uczciwą pracą.

#10 Piękne słowa Pani Edyto,

Piękne słowa Pani Edyto, piękne

#11 Ludzie, wy chyba polskiego

Ludzie, wy chyba polskiego nie znacie. Gdzie tu dogryzanie? Nareszcie ktoś mi wytlumaczyl, o co tu chodzi. Nabralam po tym artykule szacunku do awpl i tomaszewskiego. Zobaczcie, co wypisuja rozne delfi i podobnie. Ludzie nie rozumieja, o co chodzi. Bo skad maja wiedziec. Wiec dobrze, ze ktos cos napisal i wytlumaczyl. Dziekuje wilnotece

#12 Oj nieładnie pani redaktor,

Oj nieładnie pani redaktor, jak pani lubi szczypać i dogryzać liderowi AWPL. Skąd u pani taka maniera, to jakiś uraz czy co? Przyjmuje pani trochę dziwną postawę, chwali pani wyborców AWPL tylko ten Tomaszewski jakoś znowu pani przeszkadza, jego twarde i pryncypialne zasady postępowania w polityce są dla pani solą w oku. Nazywa go pani nieładnie guru, wiedząc, że to obraźliwe w polityce określenie. A dalej pisze pani: " iż partia, której zaufała, tak po prostu porzuci koalicję, tylko ze względu na kaprysy wyborcze lidera." Cóż to za brednie pani pisze, o jakie kaprysy wyborcze lidera AWPL pani chodzi? To dzięki temu, że poseł Tomaszewski jest konsekwentny w tym co robi, AWPL osiąga sukcesy. Czy chciałaby pani, aby AWPL za wszelką cenę trzymała się rządowych stołków wbrew swoim zasadom? A są to jasne zasady: uczciwe uprawianie polityki przez AWPL i Tomaszewskiego oraz wierność ideałom są znakiem firmowym tej partii. To dlatego ludzie na nią głosują. Stanowcze upominanie się posła Tomaszewskiego o prawa Polaków oraz o dotrzymanie przez premiera danego słowa pani się nie podoba, pytam dlaczego? A na dodatek określa to pani ironicznie "kaprysem wyborczym lidera". Czy pani wie, co pisze? Nie podzielam pani zdania. Popieram za to działania lidera AWPL, posła Tomaszewskiego, który słusznie żąda od premiera wywiązania się z umów koalicyjnych wobec Polaków na Litwie. W tej sprawie nie można ustąpić nawet o krok. Niech pani to wreszcie zrozumie i przestanie, niby to z troski o AWPL, dogryzać Tomaszewskiemu, bo to szkodzi wileńskiej sprawie.

#13 Ty, Piłsudski, ty

Ty, Piłsudski, ty najwyraźniej jesteś zakochany i najwidoczniej w Maksymowicz, skoro zauważasz, w jakich bluzeczkach chodzi. Podług mnie ten artykuł jest obroną za wszelką cenę AWPL-u, nawet lekko na-wyrost.

#14 Maksymowicz: "Oczywiście,

Maksymowicz: "Oczywiście, sposób okazania przez AWPL niezadowolenia co najmniej dziwił. Ale przekaz medialny AWPL nigdy nie był i nie jest mocną stroną tej partii. To słoń w składzie porcelany."
Przekaz partii może się pani redaktor nie podobać, kwestia gustu. Podobnie zresztą jak uroda bluzeczek, które nosi pani redaktor, a które mogą razić niektórych widzów Wilnoteki.
Polityka to nie pokaz mody. To najczęściej twarde zmagania, szczególnie trudne, gdy ze wszystkich stron na AWPL spada masa niezasłużonej krytyki - za absolutnie wszystko i oskarżanie o wszystko co najgorsze.
W tej sytuacji liderzy AWPL muszą mówić mocno i jasno TAK-TAK albo NIE-NIE. Nie ma tu miejca na łzawe sentymenty czy poetyckie przenośnie. I tak właśnie mówi Tomaszewski.
Pani redaktor może to nie odpowiadać, ale na szczęście ten przekaz trafia do dziesiątek tysięcy wyborców i sympatyków polskiej partii, którzy nie są tak przeintelektualizowani i czepialscy jak Edyta Maksymowicz.
Więc nawet jeśli to "słoń w składzie porcelany" to na szczęście jest to słoń duży, budzący szacunek, silniejszy od wielu kręcących się wokół hien, świadomy swego znaczenia i roli.

#15 Maksymowicz: "Jeśli AWPL nie

Maksymowicz: "Jeśli AWPL nie wynegocjuje zmian i korzystnych rozwiązań, zasadne stanie się pytanie: Po co w tej koalicji byli?"
Nie uważam pani redaktor za frajera, ale niestety czasami pisze ona jak frajer. AWPL weszła do koalicji i jest w niej dla realizacji programu, dla poprawy położenia polskiej mniejszości. Tomaszewski nie pozostawia złudzeń, że to właśnie jest najważniejsze, a nie władza sama w sobie czy przyznane stanowiska.
Jednak w koalicji AWPL jest tylko jedną z czterech partii i do tego najmniejszą. Jeśli nie ma i nie będzie woli politycznej socdemów, uspaskichowców i paksasistów - to żadnych istotnych zmian nie będzie, choćby się posłowie, ministrowie i prezes AWPL dwoili czy troili.

#16 A ja pytam - dlaczego pan

A ja pytam - dlaczego pan prezydent Rzeczypospolitej przyjechal na swieto do kraiku w ktorym nienawidza Polakow? Moze zamiast okazywania przyjazni i checi do wspolpracy trzeba postawic wysoki plot wzdloz granicy z nadpisem TU KONCZY SIE CYWILIZOWANA EUROPA. ???

#17 Artykuł przydługi, ale można

Artykuł przydługi, ale można go streścić: Lietuvisi z zasady nie lubią Polaków, a już szczególnie tych Polaków mieszkających na Litwie. Jak zwykle pozorują dialog, ale twardo prowadzą kurs ku ich asymilacji i lituanizacji. Przyjęli AWPL do koalicji nie po to, by rozwiązywać tzw. polskie postulaty, ale aby "przypodobać się" Warszawie, licząc na jej większe zaangażowanie we wspólne programy energetyczne i gospodarcze. Sytuacji Polaków na Litwie lietuvisi absolutnie nie zamierzają polepszać, a wręcz odwrotnie. Kropka.

#18 Kim jest ten po lewej Naszej

Kim jest ten po lewej Naszej Prezydentowej?
taki szczun a juz ..okulary nosi?

#19 Grybauskaite chce zeby gora

Grybauskaite chce zeby gora nie tyko przyszla, a jeszcze uklekla

#20 NA KOMPLEKSY LITEWSKIE JUŻ

NA KOMPLEKSY LITEWSKIE JUŻ NIE MA LEKARSTWA . ROZMAWIAĆ OCZYWIŚCIE TRZEBA - ALE JAK NARAZIE ROZMOWA Z LITWINAMI TO PZRELEWANIE Z PUSTEGO W PRÓŻNE - NIC NIE DAJE .

#21 "Nie przyszła góra do

"Nie przyszła góra do Mahometa, Mahomet przyjdzie do góry."
Pani prezydent G. wydaje się być górą nie do przeskoczenia,

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.