Minister Trečiokas: eksperci a nie politycy powinni pierwsi wejść na budowę EA w Ostrowcu


Fot. occrp.org
Minister środowiska Litwy twierdzi, że na miejsce budowy elektrowni atomowej w Ostrowcu w pierwszej kolejności powinni trafić eksperci z Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, a nie litewscy politycy. Zdaniem Kęstutisa Trečiokasa, gdyby przedstawiciele władz Litwy udali się na Białoruś w celu przekonania się o bezpieczeństwie ostrowieckiej siłowni i omawiali tę kwestię z prezydentem Białorusi, kraj ten mógłby to wykorzystać do swoich celów - "wynik byłby wyłącznie propagandowy".
"Bardzo by tego chcieli. Przedstawiliby, że oto przyjechali, przekonali się, że wszystko dobrze tu robimy i wówczas nasze wysiłki byłyby głosem wołającego na pustyni. Znając naszych partnerów i ich zasady gry politycznej, powinniśmy być bardzo ostrożni. Zależy nam na kontaktach, ale jest pewna kolejność, pewien tryb, jest praktyka miedzynarodowa. Z łatwością moglibyśmy zorganizować wizytę w elektrowni atomowej w Ostrowcu, wynik jednak byłby wyłącznie propagandowy. Nie możemy sobie na to pozwolić. Chodzi nam o to, by zostało osiągnięte porozumienie na szczeblu ekspertów i konwencji, by uwypuklono problemy, podjęto się zobowiązań. Przede wszystkim zaś chodzi nam nie o to, żebyśmy jechali do prezydenta Łukaszenki, a by eksperci zostali wpuszczeni na terytorium elektrowni. Politycy potem będą mogli wykonać swoją pracę" - powiedział minister K. Trečiokas w wywiadzie dla rozgłośni radiowej "Žinių radijas", we czwartek, 28 lipca.

Minister wyraził nadzieję, że incydenty na budowie elektrowni atomowej w Ostrowcu zmuszą do refleksji również stronę białoruską: "Ten incydent... Tak naprawdę dobrze, że do niego doszło. Sami zapewne zdadzą sobie sprawę z tego, że pośpiech jest w tej sytuacji rzeczą nierozsądną. I społeczność międzynarodowa może zwróci wreszcie baczniejszą uwagę".

K. Trečiokas powiedział, że ostrowiecka siłownia jądrowa jest projektem geopolitycznym i ma nadzieję, że budowana przy samej granicy z Litwą elektrownia nigdy nie zacznie działać.

"To nie jest obiekt energetyczny w dosłownym tego słowa znaczeniu. To decyzja geopolityczna. Taka swego rodzaju pogróżka, straszak na Litwę: tacy oto zadufani jesteście, to damy wam nauczkę, ustawimy pod bokiem groźną "beczkę". Mam nadzieję, że nie wszystko jeszcze stracone i tego projektu nie będzie - podobnie jak w obwodzie kaliningradzkim, gdzie budowa elektrowni została wstrzymana. To ignorowanie wymogów, te naruszenia konwencji nie umkną niezauważone i opinia międzynarodowa wcześniej czy później zwróci na to uwagę" - powiedział minister K. Trečiokas.

Na podstawie: ziniuradijas.lt