Nowy rok szkolny - nowe wyzwania


Fot. Waldemar Dowejko
1 września w szkołach polskich na Litwie naukę rozpocznie około 11,5 tys. uczniów, w tym w klasach pierwszych - 1060. Liczba uczniów jest od kilku lat stabilna, choć - nie ma co ukrywać, "rezerwy" jeszcze są: w Wilnie z trojga dzieci z polskich rodzin do polskiej szkoły uczęszcza jedno. Sytuacja szkół już się wyklarowała, absolutna większość szkół średnich uzyskała status gimnazjum. Społeczności szkolne stoją teraz przed kolejnym wyzwaniem - żeby przetrwać, szkoła polska musi się stać najlepsza, a przynajmniej - bardzo dobra.
"Zaczynamy nowy rok szkolny z wiarą, że nie zważając na wszelkie niepomyślne wiatry, szkolnictwo polskie na Litwie trwa i rozwija się. Możemy się szczycić tym, że 36 z 40 naszych szkół średnich pomyślnie przeszło proces akredytacji i uzyskało status gimnazjum. Przypomnę, zgodnie z początkowym planem i pierwotnymi kryteriami, status gimnazjum mogło uzyskać tylko 13 szkół polskich. Przekreśliłoby to możliwość uzyskania średniego wykształcenia w języku ojczystym we wszystkich praktycznie osiedlach Wileńszczyzny - dzieci zmuszone byłyby iść do szkół litewskich. Zachowanie szkół jest więc niewątpliwym sukcesem" - uważa Józef Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie "Macierz Szkolna".

Józef Kwiatkowski zaznacza, że uzyskanie statusu gimnazjum nie było zwykłą formalnością - szkoły musiały spełnić cały szereg wymogów, zaczynając od kontroli uczęszczania na lekcje, kończąc na liczbie absolwentów wstępujących na wyższe uczelnie. Komisje akredytacyjne sprawdzały stan materialny szkół, wyposażenia w komputery i nowoczesne środki kształcenia. "Dyrekcje, nauczyciele, ale też samorządy rejonowe musiały solidnie popracować, żeby sprostać wymogom. Fundament został więc założony: mamy dobrze wyposażone pracownie, wyremontowane budynki szkolne, nowocześnie i estetycznie urządzone klasy. Teraz trzeba zadbać o jakość i treść nauczania i... pozyskać uczniów. A to niestety zależy nie tylko od naszych chęci i wysiłków - wciąż aktualny jest problem emigracji i demografii" - mówi prezes "Macierzy Szkolnej".

Liczba uczniów w polskich szkołach mniej więcej od siedmiu lat jest stabilna - około 11,5 tys. Według wstępnych danych, 1 września do klas pierwszych przyjdzie około 1 060 siedmiolatków. Jest to ponad 3 proc. ogółu uczniów klas pierwszych w skali całego państwa. Co prawda, były czasy, kiedy w klasach pierwszych w mieliśmy 2 400 uczniów, a ogółem w polskich szkołach - 22 tys. uczniów...

W obecnej sytuacji można o tym chyba tylko marzyć, ale jest jeszcze o co, a raczej - o kogo walczyć. W rejonie wileńskim do polskich szkół uczęszcza ośmioro z dziewięciorga dzieci z polskich rodzin, w rejonie solecznickim - dwoje z trojga, w Wilnie natomiast zaledwie jedno z trojga. Prezes "Macierzy Szkolnej" Józef Kwiatkowski mówi, że da się taki stan rzeczy wytłumaczyć: "W Wilnie nie ma możliwości bezpośredniego dotarcia do polskich rodzin. O ile w podwileńskich rejonach Polacy mieszkają w zwartych skupiskach, gdzie wszyscy się z reguły znają, w Wilnie Polacy są rozproszeni, mają sąsiadów Litwinów, pracują też raczej w środowisku litewskim. Proces integracji, który ostatecznie prowadzi do asymilacji, w Wilnie jest więc największy. O ile na wsi nauczyciel może osobiście odwiedzić każdą rodzinę, w Wilnie jest to raczej niemożliwe. Do polskich szkoł trafiają więc tylko dzieci z takich rodzin, które same się zgłosiły. W stolicy jest też więcej rodzin mieszanych. Z reguły, jeśli jeden z małżonków jest Litwinem, drugi - Polakiem, językiem domowym rodziny jest litewski i dziecko idzie do szkoły litewskiej".

"Przekonać rodziców do oddania dziecka do polskiej szkoły może tylko jej wysoki poziom. Szkoła polska jest dobra i konkurencyjna - niby tyle o tym mówimy, piszemy o tym, ale informacja ta nadal nie do wszystkich dociera. A przecież spośród 45 szkół Wilna polskie są w pierwszej 20" - Józef Kwiatkowski uważa, że teraz, kiedy szkoły uzyskały już status gimnazjum, muszą pójść za ciosem i zrobić wszystko, żeby zadbać o treść nauczania, o wysoki poziom kształcenia, doskonalenie kadry pedagogicznej. 

Niestety kadra pedagogiczna jest bolączką współczesnej szkoły na Litwie, nie tylko polskiej. Młode zdolne osoby nie widzą siebie w zawodzie nauczyciela. Brakuje nauczycieli klas początkowych, nie wspominając o nauczycielach fizyki czy biologii. Nierzadkie są przypadki, gdy ten sam nauczyciel pracuje w trzech szkołach. "Ministerstwo Oświaty niby o tym wie, ale rozwiązań - nie ma, drepcze w miejscu: to wprowadza kadencje dla dyrektorów, to przedłuża rok szkolny o dwa tygodnie. Można go wydłużyć nawet o miesiąc, ale wynik będzie ten sam, bo kardynalnych zmian programowych w systemie edukacji nie ma. Według wskaźników badań postępów uczniów w porównaniu z innymi państwami świata jesteśmy na końcu listy, a przecież Estonia - państwo z tego samego regionu, mniejsze niż Litwa, jest w pierwszej dziesiątce - może warto sprawdzić, jakie mają rozwiązania?" - mówi Józef Kwiatkowski.

Można jedynie przypuszczać, ilu uczniów straciły szkoły polskie w Wilnie w związku z wprowadzonym w tym roku przez stołeczny samorząd nowym trybem zapisów dzieci do szkół. Dotychczas rodzice lub opiekunowie mogli to załatwić w sekretariacie szkoły. W tym roku musieli rejestrować się w ogólnym systemie elektronicznym od 1 marca do końca maja. Niestety system zawiódł: w końcu sierpnia około tysiąca dzieci w Wilnie wciąż nie było przydzielonych do żadnej szkoły.

Janina Wysocka, dyrektor Progimnazjum im. Jana Pawła II w rozmowie z Wilnoteką przyznała, że z powodu problemów z systemem szkoła straciła przynajmniej kilkoro uczniów. "Sporo dzieci jest obecnie pod opieką dziadków, którzy nie mają dostępu do Internetu, nie mają elektronicznej bankowości - zdarzało się więc, że nie mieli możliwości zapisania dzieci do szkoły. Zgłosiła się do nas też rodzina z Ukrainy, która nie ma jeszcze zgody na stały pobyt na Litwie i w związku z tym rodzice nie mogli zapisać swoich dzieci do szkoły. Gdyby funkcjonował system taki jak poprzednio, nie byłoby żadnych problemów: dziewczynki uczęszczałyby do szkoły, a rodzice z czasem załatwiliby wszystkie formalności. System elektroniczny wydłużył nam proces zapisów do szkoły o trzy miesiące. A ponadto, teraz nie widzimy dziecka, które ma do nas przyjść, nie możemy porozmawiać z jego rodzicami. Naprawdę nie ułatwiło to nam pracy. Mer zresztą przekonał się, że nie wszystko funkcjonowało tak jak powinno i dlatego podczas konferencji dyrektorów dziękował szkołom za zaangażowanie" - Janina Wysocka zaznaczyła jednak, że Progimnazjum im. Jana Pawła II ma skompletowane cztery klasy pierwsze po 25-26 uczniów w każdej. 

Od nowego roku szkolnego we wszystkich szkołach początkowych na Litwie będą obowiązywały ujednolicone programy nauczania języka litewskiego. W praktyce oznacza to, że uczeń klasy pierwszej w szkole polskiej, rosyjskiej i litewskiej będzie się uczył według tego samego programu, z tych samych podręczników. Rasytė Matulevičienė, lituanistka w Gimnazjum A. Krepsztul w Butrymańcach nie ukrywa, że nauczyciele mają w związku z tym wiele obaw.

"Nauczyciele klas początkowych są zaniepokojeni, gdyż poziom znajomości języka litewskiego wśród uczniów, dla których jest to język ojczysty i uczniów ze szkół mniejszości narodowych jest nieporównywalny - zasób wiedzy językowej w szkołach mniejszości narodowych jest znacznie uboższy. Nawet dzieci, które przychodzą do szkoły z grup przygotowawczych, nie mają tak bogatego słownictwa, jakie powinny mieć. Oczywiście wynikają z tego problemy: dziecko otwiera podręcznik i widzi tam wiele nieznanych mu wyrazów. Zgodnie z metodyką, nie można jednocześnie podawać wielu nieznanych słów - maksymalnie 10-12. Zapamiętać więcej jest trudno. Ponadto uczeń ma i inne przedmioty, które musi opanować. Nie zawsze też w domu jest ktoś, kto może mu pomóc w nauce. Potem, już w starszych klasach, kiedy uczniowie zaczynają uczyć się pisania wypracowań, ubogie słownictwo uniemożliwia składne przelanie swoich myśli na papier. Nowy program nauczania wymaga od ucznia naprawdę wiele sił i konsekwentnej pracy" - w rozmowie z Wilnoteką powiedziała lituanistka z Butrymańc.

Józef Kwiatkowski mówi, że ujednolicenie programów nauczania języka litewskiego już od pierwszej klasy jest dużym błędem litewskiego resortu edukacji: "Gdzie to jest widziane, żeby metody nauczania języka obcego i ojczystego były takie same? O litewskim nie możemy powiedzieć, że to dla nas zupełnie obcy język, ale faktem jest, że dziecko z rodziny nielitewskiej, w której na co dzień używa się języka polskiego czy rosyjskiego i dziecko z rodziny litewskiej, już na starcie, w pierwszej klasie, są stawiane w nierównej sytuacji. W Wilnie dzieci może bardziej są osłuchane z językiem litewskim, natomiast poza Wilnem raczej nie słyszą tego języka. Nawet mistrz świata, sprinter Usain Bolt gdyby startował na dystansie dłuższym o 10 m od przeciwników, też by nie wygrał... Nie zastanawiamy się nad losem dziecka, jakie to będzie miało dla niego konsekwencje, że może się zniechęcić, stracić motywację do nauki".

Cóż, edukacja to trudna działka, uprawianie której wymaga pracy, konsekwencji, aktywności, pomysłowości, czasami - jak pokazuje doświadczenie szkolnictwa polskiego na Litwie - uporu i oporu. I oby nam tego nie zabrakło w nowym roku szkolnym!

Na podstawie: inf. wł.