Pamiętam…


Zdjecie śp. Marii i Lecha Kaczyńskich przy Sejmie RP, 2010 r., fot. K. Biersztańska
Stolica witała i żegnała tych, którzy zginęli pod Smoleńskiem.
Dziś mija rok od dnia, w którym dobiegła nas straszna wiadomość o katastrofie samolotu i śmierci osób reprezentujących najwyższe organy państwowe. Uroczystości żałobne trwają w całej Polsce, najważniejsze w Warszawie: na płycie Lotniska Wojskowego Okęcie, na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, w Archikatedrze Warszawskiej. Każdy na swój sposób przeżywa i wspomina tamten tydzień wielkiej narodowej żałoby. Również postanowiłam odtworzyć w pamięci ten smutny tydzień, w którym Warszawa żyła zupełnie innym rytmem.

Warszawa w żałobie

W tamto sobotnie przedpołudnie, 10 kwietnia, na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, pod Pałacem Prezydenckim zebrały się tłumy ze zniczami i kwiatami. Nikt ich tam nie zwoływał. Polacy w skupieniu i ciszy pogrążali się w żałobie po stracie tych, którzy zginęli w katastrofie samolotu TU-154. Cisza w tramwajach, na ulicy. Wielki hołd oddany tragicznie zmarłym przed Pałacem Prezydenckim był przejawem ludzkiego bólu i cierpienia. Stos kwiatów, plac pełen zniczy, flag i zdjęć. Harcerze od początku pełnili tam wartę, a ochrona wpuszczała wszystkich, którzy chcieli się wpisać do księgi kondolencyjnej. Z godziny na godzinę ludzi było coraz więcej, a wraz z nimi zwiększała się ilość zniczy, kwiatów i łez. Tak było przez całą noc z soboty na niedzielę. Tłum się nie zmniejszał. Jedni przychodzili, inni po godzinach modlitwy szli do swoich domów. Mieszkańcy stolicy wracali przed Pałac Prezydencki każdego następnego dnia. Warszawa płakała po Prezydencie, a wraz z nią cała Polska.
Niedziela zaczęła się spokojnie. Puste ulice, tramwaje, autobusy. Pod Pałacem Prezydenckim trudno już było się przecisnąć. Jedni się kłócili, bo chcieli podejść bliżej pałacu, inni stali w ciszy, a znicze i kwiaty przekazywali harcerzom, którzy zaczęli ten nieład zniczy i kwiatów doprowadzać do porządku. Równo o 12.00 w południe wszystko ucichło. Wszystko oprócz syren i kościelnych dzwonów. Minutą ciszy uczczono pamięć tych, którzy zginęli. Msza święta w kościele św. Anny zaczęła się również minutą ciszy, bił tylko dzwon dla tych, po których zostały wspomnienia, plany i marzenia. Dla tych, którzy sami już nie wrócą.

Powrót Prezydenta

O godzinie 15.00 na warszawskim lotnisku wojskowym wylądował samolot z ciałem pierwszej zidentyfikowanej osoby - Prezydenta RP Lecha Aleksandra Kaczyńskiego. Kondukt żałobny przejechał ulicami stolicy. Niektórzy na trasie przejazdu konduktu utknęli przypadkiem, bo tramwaj dalej nie jechał, ale większość przyszła, aby oddać hołd Prezydentowi. Przyszli z kwiatami, zniczami, flagami. Na twarzach był smutek, a w oczach łzy. Nikt nie zważał na przejeżdżające samochody. Ludzie ustawiali się wszędzie tam, gdzie można było widzieć przejeżdżające auta konduktu. Tuż przed przejazdem konduktu było gwarno, a policja starała się opanować ten ogromny tłum ludzi. Gdy zabrzmiały syreny, mężczyźni zdejmowali czapki z głów, dziennikarze robili zdjęcia. Niektórzy szlochali, jakby stracili kogoś bliskiego. W ten sposób Polacy odprowadzili Prezydenta do pałacu, w którym mieszkał i pracował przez ostatnie lata. Żandarmeria wojskowa ustawiła barierki i już nie można było podejść blisko i spontanicznie postawić tam zniczy. Teraz trzeba było go oddać harcerzom, którzy z pomocą straży czuwali nad tym, by sprzątnąć już spalone znicze, postawić nowe.
"Jestem tu od poniedziałku i codziennie od rana najpóźniej do godziny 23 pomagam w sprzątaniu zniczy i kwiatów" - mówił Piotrek, harcerz z „Zawiszy”. "Gdy dowiedziałem się o tej tragedii, nie mogłem w to uwierzyć, myślałem, że to kiepski żart. Nasz kraj stracił elitę".

Hołd studentów 

Następnego dnia zajęcia w szkołach i na uczelniach zaczęły się minutą ciszy. Po zajęciach warszawscy studenci poszli ze zniczami pod budynek sejmu i pod Pałac Prezydencki, natomiast wieczorem spod pomnika Żołnierzy Armii Krajowej wyruszył Akademicki Marsz Pamięci. Kilka tysięcy studentów, trzymając zdjęcia ofiar, znicze, flagi i kwiaty szło spod sejmu do kościoła akademickiego pod wezwaniem św. Anny. Szli w milczeniu ulicami Śródmieścia. Przechodnie dołączali do studenckiego marszu. Mieszkańcy wychodzili na balkony. Wszędzie powiewała biel i czerwień. Wieczór był ciepły i pochmurny, ale nie padało. Marsz zakończył się mszą świętą, kościół był wypełniony po brzegi.

Stolica wita Pierwszą Damę

Wtorek rozpoczął się słonecznie. Ulice były gwarne i wszędzie przemieszczał się tłum ludzi, zajętych własnymi sprawami, lecz na Krakowskim Przedmieściu, koło Pałacu Prezydenckiego jakby czas się zatrzymał - w sobotę o godz. 8.56. Tu na bok schodziły codzienne sprawy i troski. Wszyscy przyszli tam, aby oddać hołd Prezydentowi i przywitać Pierwszą Damę - Marię Helenę  Kaczyńską z domu Mackiewicz. 13 kwietnia Polacy byli jakby bardziej skupieni i spokojni, bo to właśnie tego dnia trumny z ciałami Pary Prezydenckiej miały być wystawione w Sali Kolumnowej Pałacu Prezydenckiego. Od rana ustawiła się kolejka, każdy chciał pokłonić się Lechowi i Marii Kaczyńskim. Gdy tylko samolot wylądował na warszawskim lotnisku, ludzie z tulipanami wyszli na ulice, aby na trasie przejazdu konduktu przywitać Pierwszą Damę. Przed samochód, który wiózł trumnę rzucano setki kwiatów. Po południu wystawiono trumny i w kilka minut ustawiła się kolejka sięgająca aż za Kolumnę Zygmunta. Mimo zapadającego mroku się nie zmniejszała.

Wrócili do Ojczyzny

W środę w Warszawie wylądował kolejny samolot, tym razem z 30 ciałami katastrofy pod Smoleńskiem. Stolica czekała na nich. Dzień był podobny do poprzednich. Zaduma. Następnego dnia, w czwartek, do kraju wrócił ostatni prezydent na uchodźctwie Ryszard Kaczorowski, którego pogrzeb z honorami odbył się w poniedziałek 19 kwietnia. Aby powitać prezydenta Kaczorowskiego, na trasę przejazdu konduktu wyszło wiele osób, w większości starszych. Trumnę wystawiono na widok publiczny w Belwederze. Na telebimie przed Belwederem wyświetlono film o życiu i działalności Ryszarda Kaczorowskiego. Na twarzach ludzi była zaduma, wielu rodziców tłumaczyło dzieciom, co to za postać i dlaczego trzeba oddać mu hołd. W piątek do kraju wróciły kolejne ofiary. Może mniej znane, ale duch narodowej tragedii nie ustępował ze stolicy. Żałoba była ciągle obecna w atmosferze tego miasta i jeszcze długo nie zniknęła z ulic Warszawy.

Dziś wszystko wróciło. W rok po tych strasznych, smutnych i przejmujących wydarzeniach.