Panie Anie i wileńskie pierniki


Tu powstaje "kaziukowa serca", ale już z litewskimi napisami... Fot. wilnoteka.lt
Jakież to Kaziuki bez piernikowego serca, a z drugiej strony - jakiż tak naprawdę powinien być ten piernik? Już pomijając zdobnictwo i fantazyjne napisy, ornamenty - jaki ma być w smaku i czym się wyróżnia ten tradycyjny, nasz, wileński - miękki czy twardy, bułowaty czy też kruchy? Brązowy czy różowy, a może biały - lukrowany na brąz? Pytając mieszkańców różnych zakątków Wileńszczyzny, a nawet Polski, w zależności od ich wieku, możemy otrzymać też różne odpowiedzi. Ktoś będzie rozpamiętywał miodowe aromaty, ktoś przypomni kościelne festy i panie z walizeczkami, pełnymi nie tylko serc, ale i pistoletów, koników, aniołków. Inny zatęskni za tym białym, twardym jak suchar lub różowym, którego to mama czy babcia nie chciały nam kupić w dzieciństwie "bo chemiczny". W pewnej wileńskiej rodzinie przetrwała jednak ta dawna, przedwojenna receptura kresowego piernika, którą przechowały i do rangi litewskiego dziedzictwa kulinarnego podniosły dwie Anny - świekrowa i synowa, jak się na Wileńszczyźnie mawia, zaś głównym producentem stał się ich syn i mąż - Alvydas, po ojcu Litwinie - Griškevičius, ale w duszy - nasz wileński Gryszkiewicz.
Pani Anna z domu Czeszun pamięta jeszcze piekarnię swego dziadka przy Wileńskiej nieopodal Zielonego Mostu (dziś w pobliżu tego miejsca stoi gmach Litewskiej Opery i Baletu), gdzie przed wojną też wypiekano piernikowe smakołyki. Potem wojna, bombardowania, ucieczka na wieś - i tak już pozostało, aż pani Anna wróciła do Wilna i wyszła tu za mąż. Poniekąd "w posagu" dostała od mamy stary rodzinny przepis na pierniki, by sobie dorobić w wolnej chwili - i tak się zaczęło... Wkrótce do pomocy stanął młodszy syn Alvydas, a potem także synowa - również Anna. 

Wspomnienia pani Anny-seniorki to żywa historia wileńskiego piernika w minionym półwieczu, gdy to upowszechniły się nawet... pierniki bez miodu, będącego wszak fundamentalnym składnikiem! Zapewnia on piernikom nie tylko smak, ale i długowieczność (stąd "stary piernik", jak też litewska nazwa "meduolis"). W czasach Litwy Sowieckiej to jednak szkoda było miodu i masła, podobnie jak dobrze spalonego karmelu na tak "wypasione" smakołyki na sprzedaż, a że kupowano dosłownie wszystko, pojawiła się wersja "kryzysowa" - biały (ew. różowy) piernik. Ponoć były takie już przed wojną, ale wówczas były to "smakowe" pierniki: biały (czasem zielonkawy) zaprawiano miętą, różowy - malinami lub żurawiną (zależy co jeszcze do Kaziuka w spiżarni przetrwało).

Niektórzy badacze twierdzą, że prawzór wileńskiego piernika przywędrował do nas jednak ze Wschodu, nie z Zachodu. Bliżej mu ponoć do słynnych "prianików" (od "prianosti" - przyprawy, zwykle korzenne) z Tuły, niż do tych toruńskich, wywodzących się z niemieckiej tradycji, upowszechnionej od Torunia i Gdańska aż po Rygę i Inflanty. Niby to we wsiach Starowierów rozsianych po Wileńszczyźnie kształtowała się lokalna specyfika wileńskiego piernika, chociaż tak naprawdę już w najstarszych zachowanych przepisach (np. w wydanych ostatnio zapiskach z dworu Radziwiłłów) czy to "Kucharce litewskiej" Wincentyny Zawadzkiej pierniki królują w różnych postaciach i nie tylko jako świąteczny, bożonarodzeniowy smakołyk. 

Oddzielną historią, będącą ciekawym fragmentem dziejów przedsiębiorczości na Litwie, jest sprawa handlu takimi piernikami w czasach sowieckich zakazów i nakazów. Piekło się w domu, sprzedawało - zwykle z walizki na festach, zanim jakiś "uczastkowy", czyli dzielnicowy, nie skonfiskował. Po upadku komunizmu pojawiły się nowe obwarowania - wszelkie licencje oraz certyfikaty, bez których coraz trudniej było zajmować dobre miejsca na wszelakich jarmarkach. Wtedy też zapadła decyzja, że czas już skończyć z tym piernikowym "undergroundem" i "zalegalizować" produkcję, zainwestować we własną piekarnię. Tak się odrodziła w trzecim pokoleniu tradycja piernikowego biznesu rodu Czeszunów. Już pomagają w nim także dzieci państwa Anny i Alvydasa - Emilka i Piotrek, a więc będzie komu przekazać rodzinne przepisy oraz tajniki Wileńskiego Piernika...

Zdjęcia: Jan Wierbiel
Montaż: Paweł Dąbrowski