Polska w Litwie - Litwa w Polsce


Šarūnas Liekis, dziekan Wydziału Nauk Politycznych i Dyplomacji Uniwersytetu Witolda Wielkiego w Kownie, fot. DELFI.lt
"IQ"/ Delfi.lt, 08.01.2011 r.
Polska i Litwa przez stulecia pozostawały sojuszniczkami sprawdzonymi w wieloletnich bojach. W XX w. jednak ich drogi się rozeszły. Nie tylko z powodu nacjonalizmu, podejrzeń, wzajemnego nieposzanowania, ale też poglądu na wspólne dziedzictwo i historię.
Śmiało można twierdzić, że różne interpretacje przeszłości, indoktrynacja okresu międzywojennego na Litwie, stereotypy oraz umacniające ideologizację, a pielęgnowane przez ówczesną dyktaturę narodowców wizje teraźniejszości, przyszłości i przeszłości głęboko zakorzeniły się w podświadomości społeczeństwa i polityków. Antypolskie stereotypy narodowców były potem szczególnie hołubione przez sowieckich ideologów oraz działaczy partyjnych i wyjątkowo rozpleniły się w głowach polityków, mających doświadczenie technokratów.

Pułapki tożsamości


Politycy prawicowi traktują naród jako całokształt o wymiarze mistycznym. Chętnie używają takich określeń, jak „interes narodowy“, z kolei egoizm narodowy w stosunkach międzynarodowych uznają za szlachetną, naturalną i nieuniknioną postawę. Jednostka czy grupa jednostek powinna uznać wyższość narodowych interesów  większości. Często jednak zapominamy, że dzisiejsze narody mają bardzo krótką historię.

W Europie Zachodniej procesy kształtowania się narodów przebiegały w XVIII-XIX w., w Europie Środkowo-Wschodniej rozpoczęły się dopiero pod koniec XIX w. i na początku XX w. Po rozpadzie imperiów nabrały tempa. Przetrwały jednak zasadnicze różnice między tymi narodami, które zachowały swoje elity z poprzednich form tożsamości, przede wszystkim narody wielostanowe (Węgrzy, Polacy, Niemcy), oraz tymi, którym to się nie udało i zaczęły tworzyć kontrelity, budzące świadomość potencjalnych rodaków (Słowacy, Litwini, Łotysze i in.). W odróżnieniu od Litwinów Polacy nie mieli takich „budzicieli“. W Polsce kultura dawnych elit, podobnie jak same elity, przeszła pomyślną transformację i uzyskała nowe formy - stała się integralną kulturą także wyzwolonych z pańszczyzny chłopów, a nawet mówiących innymi językami i mających odmienne pochodzenie mieszczan.

Nowy naród litewski trafił do kategorii niehistorycznych, o słabych tradycjach, gdyż w nowoczesność wkroczył z dziedzictwem kulturowym pańszczyzny. Politykujące litewskojęzyczne nowe kontrelity w końcu XIX i na początku XX w. odepchnęły (z niedużymi wyjątkami) tradycyjne elity szlacheckie i mieszczańskie oraz ich dziedzictwo. Społecznie ograniczona, chłopska Litwa stworzyła tylko częściowo żywotne i silne państwo, uprawiające mało nowatorską, raczej naśladującą carską Rosję politykę konserwatywną. Określone przez Jonasa Basanavičiusa ramy tożsamości pozostawały w wyraźnym konflikcie z dawną stanową tożsamością, która była znacznie bardziej otwarta na nowe warunki w Polsce niż na Litwie.

Dangiras Mačiulis w monografii poświęconej polityce kulturalnej państwa litewskiego podkreślił, że pielęgnowanie kultury narodowej (wiejskiej w swojej formie) było rozumiane jako umacnianie politycznej niezależności kraju, jako przeniesienie walki do sfery kulturalno-lingwistycznej. Swoiście określony przez reżim polityczny narodowców czynnik narodowy stał się ogromną wartością i miarą wszystkiego.

Taka tradycja, niewymagająca konsekwentnego spoglądania w przeszłość, dała iluzję konsekwentnego rozwoju nowej litewskiej kultury, proponując niehistoryczną wizję wieczystości kultury narodowej. Ta tradycja, budząca poczucie dumy narodowej, była wygodna dla opartego na ideologii nacjonalizmu reżimu narodowców. Uwolnienie się od obcych wpływów zostało uznane za najważniejszy warunek pomyślnego dążenia do niepowtarzalności narodowej i kulturowej, co z kolei sprzyjało umacnianiu dominacji litewskiej wspólnoty etnokulturowej. Takie postawy rodziły ksenofobię i popychały w kierunku nie tylko kulturowej, ale też etnicznej i społecznej samoizolacji. Opierając się na tak ukształtowanej za rządów narodowców świadomości, trudno było odnaleźć Litwinów w historii Litwy. Takie założenia polityki i tożsamości stworzyły litewską tożsamość, która nie ma nic wspólnego z Wielkim Księstwem Litewskim i obecną Republiką Litewską.

Polacy nie służyli Litwie?

Jak działały takie założenia, doskonale ilustrują niektóre przykłady. Tak na przykład w wojsku litewskim znalazł się tylko jeden generał, który czynnie uczestniczył w I wojnie światowej, Silvestras Žukauskas. W polskim wojsku podczas walk z sowietami (1920 r.) służyło 92 generałów, którzy mieli za sobą służbę w armiach Rosji czy Austro-Węgier. W tworzących się polskich siłach zbrojnych w 1920 r. doliczono się aż 9 generałów pochodzących z terenów litewskich, pomijając przy tym Józefa Piłsudskiego. Wszyscy wywodzili się z obszarów, do których pretendowała Litewska Rada (Taryba): Józef Świętorzecki, Bolesław Bohusz-Siestrzeńcewicz, Juliusz Karol Wilhelm Józef Rómmel (vel Rummel), Aleksander Romanowicz, Henryk Minkiewicz, Jan Jacyna, Edmund Kessler, Lucjan Żeligowski, Bronisław Bohaterewicz.

Sylwester Żukowski stał się Silvestrasem Žukauskasem, podobnie mogło stać się z Aleksandrem Romanawiczem, Lucjanem Żeligowskim czy Edmundem Keslerem. A gdzie tysiące innych oficerów? Niestety, dla nich wszystkich nowo ukształtowana przez narodowców wizja Litwy, zerwane więzi z WXL i jego elitami nie wyglądały atrakcyjnie.

Jednym z tych, którzy wstąpili do wojska litewskiego, był medyk, warszawianin Wacław Jaroszek (Vaclavas Jarošekas). W latach I wojny światowej służący w szpitalu wojskowym w Rosji, a żonaty z krewną Juozasa Tumasa-Vaižgantasa, przybył na Litwę i w marcu 1919 r. zaciągnął się na ochotnika do wojska litewskiego. Pomagał przy zakładaniu pierwszego ruchomego szpitala wojskowego, który później został przekształcony w Kowieński Szpital Wojskowy, jednak kariera kapitana Jaroszka miała smutny koniec. Wplątał się w perypetie miłosne i sprawa ta trafiła przed Sąd Honorowy.

Na mocy wyroku sądu w 1929 r. został wydalony z wojska. Związek miłosny był jednak tylko pretekstem. Prawdziwą przyczyną wydalenia była jego tożsamość. W opinii litewskiego urzędu bezpieczeństwa, był to Polak urodzony w Warszawie, w domu mówiący po polsku i dlatego niepewny. Wiara jego również była podejrzana - nie rzymski katolik, a ewangelik reformowany. Takich jaroszków, którzy oddawali swoje życie za Litwę, a później byli wydalani ze służby wojskowej i państwowej, były setki, jeżeli nie tysiące, gdyż nie mieścili się w pielęgnowanym przez narodowców litewskim modelu tożsamości.

Kto jest winien?

W zaraniu niepodległości Litwy popełniono strategiczne błędy, które zadecydowały o losie państwa i nowego narodu na kilka dziesięcioleci do przodu. Litwę konflikt z Polską kosztował tyle, że pozostała ona sojusznikiem Rosji Sowieckiej przez cały okres międzywojenny. Błędy te nie tylko przeszkodziły w kształtowaniu się antyniemieckiego i antysowieckiego bloku w Europie Środkowo-Wschodniej, ale też mimo woli sprawiły, że Litwa stała się narzędziem Związku Sowieckiego i Niemiec, realizującym antypolskie nastawienie Sowietów.

Pod względem polityki tożsamościowej od tamtego czasu sytuacja niewiele się zmieniła. Egoizm narodowy był i nadal pozostaje przyczyną wszystkich tragedii. Politycy próbują przekonać swoich rodaków, że ich interesy są ważniejsze niż interesy sąsiada, który mówi innym językiem lub nie wyznaje ich mitycznych przypowieści. I od 1990 r. wciąż żywotne na Litwie stereotypy Polski były negatywne. Powielano w nich klisze propagandowe z okresu międzywojennego. Nawet jeżeli jesteśmy skłonni do odrzucenia stereotypów historycznych, to jednak epigoni narodowców z międzywojnia ciągle są niezadowoleni z powodu rzekomo niewystarczającej lituanizacji językowej Litwy, utożsamiają ją z lojalnością wobec państwa i wciąż odwołują się do przedwojennej retoryki. Nie pozostają za nimi w tyle także marginalni współcześni naśladowcy narodowców od Dmowskiego [endecji - przyp. tłum.] w Polsce - lustrzane odbicie narodowców litewskich.

W Polsce ewidentnie też nie brakuje ahistorycznego myślenia, stereotypizacji. Można jednak poczynić zarzuty wobec Rządu Litwy. Pisownia nazwisk w dokumentach, dwujęzyczne nazwy ulic, sytuacja szkolnictwa, kwestie zwrotu ziemi stają się zakładnikami coraz bardziej zideologizowanej postawy, ignorującej dwustronne porozumienia. W Polsce te problemy zostały rozwiązane całościowo. Ponadto samorządność ma tam szerokie uprawnienia, co pobudza inicjatywę lokalną, o czym obywatele Litwy mogą jedynie pomarzyć.

Po przekroczeniu granicy litewsko-polskiej zasadnicze różnice w działaniu samorządów i umacnianej w ten sposób obywatelskości są widoczne gołym okiem, oddalają one Litwę od Polski jeszcze bardziej. Cierpią na tym międzypaństwowe stosunki litewsko-polskie, zaś deklarowane wojskowe i polityczne partnerstwo strategiczne staje się zakładnikiem antypolskiej ideologii.

Wydaje się, że publikacje i wystąpienia litewskich historyków podczas konferencji docierają jedynie do zamkniętego kręgu profesjonalistów, z trudem znajdują oddźwięk i w zasadzie nie wpływają na zmianę utrwalonych klisz, powtarzanych zarówno przez system kształcenia na poziomie szkoły średniej, jak i publicznie wypowiadających się polityków. Mam wrażenie, że pielęgnowane w okresie sowieckim i na emigracji utrwalone wzorce antypolskiej tożsamości, mierzone skalą modelu ustalonego jeszcze przez J. Basanavičiusa, oraz różnice w traktowaniu przeszłości mają decydujący wpływ na działania polityków. Często wszędzie dostrzegane są złe zakusy Polaków, zapomina się z kolei, że to właśnie Polska była największym adwokatem Litwy w dążeniu do członkowstwa w UE i NATO.

Stosunki między Litwą i Polską, poczynając od 2008 r., zaczęły się wyraźnie pogarszać. Obecna sytuacja nawet dość lewicowych dziennikarzy w Polsce zmusza do stwierdzenia, że należy pożegnać się z romantyczną wizją Litwy, którą Litwa mogła w UE pomyślnie wykorzystać do osiągnięcia swoich celów w państwie sąsiednim (Jerzy Haszczyński, Pożegnanie z Litwą naszych marzeń, Rzeczpospolita, 21 października 2010 r.). Pozostaje nam jedynie ubolewać, że państwo litewskie w XX w. nigdy nie potrafiło wykorzystać sentymentów historycznych Polaków do Litwy w celu realizacji swoich dążeń lub interesów. Brzmi to niezbyt przekonywająco, jednak świadczy raczej o zamkniętości i etnocentryzmie znacznej części społeczeństwa litewskiego. Ażeby zauważyć te negatywne tendencje, nie potrzeba nawet działań i wypowiedzi prawicowych, ksenofobicznie nastawionych polityków.

Tak na przykład wiceprzewodniczący sejmowego Komitetu Spraw Zagranicznych Justinas Karosas niedawno potrafił wywołać w Polsce skandal, który prasa litewska próbowała przemilczeć. W wywiadzie dla gazety „Vilniaus diena“ (19 października 2010 r.) Justinas Karosas powiedział: „Polacy znacznie gorzej integrują się z życiem kulturalnym i politycznym Litwy niż, powiedzmy, Rosjanie. Nie znają języka litewskiego. Jeżeli chcą mieszkać na Litwie, powinni się do niej zbliżać, nie zaś oddalać. Uważam, że ci, którzy chcą, by było inaczej, niech jadą do Polski - mamy wolny przepływ ludności“. Podobne wypowiedzi są trudne do wyobrażenia nawet wśród najbardziej ksenofobicznie nastawionych polityków. Na równie ostrą krytykę zasługują również ostatnie propozycje litewskich mężów stanu, by prowadzić politykę mniejszości narodowych na zasadzie parytetu.

Czy jednak można postępować z grupą swoich współobywateli na zasadzie parytetu, dając lub zabierając im prawa w zależności od tego, jaka jest sytuacja w państwach sąsiednich? Czy to nie jest dyskryminacja sama w sobie? Czy ludzie nie stają się zakładnikami? O tym żaden mąż ani niewiasta stanu naszego państwa nie wspomina. Analogie z sytuacją w Polsce są doprawdy nieetyczne i nieodpowiednie, tym bardziej, że sytuacja szkolnictwa mniejszości nie jest polepszana, a pogarszana. Jeżeli nie potrafi się ustąpić w sprawach symbolicznych, czy można mówić o partnerstwie strategicznym? Nie ulega wątpliwości, że nie. Gdzie więc pragmatyzm państwa litewskiego? W  zachodnim rozumieniu tego słowa jego brak.

Szybka poprawa stosunków z Polską jest jednym z najważniejszych zadań, jeżeli jako państwo myślimy o trwałym włączeniu się do polityki Zachodu. To powinna być nie tylko akcja piaru. Nie zapominajmy, że w zaraniu historii cywilizacja Zachodu dotarła do Polski przez Morawy, zaś na Litwę - przez Polskę.


Tłumaczenie: Teresa Dalecka

Šarūnas Liekis jest dziekanem Wydziału Nauk Politycznych i Dyplomacji Uniwersytetu Witolda Wielkiego. Tekst powstał dla magazynu „IQ. Partner "The Economist" na Litwie
.