"Pieszo" na Pohulance. Rok jubileuszowy Polskiego Studia Teatralnego zainaugurowany


Fragment ze spektaklu "Pieszo" w wykonaniu Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie, fot. wilnoteka.lt
Premiera sztuki Sławomira Mrożka "Pieszo" w reżyserii Cezarego Morawskiego zainaugurowała obchody jubileuszu 55-lecia działalności Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie. Spektakl został zagrany na legendarnej scenie Teatru na Pohulance przy pełnej widowni. Publiczność oklaskiwała twórców przedstawienia na stojąco.
Polskie Studio Teatralne w 2015 roku obchodzi 55 rocznicę działalności. Powstało w listopadzie 1960 roku jako Polski Zespół Dramatyczny przy Klubie Pracowników Łączności. Jego pierwszą kierowniczką była Janina Strużanowska, lekarka, przedstawicielka przedwojennej wileńskiej inteligencji. Misją zespołu było wówczas po prostu krzewienie polskiego słowa. Obecnie, jak mówi Lilija Kiejzik, kierownik Polskiego Studia Teatralnego, chodzi już o coś więcej. "Musimy tworzyć sztuki na wysokim poziomie zawodowym, doskonalić warsztat aktorski. Litewskie teatry prezentują poziom światowy, więc musimy być konkurencyjni, żeby nasi widzowie - Polacy, mieli wybór. A że nasz teatr jest potrzebny, widać było dziś na widowni, zabrakło biletów dla wszystkich chętnych".

Nieprzypadkowo obchody jubileuszu Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie zainaugurowane zostały sztuką Sławomira Mrożka. W swoim repertuarze zespół ma pięć sztuk tego autora. Na jednym z przedstawień "Domu na granicy" w Gdyni obecny był sam autor. "Mrożek zawsze jest aktualny" - mówi Lilija Kiejzik.


Z Cezarym Morawskim polski zespół teatralny z Wilna nawiązał kontakt przed ponad 20 laty. Aktor niejednokrotnie uczestniczył w organizowanych w Wilnie festiwalach teatralnych, a w 2014 roku wraz z żoną, Anną Zagórską, poprowadził cykl warsztatów aktorskich dla członków Polskiego Studia Teatralnego. Właśnie podczas tych zajęć zrodził się pomysł wystawienia sztuki "Pieszo". Sławomir Mrożek opublikował ją w 1980 roku. Akcja sztuki toczy się w okresie przełomowym w dziejach Polski: są to ostatnie chwile II wojny światowej i pierwsze dni w nowej, komunistycznej rzeczywistości. Bohaterowie - postaci z różnych środowisk: Ojciec i Syn, Matka i Córka, Superiusz i Pani, Porucznik Zieliński z Drabem podkomendnym, Nauczyciel i Grajek-Ślepiec - idą za posuwającym się frontem, by zderzyć się z nową, powojenną rzeczywistością. Zdaniem Cezarego Morawskiego, temat ten jest wciąż aktualny.

"Współczesny świat spłatał nam niemiłego figla, ponieważ masa konfliktów zbrojnych w świecie spowodowała, że miliony uchodźców przemieszczają się z miejsca na miejsce. Wysoki komisarz ONZ ds. uchodźców ogłosił, że tylko w pierwszej połowie 2014 roku na świecie było około 5,5 miliona uchodźców. To się porównuje do migracji po II wojnie światowej. Codziennie 30 tys. osób opuszcza swoje domy, 46 procent spośród nich to dzieci poniżej 18 roku życia. Kiedy Mrożek publikował swoją sztukę, myśleliśmy, że ten problem mamy już z głowy, ale to nasze przekonanie okazało się nieprawdziwe: za chwilę była wojna bałkańska. Dzisiaj coraz więcej mamy takich informacji o tym, co się dzieje w różnych krajach, na różnych kontynentach. I nagle okazało się, że "Pieszo" Mrożka ciągle jest aktualne. Sprawa uchodźstwa, przemieszczania się, bycia w czasie "po" lub "przed", ta niepewność jutra, tego, co z nami będzie, jaki będzie nasz los, w którą stronę mamy pójść, cały czas jest aktualna" - mówi Cezary Morawski.


Cezary Morawski powiedział Wilnotece, że podczas premiery sztuki "Pieszo" na scenie Teatru na Pohulance widownia reagowała w tych momentach, w których jako reżyser tego się spodziewał i oczekiwał. "Jest to przede wszystkim radość dla aktorów, że ta praca, którą wykonali, została pozytywnie odebrana przez widownię. Oczywiście, dla reżysera także jest to pozytywny sygnał" - powiedział. 


W spektaklu wzięli udział przedstawiciele różnych generacji członków zespołu Polskiego Studia Teatralnego. Witold Rudzianiec i jego syn Dariusz zagrali Ojca i Syna. Chociaż obaj od lat należą do zespołu, był to ich pierwszy wspólny spektakl. "Nie było to łatwe wyzwanie, czasami codzienne relacje ojca i syna przekładały się na to, co się działo podczas prób. Nieraz dzieciom się wydaje, że są mądrzejsze, nie chcą słuchać, ale to jest normalne. Udało się nam pokonać wszystkie trudności i dotrzeć do premiery. Cieszymy się, że mrożkowskie teksty i nasza gra dotarły do publiczności" - powiedział Wilnotece Witold Rudzianiec. "To nasze pierwsze wspólne z tatą przedstawienie, pierwsza taka rola, kiedy tato jest moim ojcem na scenie. To wszystko, co mówiłem na scenie do taty, było powiedziane od serca" - dodał Dariusz Rudzianiec.

 

Premiera najnowszego spektaklu Polskiego Studia Teatralnego odbyła się na jednej z najważniejszych scen w Wilnie - w legendarnym Teatrze na Pohulance. Lilija Kiejzik zapowiedziała, że to tylko początek, będą też kolejne sztuki na tej scenie oraz na innych. Będzie również festiwal teatralny w listopadzie 2015 roku oraz coś specjalnego na zakończenie jubileuszowego roku 55-lecia Polskiego Studia Teatralnego. 

Na podstawie: Inf.wł.
Zdjęcia: Paweł Dąbrowski
Montaż: Bartosz Frątczak