"Zginęli, bo byli Polakami" - ofiary Obławy Augustowskiej


Fot. ipn.gov.pl
Nieopodal granicy polsko-litewskiej, we wsi Giby na Suwalszczyźnie, znajduje się 10-metrowy krzyż, symboliczne miejsce pochówku ofiar Obławy Augustowskiej, na którym widnieje napis: "Zginęli, bo byli Polakami". Na tablicach wyryto nazwiska 530 osób, których losy do dziś nie są znane. Zaginęli bez śladu 70 lat temu. Prawdopodobnie sowieci urządzili drugi Katyń, którego miejsce i czas udało się ukryć.
 
"Wyzwolenie" latem 1944 r. nie było wyśnioną wolnością, za którą tak wielu oddało życie. Niedługo po wyparciu Niemców rozpoczęły się aresztowania członków konspiracji, rozbrajanie oddziałów AK, których żołnierzy kierowano do wojska Berlinga a tych, którzy odmawiali wstąpienia - wywożono do ZSRS.

Rozpracowanie oddziałów ulatwiała niedawna współpraca. Obwody AK Augustów i Suwałki przed rozpoczęciem akcji "Burza" w 1944 r. liczyły łącznie prawie 5 000 żołnierzy. 12 maja 1944 r. inspektor suwalski AK mjr Franciszek Szabunia "Zemsta" i dowódca sowieckiego oddziału operującego na tym terenie mjr Włodzimierz Cwietyński "Orłow" podpisali porozumienie o współpracy. Niestety - oprócz walki z Niemcami oddział "Orłowa" prowadził rozpoznanie struktur i liczebności oddziałów AK. Na skutek częściowej dekonspiracji AK w czasie akcji "Burza" sowieci aresztowali w końcu 1944 r. i na początku 1945 r. około tysiąca osób.

Zbrojny opór na Suwalszczyźnie

Polskie podziemie nie zamierzało zrezygnować z walki. Wczesną wiosną 1945 r. liczba ukrywających się wzrosła na tyle, że zaczęto odtwarzać oddziały partyzanckie. Tym razem celem ich działania miało być uderzenie w komunistyczny aparat represji i kolaborantów. Nie bez znaczenia były również posiłki z Wileńszczyzny i Grodzieńszczyzny. Wielu żołnierzy AK, po wejściu sowietów na te tereny, przechodziło na obszar powojennej Polski przez Suwałki i Augustów.

Od początku marca do 1 lipca 1945 r. podziemie niepodległościowe przeprowadziło 186 akcji w województwie białostockim. 74 z nich były to ataki na posterunki MO, natomiast 49 - na urzędy gminne. Najbardziej intensywne działania prowadzone były w północnej części woj. białostockiego. W powiecie suwalskim nowa administracja była całkowicie rozbita - do końca maja 1945 r. rozbito 17 z 18 istniejących posterunków Milicji Obywatelskiej oraz 12  z 14 zarządów gminnych. Podobnie wyglądała sytuacja w powiecie augustowskim.

Władze powiatowe i wojewódzkie, niemające poparcia społecznego, kierowały prośby o pomoc do sowietów, którzy chętnie wykorzystali okazję do spacyfikowania terenu, przez który biegły ważne szlaki komunikacyjne. Tędy przecież były wiezione łupy wojenne, głównie z terenu Prus Wschodnich, przez powiat suwalski pędzono również stada bydła. Wojska NKWD już wcześniej niejednokrotnie były wykorzystywane na tym terenie do walki z "bandami", o ile te ośmieliły się zaatakować sowieckie transporty. Podczas akcji przeciwko polskiemu podziemiu żołnierze Armii Czerwonej i funkcjonariusze NKWD dokonywali aresztowań, którym towarzyszyły rabunki, zabójstwa i gwałty.

Narastanie żalu wobec sowietów owocowało także coraz większym oporem wobec lokalnych władz, dlatego starały się one interweniować. Wicewojewoda białostocki Wacław Białkowski, w wystosowanym do ministra spraw zagranicznych piśmie, zauważał: "Powołując się na poprzednie swoje meldunki o grabieżach, niszczeniu mienia, gwałtach i zabójstwach, dokonywanych przez żołnierzy i całe oddziały Czerwonej Armii na obywatelach polskich, komunikuję, że niedopuszczalne te wybryki ze strony Czerwonej Armii przybrały charakter masowy, przechodzący niejednokrotnie - i coraz częściej - w pogromy i niszczenie równe akcji frontowej w stosunku do nieprzyjaciela".  

 
Pacyfikacja Suwalszczyzny

Obława była dobrze przygotowana. Od połowy maja 1945 r. koncentrowano znaczne siły sowieckie w strefie przygranicznej od Puńska po Sztabin. Pierwsze duże akcje miały miejsce na przełomie maja i czerwca. W tym czasie przygotowywano także listy osób przeznaczonych do aresztowania. Na terenie nadgranicznych gmin Giby i Sejny już 27 czerwca 1945 r. przeprowadzono operację "oczyszczania" lasów z grup partyzanckich. W akcji brały udział wojska sowieckie oraz ich polscy współpracownicy. Zatrzymano 139 osób, z których 28 aresztowano pod zarzutem przynależności do AK.

Termin szeroko zakrojonej akcji przeciwko polsiemu podziemiu wyznaczono na lipiec 1945.  Do pacyfikacyji w północnej części województwa białostockiego, która oddzielała Prusy Wschodnie od republik radzieckich, Białoruskiej i Litewskiej, skierowane zostały znaczne siły ACz i NKDW. Zasięg operacji ograniczała od wschodu nowa granica polsko-sowiecka, na południu - droga biegnąca z Suchowoli przez Dąbrowę Białostocką do Grodna, na południowym zachodzie Kanał Augustowski, na północnym zachodzie - Dowspuda, Filipów i Wiżajny, zaś na północnym-wschodzie - skraj Puszczy Augustowskiej leżący po litewskiej stronie. Akcję wspomagał Urząd Bezpieczeństwa i Ludowe Wojsko Polskie. 

Sowieci aresztowali wtedy ok. 2 000 osób podejrzanych o wspieranie podziemia, z których 600 nigdy nie wróciło do domu. 12 lipca 1945 r. rozpoczęto przeczesywanie wsi i miasteczek. Aresztowanie mogło nastąpić wszędzie - na targach prowadzano akcję sprawdzania dokumentów. Nocą zwoływano zebrania i następnie zatrzymywano wszystkich przybyłych.

Niektóre wioski były otaczane przez wojsko, które przeszukiwało dom po domu i zamykało podejrzanych w stodołach. W wielu miejscach żołnierze podziemia stawiali zbrojny opór. Obławie towarzyszył nieodłączny element działalności sowietów - wszechobecny terror. Ludność padała ofiarą kradzieży, brutalnych napadów, morderstw i gwałtów.

Zaginieni bez śladu

Do tej pory nie ustalono losów ofiar oraz miejsca ich pochówku, ani też sprawców mordu. Poszukiwania zaginionych rozpoczęły się tuż po obławie. Początkowo rodziny szły ich tropem, od miejsca zatrzymania do obozów filtracyjnych. Potem ślad się urywał. Jako pierwsza o swoich ludzi upomniała się gmina Giby, która poniosła szczególnie wielkie straty. Według sporządzonej wówczas listy, do ZSRS w ciągu roku wywieziono 109 mieszkańców gminy, w tym ponad 90 ofiar obławy (reszta była zatrzymana wcześniej).

Już w listopadzie 1945 r. Rada Gminy wysłała w tej sprawie delegację do Warszawy, jednak wyjazd nic nie przyniósł. Następnie Rada Gminy zwróciła się do Powiatowej Rady Narodowej, a ta - do Wojewódzkiej. Efektem tych starań było sporządzenie spisów zaginionych w poszczególnych powiatach. W 1946 r. władze Gib wystąpiły z zapytaniem do premiera. W konsekwencji Prezydium Rady Ministrów skierowało zapytanie o los zaginionych do Ambasady Polskiej w Moskwie.

Obława i jej ofiary były tematem zakazanym w przestrzeni publicznej. Wiele rodzin decydowało się na retuszowanie życiorysów, aby nie przysparzać sobie kłopotów. Najbardziej zdesperowani i odważni starali się poznać prawdę. Jadwiga Pietrołaj, matka zaginionego Tadeusza, napisała w 1952 r. w sprawie syna do prezydenta Bieruta. Po 1956 r. usiłowali wyjaśnić los zaginionych posłowie Jan Kłoczko i Antoni Palczak, wysłano listy do "Fali 56", Władysława Gomułki i do PCK.

Wszystko na nic. Temat ofiar obławy powrócił w wolnej Polsce. Śledztwo zostało podjęte przez Prokuraturę Okręgową w Suwałkach 12 października 2001 r., a  kilka dni później przekazane zostało, Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu białostockiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. 
 


"Drugi Katyń"

Wielokrotne prośby o pomoc prawną strony rosyjskiej pozostały bez odpowiedzi. Nowe światło na sprawę rzuciła publikacja rosyjskiego historyka Nikity Pietrowa. Upublicznił on tajny szyfrogram dowódcy kontrwywiadu wojskowego do marszałka Ławrentija Berii, szefa NKWD, zawierający między innymi plany dotyczące zatrzymanych. Znajduje się tam m.in. opis planowanej likwidacji prawie 600 więźniów złapanych podczas obławy w okolicach Augustowa. Wynika z niego, że egzekucja miała przebieg podobny do tej z 1940 roku w Katyniu.

Do dzisiaj zagadką pozostaje miejsce i czas mordu. Pomimo intensywnych działań rodzin ofiar jak i śledztwa IPN nie udało się odnaleźć miejsca pochówku. Ślad urywa się na Białorusi, a na sąsiedzką pomoc w przypadku wyjaśnienia tak trudnej sprawy trudno liczyć.

Jeśli jednak nie można teraz poznać prawdy - trzeba pamiętać. Jadąc do Wilna, warto zrobić przystanek we wsi Giby na Suwalszczyźnie, gdzie znajduje się 10-metrowy krzyż, symbolizujący pochówek zaginionych, z napisem: "Zginęli, bo byli Polakami". Na tablicach wyryto nazwiska 530 osób, jednak ofiar obławy mogło być znacznie więcej.


 


Na podstawie: oblawaaugustowska.pl, polska.newsweek.pl

Komentarze

#1 Chwała bohaterom. Walczyli

Chwała bohaterom. Walczyli również o to, bym mógł być Polakiem.

#2 Byłem w Gibach, zapaliłem

Byłem w Gibach, zapaliłem znicz pod krzyżem.
Cześć Bohaterom którzy ponieśli ofiarę życia
walcząc o wolną Polskę.

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.