Rossa - część polskiej tożsamości


Rossa - część polskiej tożsamości
Dwa razy do roku, w kwietniu i październiku, Cmentarz na Rossie odwiedzany jest przez osoby biorące udział w inicjatywie Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą, aby posprzątać zabytkowy cmentarz. Fotoreportaż przedstawia jeden z takich dni.





17 października 2014 roku, Cmentarz na Rossie





Dla wszystkich, którzy nie znali miejsca zbiórki, rozrysowana była mapa, na której podane były niezbędne wskazówki terenowe, co miało ostatecznie doprowadzić do miejsca spotkania Wileńskiej Młodzieży Patriotycznej.



Kilka minut przed planowanym czasem rozpoczęcia akcji ustalonym na 12.00, na miejscu zbiórki nie było jeszcze nikogo. Zacząłem uważnie oglądać mapę ze wskazówkami, może coś przeoczyłem. Wróciłem do bramy głównej i powtarzałem: po lewej stronie Mauzoleum Marszałka, brukowana droga, skręt w lewo i WMP. Na miejscu dostrzegłem jedną osobę, jak się okazało prezesa Koła ZPL Wileńska Młodzież Patriotyczna.


- Jeszcze chwilę musimy poczekać, wszyscy pewnie się spóźnią, dziś piątek, zdecydowana większość ma jeszcze zajęcia -

 powiedział Aleksander Sudujko.

Prezes zwyczajowo ma rację, więc gdy po kilku chwilach od jego słów przyszło kilka osób, nie zdziwiłem się.





Sprzęt potrzebny do sprzątania był u opiekunki cmentarza, schowany w małej szopie przy głównej bramie. 

- Z jakiej szkoły jesteście? - spytała pani wydająca sprzęt.
- Nie jesteśmy szkołą, a Wileńską Młodzieżą Patriotyczną - odpowiedział Aleksander.
- Aha, to chodźcie, dam wam, co potrzeba, nie ma tutaj światła i wszystko się sypie, więc uważajcie!
 - dodała.





Narzędzia zostały rozdane, wszyscy już pracowali, jedni grabili, inni zbierali liście do worków, reszta wywoziła je taczką do miejsca, w którym należało składować liście, ściśle wg instrukcji pani z narzędziowni. Nikomu nie trzeba było mówić, co ma robić, wynikało to z faktu, że inicjatywa sprzątania Cmentarza na Rossie jest kontynuowana każdej jesieni i wiosny.

- Kiedyś byliśmy pewni, że nikt nie będzie nam odbierał tego, co nasze, a teraz mamy napiętą sytuację polityczną, musimy chronić swoją tożsamość, dbać o nasze polskie dobro. Ten cmentarz jest częścią naszej tożsamości, naszą historią, dlatego dziś tutaj jesteśmy - powiedział Aleksander Sudujko.





W tym samym czasie, w innej części cmentarza, pracowała młodzież z wileńskiego Gimnazjum im. Jana Pawła II. Zadziwiające są dzieci, które grabią liście nawet wtedy, gdy już praca skończona. Być może aktywizująca była rola aparatu fotograficznego, który wyciągnąłem z plecaka.

- Byliśmy na czterech lekcjach i następnie przyjechaliśmy tutaj, to jedna z wielu inicjatyw naszej szkoły - wspomniał jeden z nauczycieli.





Na miejscu było coraz wiecej osób, wszyscy pracowali intensywnie. Niektórzy parami, jedna osoba grabiła liście, druga pakowała je do worka, reszta pracowała samotnie.
 
- Pan jest z jakiejś gazety? Chyba nie ma pan zamiaru źle o nas napisać? - zapytał jeden z członków ZPL.

"Źle o nich napisać?" Pytanie odnosiło się do imprezy, która z okazji 150 rocznicy wybuchu powstania styczniowego została zorganizowana przez Koło ZPL Wileńskiej Młodzieży Patriotycznej. Zaproszona przez ZPL grupa Zjednoczony Ursynów, wykrzykiwała podczas koncertu hasła nawołujące do walki o utracone ziemie. Koncert narobił ogromnego zamieszania medialnego. W "Gazecie Wyborczej" artykuł na ten temat nosił tytuł: "Hiphopowy Zjednoczony Ursynów na koncercie w Wilnie: Wilno będzie polskie!"

- Długo odzyskiwaliśmy wizerunek po tym wydarzeniu, postaramy się już nigdy nie popełnić podobnego błędu - dodał prezes Koła ZPL Wileńska Młodzież Patriotyczna.





- Gdyby było nas więcej, byłoby raźniej - powiedział Patryk, członek koła ZPL.

Najwidoczniej nie tylko słowa Aleksandra Sudujki miały moc sprawczą, bo po chwili przyszło jeszcze kilka osób. Byli to pracownicy Ambasady Rzeczpospolitej Polskiej na Litwie, również wspierający akcję sprzątania Rossy.





- Kolega fotograf pewnie panu powiedział, że ambasador niedługo będzie. A na razie, tam leżą batoniki, proszę się poczęstować - powiedział jeden z pracowników ambasady RP.

- Chciałbym najpierw na nie zapracować - odpowiedziałem.
- Tam leżą grabie albo mogę oddać panu swoje - dodał z uśmiechem pracownik ambasady.

Każdy z uczestników mógł się poczęstować batonikiem, a gdy był spragniony, wziąć napój. Około godziny 15.00 pojawił się ambasador RP w Wilnie, Jarosław Czubiński. Przywitał się ze wszystkimi, wziął grabie do ręki i zaczął pracować. Obok niego, posuwając się zajęczym skokami, napinał się fotograf "Kuriera Wileńskiego".

- Będzie zdjęcie na okładkę? - zapytałem, a on uśmiechnął się tylko, schował aparat do skórzanej torby i wsiadł do auta.





- To nie jest zwykłe grabienie liści, trzeba spojrzeć na to inaczej. Wydarzenia takie jak to mają głębszy sens, utkwiony w tradycji, która jest umiłowaniem polskości. Ten cmentarz jest częścią polskiej tradycji - powiedział ambasador.

Czas płynął bardzo szybko i około godziny 16-ej powoli kończono sprzątanie, które kontynuowane miało być następnego dnia.

- Kończymy na dziś - powiedział Jarosław Czubiński.
- Do zobaczenia jutro - krzyknął ktoś z zebranych.

Komentarze

#1 Piękne zdjęcia :)

Piękne zdjęcia :)

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.