Sąd zadecyduje, kto ma usunąć dwujęzyczne tabliczki


Fot. wilnoteka.lt
Lucyna Kotłowska, Dyrektor Administracji Samorządu Rejonu Wileńskiego, zwróciła się do sądu z wnioskiem o wyjaśnienie, kto ma być wykonawcą decyzji sądu w sprawie tabliczek z dwujęzycznymi nazwami ulic: dyrektor samorządowej administracji czy komornik.
Sądy różnych instancji wielokotnie już wymierzały Lucynie Kotłowskiej grzywny za dwujęzyczne tabliczki w miejscowościach rejonu wileńskiego. O ile z budynków instytucji samorządowych takie tabliczki zostały usunięte, to na niektórych budynkach prywatnych pozostały do dziś.

Lucyna Kotłowska, Dyrektor Administracji Samorządu Rejonu Wileńskiego,  niejednokrotnie tłumaczyła się, że nie ma prawa wejścia na teren prywatny i zdjęcia tabliczki umieszczonej przez właściciela. Zwróciła się więc do sądu o ostateczne wyjaśnienie, jak należy postępować w sytuacji, gdy sprawa dotyczy terenu prywatnego. 

Wileński Okręgowy Sąd Administracyjny rozpatrzył wniosek Lucyny Kotłowskiej. Decyzja zostanie ogłoszona 28 sierpnia 2014 r.

Obecnie - zgodnie z najnowszym rozporządzeniem ministra spraw wewnętrznych - tabliczki z nazwami ulic są umieszczane na metalowych słupkach ustawionych na ziemi będącej w gestii samorządu.

Na podstawie: BNS

Komentarze

#1 A teraz ci faszysci rzadza w

A teraz ci faszysci rzadza w Kijowie.

#2 Faszyści wprowadzili w II

Faszyści wprowadzili w II Rzeszy ustawy norymberskie, a prawo obecnej Lietuvy co odczuwamy wcale nie lepsze.

#3 nie do wiary... kto w tym

nie do wiary... kto w tym panstwie jest wazniejszy czlowiek i obywatel, czy glupie nacionalistyczne ustawy...

#4 Wnioskuję aby zdjęcie

Wnioskuję aby zdjęcie litewsko- polskich tabliczek zostało przeprowadzone w transmisji na żywo w TV osobiście przez Głowę Państwa lub Premiera a jeśli by się mieli spalić ze wstydu to przez młodzieńców z poprzedniej akcji Asz Miliu Lietuva [ oni mają już wprawę i zdobyli poklask ]

#5 Litwa łamie traktaty Sytuacja

Litwa łamie traktaty
Sytuacja na Wileńszczyźnie stanowi szczególny przykład ignorancji ze strony władz państwowych wobec standardów unijnych, promujących wielokulturowość, wieloetniczność i wielojęzyczność. Zakazywanie używania języka polskiego, jako języka pomocniczego, w rejonach wileńskim i solecznickim, gdzie odpowiednio mieszka 60 i 80 procent Polaków z ogólnej liczby mieszkańców, zakrawa na skandal z daleka pachnący dyskryminacją. Zwłaszcza, że Polacy są mniejszością autochtoniczną, zamieszkującą te tereny od wieków. Mimo to walka litewskich władz z dwujęzycznymi nazwami ulic trwa od lat. A ustawa o języku państwowym przewiduje nazewnictwo wyłącznie w języku litewskim. Jest to sytuacja nader kuriozalna, gdyż do niedawna na dwujęzyczność pozwalała ustawa o mniejszościach narodowych, której po 19 latach obowiązywania, w roku 2010, nie przedłużono (sic!). Doszło w ten sposób do niespotykanego w Unii przypadku, gdzie w kraju członkowskim o znacznym odsetku mniejszości narodowych zlikwidowano przewidzianą dla nich ochronę prawną. To ewidentny regres prawny, niezgodny z zaleceniami OBWE i Komisji Weneckiej. A co najważniejsze, niezgodny z duchem prawa międzynarodowego. Traktat z Lizbony także kładzie wielki nacisk na ochronę dziedzictwa kulturowego i językowego, wspierając różnorodność językową jako jedną z zasad podstawowych Unii Europejskiej. Jest to prawo przyznane obywatelom Unii w art. 21 i 22 Karty praw podstawowych, co oznacza, że próba wprowadzenia wyłączności danego języka stanowi ograniczenie i naruszenie podstawowych wartości Unii. Samo zaś pojęcie różnorodności językowej obejmuje w prawie unijnym zarówno języki urzędowe jak też „współurzędowe", regionalne oraz języki, które nie są oficjalnie uznane na terenie państwa członkowskiego. To ważna definicja w kontekście haniebnego, urzędowego zwalczania wielojęzyczności na Litwie. Warto jeszcze wspomnieć Traktat z Polską, w którym Litwa zobowiązała się do zapewnienia swobodnego posługiwania się językiem mniejszości narodowej w życiu prywatnym i publicznym, a z którego do dzisiaj się nie wywiązała.

Litwa nie przestrzega konwencji
Ale to, co najbardziej pokazuje złą wolę Litwy, to fakt kompletnego ignorowania Ramowej Konwencji Rady Europy o Ochronie Mniejszości Narodowych, którą władze litewskie podpisały i ratyfikowały. Wbrew zasadom i dobrym obyczajom międzynarodowym, nie implementowały jej do swojego systemu prawnego i tym samym nie przestrzegają jej. A Konwencja mówi wprost, że w rejonach tradycyjnie zamieszkałych przez znaczącą ilość osób należących do mniejszości narodowej będą umieszczane również w języku mniejszości nazwy lokalne, nazwy ulic i inne oznakowania topograficzne o charakterze publicznym. Nadto zapewnia się możliwość używania języka mniejszości w stosunkach pomiędzy mieszkańcami a organami administracyjnymi. Umów należy dotrzymywać, to jedna z podstawowych norm w stosunkach międzynarodowych, potwierdzana w wielu aktach prawa międzynarodowego. W konwencji wiedeńskiej o prawie traktatów zapisano, że każda umowa jest wiążąca, powinna być wypełniona w dobrej wierze i nie można złamania umowy usprawiedliwiać postanowieniami prawa wewnętrznego. A to właśnie czyni Litwa, usprawiedliwiając swoje działania prawem wewnętrznym. Czy władze litewskie znają tę zasadę? A jeśli tak, to dlaczego nie przestrzegają prawa międzynarodowego? Jest jeszcze jedna, ważna konwencja, o której Litwa nie chce słyszeć. To Europejska Karta Języków Regionalnych i Mniejszościowych. Litwa należy do niechlubnego grona nielicznych państw posiadających dużą ilość mniejszości narodowych, które nie ratyfikowały Karty. W tej sprawie zdecydowane stanowisko zajął w lipcu tego roku Parlament Europejski. W specjalnej rezolucji dotyczącej różnorodności językowej wezwał państwa, które tego nie uczyniły, do podpisania i ratyfikowania tejże Karty. Wezwał również do potępienia wszelkich praktyk, które poprzez dyskryminację językową lub poprzez narzuconą bądź ukrytą asymilację zwracają się przeciwko językowi i tożsamości innych wspólnot. Jeśli Litwa chce być lojalnym i pełnowartościowym członkiem Unii, to wezwanie Europarlamentu musi wypełnić. Z chwilą przystąpienia do Wspólnoty w 2004 roku wyraziła przecież zgodę na supremację prawa unijnego nad krajowym. Jeśli więc przepisy wewnętrzne stoją w sprzeczności z normami unijnymi to należy je zmienić i dostosować do standardów europejskich, zwłaszcza w sprawie tak ważnej, jak ochrona mniejszości narodowych i etnicznych.

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.