Tańsza energia czy pseudoniezależność?


Fot. wilnoteka.lt
Niedużą przewagą głosów litewski sejm przegłosował wczoraj za rozpatrzeniem projektu uchwały, który zakłada rozpisanie razem z jesiennymi wyborami do sejmu referendum doradczego w sprawie budowy elektrowni atomowej w Wisagini. "Za" wypowiedziało się 66 parlamentarzystów - opozycyjni posłowie wraz z ruchem liberałów należącym do rządzacej koalicji. 47 posłów - konserwatyści i liberalni centryści - głosowało "przeciw".
Zwolennicy referendum chcą, by zostało ono rozpisane również z uwzględnieniem inicjatywy obywatelskiej. W tym celu została zarejestrowana grupa do zbierania podpisów w sprawie zorganizowania referendum doradczego. Jego inicjatorzy do 27 czerwca powinni  zebrać co najmniej 300 tys. podpisów. W projekcie proponowane jest sformułowanie: "Popieram budowę nowej elektrowni atomowej w Republice Litewskiej".  

W ocenie posła sejmowej frakcji partii chrześcijańskiej Vidmantasa Žiemelisa kwestie budowy siłowni są rozstrzygane za zamkniętymi drzwiami, ani ekspertom do spraw energetyki, ani mediom nie zostały przedstawione warunki gospodarcze i finansowe realizacji tego projektu. W budowę siłowni w Wisagini zamierza się zainwestować dziesiątki miliardów litów. Poseł przypomniał, że budżet budowy elektrowni wynosi tyle, ile prawie roczny budżet Litwy. Oznacza to, że spłacanie zaciągniętych długów państwa może spaść na barki nie tylko obecnych podatników, ale też ich dzieci i wnuków. "Czy uważacie, że naród jest głupi? Czy nie ufacie narodowi?" - pytał z sejmowej trybuny V. Žiemelis.
 
Przed kilkoma tygodniami minister energetyki Arvydas Sekmokas usiłował przekonać socjaldemokratów, że posłowie mają większe kompetencje do podjęcia decyzji w sprawie budowy elektrowni niż zwykli obywatele. Zdaniem ministra parlamentarzyści mają więcej informacji.

Socjaldemokrata Algirdas Sysas, który wypowiada się za rozpisaniem referendum, jest przekonany, że budowa nowej elektrowni nie ma sensu, kiedy wiadomo, że siłownia jądrowa już na pewno zostanie wybudowana w Kaliningradzie. Nie zgadza się z tym, że po wybudowaniu elektrowni w Wisagini cena energii elektrycznej będzie tańsza. Ambicje posiadania własnej elektrowni nazywa "pseudoniezależnością".
 
W końcu marca, po ponad rocznych negocjacjach, litewski rząd i japoński koncern Hitachi parafowały umowę koncesyjną na budowę nowej elektrowni atomowej. W opinii premiera Andriusa Kubiliusa umowa otwiera drogę do największej inwestycji na Litwie. Wyniesie ona 17 mld litów. Obecną umowę koncesyjną powinien zaopiniować rząd, po czym trafi ona do zatwierdzenia do sejmu. Dopiero wówczas umowa koncesyjna zostanie podpisana. Na razie dokument zawierający sto stron jest poufny. Treść umowy stanie się jawna dopiero, gdy trafi do sejmu.
 
Na podstawie: lrytas.lt, bns.lt