Uczniowie Gimnazjum w Awiżeniach na meczu koszykarskim


Drużyna "Lietuvos rytas" z małym "strzelcem" fot. Waldemar Szumski
20 kwietnia 10 uczniów z Gimnazjum w Awiżeniach zostało zaproszonych przez wicedyrektora Administracji Samorządu Rejonu Wileńskiego Roberta Komarowskiego do "Ryto areny" na mecz koszykarski pomiędzy stołeczną drużyną "Lietuvos rytas", a poniewieskim "Lietkabelis". Od marca Samorząd Rejonu Wileńskiego w ramach nawiązanej współpracy z klubem "Lietuvos rytas" na każdy mecz "u siebie" otrzymuje nieodpłatnie 50 wejściówek, które przyznaje dla uczniów ze szkół naszego rejonu.
I tym razem uczniowie z Gimnazjum Św. Jana Bosko z Jałówki, Szkoły Średniej z Zujun, ze Szkoły Podstawowej z Suderwi oraz nasi w całości zapełnili sektor D tuż za jednym z koszy. Przed rozpoczęciem spotkania spiker wymienił i przywitał wszystkie placówki, które tego dnia zastały zaproszone na ten mecz.

Siedzieliśmy w pierwszych rzędach - z tak bliska jeszcze nigdy, nikomu z naszej grupy nie udało się oglądać meczu koszykarskiego. Widzieliśmy każdy ruch, gest i mimikę zawodników, widzieliśmy błędy kroków, faule, jak nam się wydawało, nieraz lepiej od sędziów. Dopingowaliśmy koszykarzy z Wilna, którzy w pierwszej odsłonie mieli lekkie kłopoty, gdyż goście mieli drobną kilka punktową przewagę. Lecz gdy nerwy zostały opanowane i głośny doping hali, a w tym i naszej skromnej grupy, dodał gospodarzom skrzydeł,gracze odrobili straty i w ciągu następnych trzech kwart pewnie trzymali wodze w swych rękach, by ostatecznie zwyciężyć wynikiem 91:69.

Lecz w tym miejscu muszę opisać jeszcze jedno wydarzenie, które miało miejsce podczas jednej z przerw. Otóż tancerki losowo, rzutem piłeczki palantowej, wyłoniły dwie osoby, które podczas przerwy miały okazję wygrać nagrodę w wysokości 1000 euro, pod warunkiem, że uda im się trafić do kosza ze środka boiska.

Gdy na parkiet wyszedł 11-letni chłopak o skromnej posturze, nie dawałem mu żadnych szans. Zażartowałem, że gdyby pozwolono by mógł ją kopnąć, być może coś by z tego wyszło. Ale gdy malec z całych sił machnął piłką, a ta zaczęła zmierzać w kierunku kosza zamarłem. Piłka uniosła się wysoko, wysoko w górę i poszybowała dokładnie tam, dokąd była skierowana, by za chwilę wpadając do kosza, spełnić najpiękniejszy sen "miotacza" i utrzeć nosa takim niedowiarkom jak ja.

A przypomnę, że siedzieliśmy dokładnie za tym koszem, do którego był wymierzony rzut. Widzowie oszaleli z radości. Skoczyliśmy na równe nogi, chwytaliśmy się za głowy i na stojąco oklaskiwaliśmy szczęściarza. A okazał się nim Matas Kavaliauskas piątoklasista z Antokola. Jak sam przyznał, zawsze z tatą wiernie kibicuje koszykarzom z Wilna i jeszcze nigdy nie opuścili żadnego meczu. Widocznie dobry Bóg za taką wierność mu w taki sposób wynagrodził, bo nie wierzę, że to miało być zwyczajne szczęście.

Lecz na t
ym nasze emocje nie zakończyły się. Po meczu, gdy koszykarze podziękowali kibicom i udali się do szatni, a widzowie powoli zaczęli opuszczać halę, podszedł do nas wicedyrektor Administracji Samorządu Rejonu Wileńskiego Robert Komarowski i powiedział, że za chwilę koszykarze wrócą i jeżeli chcemy, to z naszą grupą zrobią zdjęcie. A chcieliśmy, by, jak się później okazało, nie skończyło się tylko na wspólnym zdjęciu. Po kolei prosiliśmy o zdjęcie z jednym lub drugim gwiazdorem. Najdłużej i największą uwagą cieszył się oczywiście Krzysztof Ławrynowicz. Wręcz ustawiła się kolejka, a to grupa, a to jakieś koleżanki, a to w pojedynkę. A on nikomu nie odmówił, do każdego się uśmiechał, do każdego coś powiedział. Z takiej okazji skorzystałem i ja. Byłem pełen podziwu, że mimo zmęczenia jest cierpliwy i z pokorą "niesie" tę trudną noszę. Ale taka jest dola celebrytów, nadmiar uwagi to ich codzienność.

Więc nic dziwnego,
że mimo późnej godziny pełni dobrych wrażeń wracaliśmy do Awiżeń. Jeszcze raz dziękujemy panu Robertowi Komarowskiemu.

Waldemar Szumski
Nauczyciel wychowania fizycznego Gimnazjum w Awiżeniach 

Materiał nadesłany. Publikacja bez skrótów i redakcji