Vanagas i Rozwadowski powitani w Wilnie


Sebastian Rozwadowski i Benediktas Vanagas, fot. wilnoteka.lt
Dakarowa załoga spod znaku Pogoni i Orła Białego powróciła do Wilna. Na lotnisku wileńskim Benediktasa Vanagasa i Sebastiana Rozwadowskiego witał tłum dziennikarzy i fanów. Nie mogło też zabraknąć przedstawicieli Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki z s. Michaelą Rak - rajdowcy są ambasadorami tej placówki. Z Olsztyna przywitać syna przyjechała mama Sebastiana Rozwadowskiego. "Takie powitanie należy się chyba wtedy, gdy zawodnicy przynajmniej dotarli do mety, więc nie zasłużyliśmy na to, ale bardzo miło jest was widzieć" - żartował Vanagas.
"Zamartwianie się byłoby - jak mówił minister Linkevičius w audycji BBC «Hard Talk» - nieprofesjonalne. Kiedy idziesz na wojnę, nie ma co się dziwić, że możesz zostać ranny albo mogą cię zabić. Tak samo jest z najtrudniejszym wyścigiem świata, podczas którego 50 proc. zawodników nie osiąga mety - tak, to się może zdarzyć. Dotychczasowy wynik: cztery starty, cztery mety - to był dobry wskaźnik. Tym razem byliśmy najlepiej przygotowani, a mieliśmy awarię techniczną, naprawdę więc jest przykro, że odpadliśmy. W związku z tym nasuwa się wiele myśli filozoficznych, ale życie trwa dalej i idziemy do przodu" - powiedział dziennikarzom Benediktas Vanagas.

Tegoroczny Dakar dla litewsko-polskiej załogi Vanagas-Rozwadowski zakończył się już trzeciego dnia rajdu - z powodu poważnych problemów technicznych przekroczyła ona limit spóźnień i ostatecznie została zdyskwalifikowana.

"Dakar jest nieprzewidywalnym rajdem. Jest to najtrudniejszy, najdłuższy rajd na świecie i zawsze trzeba się liczyć z tym, że jakieś niespodzianki przyniesie. Najbardziej boli, że są to problemy techniczne, niezależne od nas, bo cały team wykonał dużą pracę, wszyscy ciężko pracowaliśmy nad przygotowaniem i logistycznym, i samochodu, i z naszymi sponsorami, żeby ten start doszedł do skutku. Niestety, na trzecim etapie technika zawiodła. Walczyliśmy jak wilki przez 12 godzin w różnych warunkach atmosferycznych: było 40 stopni upału, potem przyszła burza piaskowa, nie było nic widać, potem przyszła burza z piorunami, które waliły dosłownie koło nas, potem przyszła ogromna burza z gradobiciem, rzeki wezbrały i już nic nie mogliśmy zrobić. Auto było naprawione około 11 w nocy, ale drogi były zupełnie nieprzejezdne. Jedyną słuszną decyzją było wycofanie się z rajdu. Boli, ale wrócimy silniejsi. Takie rzeczy nas, sportowców, motywują" - powiedział Wilnotece Sebastian Rozwadowski.

Na lotnisku wileńskim rajdowców witali przedstawiciele Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki, fot. wilnoteka.lt

Benediktas Vanagas poinformował, że weźmie udział w tegorocznym maratonie rajdów terenowych FIA World Cup for Cross Country Rallies (Puchar Świata FIA w rajdach terenowych). Jego pilotem będzie Sebastian Rozwadowski. "Decyzja o udziale w Pucharze Świata w rajdach terenowych dojrzewała od dawna. Kiedy się okazało, że nie dokończymy Dakaru, postanowiliśmy: startujemy w Pucharze Świata 2017, który jest równie dużym wyzwaniem. Jest to 11 etapów, 3 kontynenty - czeka nas wiele wyzwań" - powiedział litewski rajdowiec.

"Te starty miały dojść do skutku już w 2016 roku, ale nie było to możliwe ze względu na to, że nasze stare auto zostało sprzedane, a nowego jeszcze nie było. W tym roku decyzja zapadła właściwie automatycznie. Już w trakcie lotu do Buenos Aires o tym rozmawialiśmy, a teraz ta decyzja przyspieszyła się. Jedziemy w Baja Rosja - jest to pierwsza runda Pucharu Świata, w okolicach Petersburga. Cieszę się, bo zaprezentować w Rosji nasze dwa symbole: Orła Białego i Pogoń to wielka radość". 

Pierwsza runda Pucharu Świata rozpocznie się 24 lutego. Bolid Vanagasa i Rozwadowskiego "Toyota Hilux" zostanie przetransportowany bezpośrednio z Ameryki Północnej do Rosji.


Na podstawie: Inf.wł.
Zdjęcia: Edwin Wasiukiewicz
Montaż: Ara Nersisian