Waldemar Dowejko: Wileńszczyzna to nie tylko chleb wileński i palmy


Waldemar Dowejko, fot. wilnoteka.lt/B. Frątczak
"Czasami, chcąc zachować kulturę i tradycję, zapominamy o dynamicznie zmieniającej się teraźniejszości. Zdarza się tak również, gdy mówimy o Wilnie" - mówi Waldemar Dowejko. Prace wileńskiego fotografa prezentowane są właśnie na wystawie w Ostródzie. O Wilnie, jakie chciał pokazać, opowiada w Wilnotece.




Ilona Lewandowska (Wilnoteka): W 
Ostródzie prezentowana jest pana pierwsza indywidualna wystawa "Miejsca i ludzie". Jaką Wileńszczyznę chciał pan pokazać przez swoje fotografie?

Waldemar Dowejko*: Najkrócej - inną. Nie ma wileńskich palm, chciałem też uniknąć biało-czerwonych barw, co jednak nie do końca się udało. Pragnąłem także przybliżyć i ocalić od zapomnienia wizerunek człowieka z Wileńszczyzny, by nie zagubił się gdzieś w przestrzeni naszych dziejów.

Jaki jest według pana "człowiek z Wileńszczyzny"?

Bardzo różny. To m.in. młodzi ludzie, którzy z jednej strony niczym się nie różnią od przeciętnego Europejczyka, a jednak są związani z wileńskimi korzeniami. Widzimy taką młodzież na festiwalu "Kwiaty Polskie" i na co dzień w mieście. Portretuję także starsze osoby. Nie zawsze są to Polacy - Wilno jest wielokulturowe. Trudno byłoby podzielić: tu są Polacy, tu Litwini, tu Żydzi. Mieszkamy wszyscy razem i chyba to właśnie chciałem pokazać. Nie wiem, na ile mi się to udało.

Fot. Waldemar Dowejko
 
Nie pokazuje pan wileńskich palm, chciał pan uniknąć biało-czerwonych barw. Czy jednak nie takiej właśnie Wileńszczyzny oczekują Polacy w Polsce? 

Tak, jednak chciałoby się jakoś tę barierę złamać. Pokazać inaczej. Trzy Krzyże i palmę wileńską  można pokazać inaczej. Nie tylko jako pamiątkę z przeszłości, ale jako symbol, który łączy nas, współczesnych, z tradycją. Ludzie się zmieniają, młodzież się zmienia. Dzisiaj jest zupełnie inna, ma inne nastawienie. Nie wydaje mi się, że ten obraz Wilna można zmienić jedną wystawą, czy spotkaniem, jednak można go zmieniać w trakcie częstszych kontaktów. 

Dla mnie bardzo ważni są młodzi ludzie. Młodzież w Polsce tak naprawdę, pomimo bliskości Litwy, bardzo mało o niej wie. W związku z wystawą miałem spotkania z dwiema grupami młodzieży w wieku od 16-18 lat i przekonałem się, że oni bardzo mało wiedzą o Litwie. W zasadzie można powiedzieć, że mają standardowe informacje o Litwie jako jednym z państw Unii Europejskiej. Ci, którzy byli w Wilnie, kojarzą miasto z Ostrą Bramą i Rossą. Brakuje natomiast kontaktu z tym, czym miasto żyje dzisiaj, jak choćby kontaktów z wileńską młodzieżą. Czasami chcemy zachować kulturę i tradycję, a zapominamy o pokazaniu nowoczesnej strony Wilna. 
 
Fot. Waldemar Dowejko

Mówi pan, że młodzież w Polsce niewiele wie o Litwie, a jak wygląda z pana perspektywy wiedza na temat Polaków na Litwie?

Wydaje mi się, że nie jest do końca rozumiana specyfika Polaków na Litwie. Starsze pokolenie ma wyrobiony wizerunek kogoś "swojego", ale jednak "innego". Jest to jakaś mieszanka Polaka, Litwina i Rosjanina. Jako pewien spadek po ZSRR pozostało określanie Polaków z Wileńszczyzny jako "ruskich". U młodych na szczęście tego nie ma. Patrzą na Polaków z Wileńszczyzny jako na mieszkańców Litwy raczej w kategoriach Unii Europejskiej. Nie podtrzymują tradycji. Zapominają o korzeniach na Wileńszczyźnie, chociaż ich dziadkowie często stąd pochodzą. Młodzi patrzą przede wszystkim na Zachód. 

W jednej z audycji radiowych w Polsce przedstawiono pana jako Litwina polskiego pochodzenia... 

To takie bardzo logiczne myślenie europejskie. "Mieszkasz na Litwie, więc jesteś Litwinem". I tak dobrze, że nie jesteśmy już określani jako "ruscy". Kiedyś często zdarzało się, że w Polsce próbowano z nami rozmawiać po rosyjsku, mimo że mówimy po polsku.  
 
Wróćmy na chwilę do biało-czerwonych barw. Starał się pan ich uniknąć. Skąd taka próba i dlaczego była ona nieudana?

Chodziło o uniknięcie cliché*. Było duże ograniczenie, jeżeli chodzi o ilość zdjęć. Mogło ich być tylko 20. Po tylu latach trudno wybrać 20 konkretnych obrazów. Dlaczego nie można uniknąć barw biało-czerwonych? Niezależnie od tego, czy się to komuś podoba czy nie, Wileńszczyzna jest także biało-czerwona i miejmy nadzieję, że te barwy pozostaną. 


Fot. Waldemar Dowejko
 
Sama obecność wystawy w Ostródzie świadczy o tym, że Polacy w Polsce nadal interesują się Wileńszczyzną. Jak udało się ją zorganizować? 

Spotkaliśmy się w Wilnie z wiceprezesem "Wspólnoty Polskiej" Dariuszem Bonisławskim, który zaproponował, by w ramach Dni Wilna, które odbywają się po raz pierwszy w Ostródzie, zorganizować taką wystawę. Wystawa ma być także pokazywana w Olsztynie, a w końcu - jeśli los będzie sprzyjał - trafi do głównej siedziby Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" do Warszawy. Mam nadzieję, że Dni Wilna w Ostródzie staną się tradycją. Chciałbym oczywiście, żeby do Polski trafiały nie tylko wileńskie palmy, ale także twórczość młodego pokolenia - choćby zespołów muzycznych z Wileńszczyzny, niekoniecznie folklorystycznych. Wileńszczyzna to nie tylko chleb wileński i palmy.


*Waldemar Dowejko z wykształcenia jest pedagogiem, pracuje jako nauczyciel geografii w Gimnazjum im. J.I. Kraszewskiego w Wilnie, działa też w Związku Harcerstwa Polskiego na Litwie. Od lat pasjonuje się fotografią, między innymi fotografią reportażową. Współpracuje z agencjami fotograficznymi, z mediami w Polsce i na Litwie, w tym z Wilnoteką. Swoje prace pokazywał na kilku wystawach zbiorowych, ostatnio w Muzeum Techniki i Energetyki w Wilnie.

"Miejsca i ludzie" w Ostródzie to pierwsza indywidualna wystawa Waldemara Dowejki. Została zorganizowana dzięki współpracy z Warmińsko-Mazurskim Oddziałem Stowarzyszenia "Wspólnota Polska". Niestety, ze względu na ograniczenie przestrzeni, autor mógł wybrać zaledwie 20 zdjęć. Prace wileńskiego fotografika będą prezentowane w Urzędzie Miasta Ostródy, następnie trafią do działającego w tym mieście Domu Polonii jako stała ekspozycja. 

* Cliché - komunał lub stereotyp myślowy, wyrażenie, pomysł lub element pracy artystycznej, który jest używany tak często iż traci swoje oryginalne znaczenie lub efekt, szczególnie jeśli wcześniej uznawany był za nowy i znaczący. W kulturze masowej termin jest używany do opisywania czynności, wydarzeń lub pomysłów, które są przewidywalne. Niektóre cliché są po prostu stereotypami, inne mogą być truizmami. Wyraz pochodzi od języka francuskiego, gdzie stosowany jest do opisywania płyt wykorzystywanych przy druku tradycyjnym. Dla często używanych wyrazów przygotowywano specjalne płyty na których znajdował się cały wyraz gotowy do powielenia. (za: wikipedia.pl)
 
Na podstawie: inf. wł.