Wileński kalendarz - 25 lat z nami!


"Tygodnik Wileńszczyzny", 30 listopada - 6 grudnia 2017, nr 898
Rozmowa z Jadwigą Podmostko, redaktorem i wydawcą "Kalendarza Rodziny Wileńskiej".
- Zacznę od gratulacji - oto doczekaliśmy się jubileuszowego wydania kalendarza. Nic tak nie cieszy, jak to, co trwa długo i niezmiennie, czyli zachowana tradycja. Proszę powiedzieć, jak pracując w tak nielicznym składzie, od ćwierćwiecza udaje się wydawać tak popularne terminarze? A co ważne, nie są to poradnikowo-gastronomiczne kalendarze-zdzieraki, lecz wydawnictwa historyczno-patriotyczne.

Dziękuję za gratulacje. Słusznie Pani wspomniała o tradycji. Wiadomo, że u nas, na Wileńszczyźnie, jest to wartość wysoko ceniona. Być może stąd - wierność i zamiłowanie do kalendarzyka? Przypomnę, że kolebką tego pierwszego po wojnie polskiego kalendarza kartkowego na Litwie, który ukazał się 1 stycznia 1993 r., była redakcja "Kuriera Wileńskiego". Pracowała nad nim, włącznie do piątego numeru, grupa dziennikarzy tej gazety. Jednakże prywatyzacja redakcji, a także trudny czas reorganizacji (1995-1996) wpłynęły na sytuację finansową i kadrową dziennika.

W roku 1996 kalendarz w ogóle nie został wydany. Natomiast w roku 1997 ukazał się tzw. "oszczędnościowy" wariant: na jednej stronie były odnotowane dwie daty, czyli dwa dni. Edycja została wydana już pod auspicjami tygodnika samorządu rejonu wileńskiego "Draugystė-Drużba-Przyjaźń" i była o połowę "chudsza". Od roku 1995 pracowałam jako redaktor naczelna tego tygodnika, więc zaistniała taka możliwość. Po kilku latach pracę nad kalendarzem przenieśliśmy do domu i tak zostało do dzisiaj.

Nie da się ukryć, że największym pomocnikiem i entuzjastą jest mój mąż, Włodzimierz Podmostko. W dawnym „Czerwonym Sztandarze” prowadził kalendarium "Rocznice tygodnia". Ma zamiłowanie i pamięć do historycznych dat oraz wydarzeń. Systematycznie je gromadzi i zapisuje w swoim archiwum. Oczywiście, z roku na rok jest trudniej przygotowywać odpowiednie informacje i teksty. Czas mija nieubłaganie, a wiek robi swoje. Kiedyś pomagały młodsze koleżanki, a w tym roku włączył się do akcji student, nasz wnuk, Łukasz Przyszlak.

- Skoro mowa o tegorocznej edycji, to już sama okładka przyciąga uwagę, to reprodukcja obrazu znanej malarki ludowej Anny Krepsztul...

W ubiegłym roku, staraniem Henryka Danulewicza, prezesa wspólnoty wiejskiej w Taboryszkach, rodzinnej wsi naszej znakomitej malarki, została wydana cudowna księga "Anna Krepsztul. Życie i twórczość". Miałam szczęście być w Pałacu Balińskich w Jaszunach na uroczystej prezentacji, podczas której nabyłam tę wyjątkową edycję. Szykując kalendarz Anno Domini 2018 zwróciłam się do pani Danuty Krepsztul-Mołoczko, młodszej siostry śp. Anny, a jednocześnie autorki wzruszających opowiadań oraz lirycznych wierszy, które drukowałam w "Kurierze Wileńskim", jak też w kilku rocznikach kalendarza, z prośbą o pozwolenie na wykorzystanie któregoś z obrazów malarki. Pani Danuta pozwoliła i oto na okładce widnieje obraz "Matki Boskiej z Dzieciątkiem". Po raz pierwszy wydawaliśmy nasz kalendarz w Polsce, w Suwałkach. Tamtejsi mistrzowie zastosowali na okładce lakierowany papier, co wzmocniło kolorystykę obrazu.

- Poruszyła Pani temat poezji w kalendarzu. Stale na jego kartkach znajdujemy wiersze. Jest Pani miłośniczką słowa rymowanego?

Poezję lubię i rozumiem choć sama wierszy nie piszę. Mam sporą biblioteczkę, ze zbiorami autorów wileńskich, piszących w języku polskim. Zainteresowanie słowem wierszowanym przyszło zaraz po szkole. Zaczęłam kupować w ówczesnej wileńskiej księgarni "Przyjaźń" maleńkie, białe tomiki z serii "Poeci polscy". Były wydawane w Warszawie od 1960 r. do 1965 r. (oficyna: "Czytelnik") . Jest to właściwie cała klasyka poezji polskiej.

W redakcji zainteresowałam się twórczością wileńskich poetów. Pierwsze zbiorki Sokołowskiego, Śnieżki, Mażula, Szostakowskiego, Piotrowicza, Bębnowskiej, Mieczkowskiego, Rybałko, Maciejewskiego, Łotockiej, antologie z wierszami śp. Worotyńskiego i jeszcze młodszego pokolenia polskich poetów Wileńszczyzny zajmują niejedną półkę w mojej szafie z książkami. Bardzo też cenię pierwszy powojenny zbiorek wierszy "Sponad Wilii cichych fal", składający się z wierszy poetów, należących w swoim czasie do kółka literackiego przy „Czerwonym Sztandarze”. Zbiorek ten został przygotowany do druku przez śp. Jadwigę Kudirko i śp. Stanisława Jakutisa, a wydany w 1985 roku. Mam dwa egzemplarze tego zbiorku i często do niego zaglądam. Zrozumiałe, że twórczość wymienionych wyżej oraz innych polskich poetów stanowi nasze duchowe bogactwo i dowód tego, że Wileńszczyzna i polskie słowo są nierozerwalnie z sobą związane.

- Jeszcze jedno pytanie. Co w pisaniu kalendarzy daje najwięcej satysfakcji?

Rzeczywiście, bardzo dużo jest tego pisania. Aby powstał kalendarz, w ciągu całego roku coś piszemy, notujemy, czuwamy, aby nie przeoczyć wydarzeń ważnych dla Polski, Litwy, a przede wszystkim dla mieszkańców Wileńszczyzny. Zwykłej dziennikarskiej pracy jest mnóstwo podczas opracowywania tekstów na obie strony kartki kalendarzowej, w sumie na ponad 700 stron. Satysfakcja? „Kalendarz Rodziny Wileńskiej” jest znany, lubiany i poszukiwany. Na jego temat polski naukowiec, obecnie profesor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy dr hab. Zdzisław Gębołyś napisał rozprawę naukową, opublikowaną w polskim piśmie fachowym. Wiosną 2017 r. w warszawskim czasopiśmie "List do Pani" został zamieszczony artykuł dziennikarki Marii Żmigrodzkiej, która dokładnie zapoznała polskich czytelników z treścią naszego kalendarza i pozytywnie go oceniła.

Ponadto piszą do nas ludzie nie tylko z naszych stron, ale też z daleka. Informują, że zachowują poszczególne roczniki na pamiątkę lub wysyłają do swoich krewnych w innych krajach. Niektórzy opisują własne życie, podkreślając, że z tym kalendarzykiem żyje się przyjemniej. Wszyscy dziękują, nadsyłają świąteczne życzenia, za które przy okazji składamy serdeczne podziękowania.

- Do naszej redakcji już zwracają się czytelnicy z pytaniem o to, gdzie można kupić kalendarz?

"Kalendarz Rodziny Wileńskiej" można będzie kupić w Wilnie, w polskiej księgarni na Antokolu "ELEPHAS" (ul. Holendernia - Olandų - 11) oraz w prywatnych kioskach przy rynkach: Kalwaryjskim, Hala i Szeszkinie, a także w kiosku, przy kościele pw. św. św. Piotra i Pawła. 

- Dziękujemy za rozmowę, za odsłonięcie rąbka tajemnicy wydawniczej. I za dokumentowanie dziejów naszej Wileńszczyzny. Życzymy wielu sił i tego twórczego niepokoju, który sprawia, że każdego roku możemy cieszyć się nowym kalendarzem.