Wyruszyli! Z Druskienik na koniec świata - po 80 latach...
Walenty Wojniłło, 20 sierpnia 2014, 14:10
Asia i Daniel w drodze do Chin. Dalej się nie da? fot. wilnoteka.lt
Dokładnie w 80. rocznicę wyjazdu Haliny i Stanisława Bujakowskich w niezwykłą podróż "motorem na koniec świata", czyli do Szanghaju, z Druskienik wystartowali ich naśladowcy - Joanna i Daniel Skibińscy. Mimo początkowych trudności przyjaciołom motocyklistów udało się zainteresować wyprawą nawet władze kurortu, które zorganizowały uroczyste pożegnanie młodych podróżników. Niestety, nie udało się im zgromadzić takich funduszy i pokonać wszystkie trudności formalne, by dokładnie powtórzyć wyczyn poprzedników z lat 1934-36. Motocykliści z Poznania planują w ciągu dwóch miesięcy dotrzeć przynajmniej do granicy z Chinami, a przede wszystkim - uczcić w ten sposó Halę i Stacha z Druskienik, którzy w swą podróż poślubną postanowili dotrzeć motocyklem najdalej, jak się dało w latach 30. XX wieku, stąd hasło tej wyprawy "Dalej się nie da?!".
Wkrótce przed dawną willę Walerego Bujakowskiego (ojca Stanisława i jednego z głównych lekarzy uzdrowiska), dziś zajmowaną przez mera i władze miejskie oraz rejonowe Druskienik, zajechały dwa objuczone Dominatory (Honda NX650). Aśka i Daniel byli mile zaskoczeni zainteresowaniem, jakie wzbudzili, oraz "komitetem pożegnalnym" - pani Tatjana Zieliński, miejscowa przewodniczka i główny organizator pożegniania, ubrana była w stylu retro, podobnie jak jej przyjaciółki. Zebranym rozdano chorągiewki w barwach polskich i litewskich, a po chwili przy mikrofonach stanęły lokalne władze. Podróżników żegnał i życzył powodzenia zarówno mer Druskienik Ričardas Malinauskas, jak i posłanka, a poprzednio wicemer miasteczka (Polka z pochodzenia) Krystyna Miškinienė.
Ostatnie uściski, fanfary i nieco "wysokooktanowego paliwa" na drogę od mera (czyżby w pudełku z błyszczącym napisem "Druskininkai" krył się jakiś lokalny trunek na wodzie mineralnej?), kwiaty i przyjacielskie poklepywania od litewskich motocyklistów, którzy poprzedniego dnia witali podróżników i eskortowali od granicy polsko-litewskiej. Honorowa rundka wokół Druskienik, gdzie zrodziła się wielka miłość i szalony pomysł Hali i Stacha - i do przodu, na Warszawę. Co prawda nie przez pobliskie Grodno (bez wiz białoruskich nijak...), jak jechali Bujakowscy w 1934 r., ale - gwoli ścisłości - oni bliskich w Druskienikach pożegnali bez pompy, oficjalny start wyprawy nastąpił w Warszawie.
Różnic i podobieństw między rokiem 1934 i 2014 jest zresztą więcej. Zdecydowanie różni się trasa - Bujakowscy jechali przez stolice europejskie, Turcję, Syrię, Indię, Birmę i Chiny. Dla Skibińskich te ostatnie kraje pozostają w sferze marzeń, "na drugi etap", jak żartowała w rozmowie Asia podkreślając, że nie mieli zbyt wiele czasu na przygotowanie wyprawy, która - nawet po 80 latach - nie jest łatwa do powtórzenia, chociaż trudności są nieco inne, niż te, z którymi przyszło się zmierzyć Bujakowskim: formalności (np. chińskie prawo jazdy i tablice rejestracyjne!), olbrzymie kaucje (13 000 dolarów za przejazd Birmy!), a nawet wojna (Syria).
Stąd główny cel "pierwszego etapu" - dojazd do granicy z Chinami i... powrót, także na motorach! Bujakowscy nawet nie myśleli o powrocie wysłużonym BSA, który już do Szanghaju dotarł "na słowie honoru". Skibińscy jednak powtórzą ich trasę tylko do Iranu - potem zamiast na południe skręcą na północ i pojadą przez Kazachstan oraz Kirgistan. W sumie (tam i spowrotem) - ok. 15 000 km wobec ponad 20 000 km, jakie pokonali ich poprzednicy (im to zajęło ponad półtora roku...).
Najważniejsze jednak, co łączy obie pary, to wielka Miłość. Umiłowanie przygód, podróży, motocykli, a przede wszystkim - uczucie, które ich połączyło "na dobre i na złe". Dla Asi i Daniela z Poznania, podobnie jak osiem dekad wcześniej dla Hali i Stacha z Druskiennik, jest to także podróż poślubna! Ideą powtórzenia wyczynu Bujakowskich zapałali jesienią ubiegłego roku, po przeczytaniu pamiętników Haliny Korolec-Bujakowskiej, opracowanych i wydanych przez Łukasza Wierzbickiego pod tytułem "Mój chłopiec, motor i ja" (doczekała się już drugiego wydania), a dokładnie cztery miesiące temu powiedzieli sobie sakramentalne "Tak"!
Trzymamy kciuki i życzymy szerokiej drogi, a wszystkich zainteresowanych śledzeniem ich podróży na bieżąco zapraszamy na facebooka i dziennik z podróży, prowadzony na stronie Dalejsienieda.com - do kolejnego spotkania w Druskienikach po powrocie!
Zapraszamy także do "Wilnoteki" w TVP Polonia - jedno z najbliższych wydań będzie poświęcone właśnie wyprawom Bujakowskich i Skibińskich, Łukasz Wierzbicki opowie, jak się udało przywrócić pamięć o wyprawie sprzed lat, zaś Hubert Twardowski (siostrzeniec Haliny Korolec-Bujakowskiej) przypomni historię pamiętnika swojej ciotki, kurzącego się pod łóżkiem ponad pół wieku i dzieje rodzinnego grobowca, którego przez lata szukali - okazało się, że od wieków związani z Wilnem przodkowie spoczywają pod jednym z najpiękniejszych pomników przy głównej alei Cmentarza Bernardyńskiego...
Zdjęcia: Paweł Dąbrowski
Komentarze
#1 Taka wyprawa to jest coś a
Taka wyprawa to jest coś a 80 lat temu był to wyczyn ogromny .