Zdzisław Skwarciany zajmie się ratowaniem pogotowia ratunkowego
Wilnoteka, 20 czerwca 2017, 13:21
Fot. wilnoteka.lt
Sytuacja w Wileńskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego wymaga ostatnio pilnego ratunku. Saulius Deveikis, który wygrał konkurs na stanowisko dyrektora stacji, z objęcia funkcji zrezygnował. Przegrany - obecny dyrektor - Tadeusz Rodź wyniki konkursu zaskarżył w sądzie. Personel stanął po stronie szefa. Wszyscy dyspozytorzy złożyli podania o zwolnienie z pracy lub przeniesienie na inne stanowisko - może więc stać się tak, że zadzwonimy na pogotowie, ale telefonu nikt nie odbierze.
Zdzisław Skwarciany - tak jak dotychczasowy dyrektor Wileńskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego Tadeusz Rodź - jest Polakiem. W 2016 r. startował w wyborach do sejmu jako kandydat socjaldemokratów.
Tadeusz Rodź kieruje pogotowiem od 10 lat, też startował w konkursie na stanowisko dyrektora stacji, ale zajął dopiero trzecie miejsce. Rodź zaskarżył wyniki konkursu w sądzie. Jego podwładni zaś przed kilkoma dniami zorganizowali przed stołecznym samorządem akcję poparcia dla szefa, który zresztą zanim został dyrektorem, był liderem związku zawodowego pracowników pogotowia ratunkowego.
W poniedziałek, 19 czerwca administracja stacji poinformowała, że wszyscy dyspozytorzy, czyli osoby decydujące o skierowaniu karetki do wzywającego, złożyli podania o zwolnienie z dniem 1 lipca z pracy lub przeniesienie na inne stanowisko. Jak poinformowali w specjalnym komunikacie, jest to ich protest przeciwko planowanej reformie. Od 2019 r. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych planuje zostawić jeden wspólny dla 8 dyspozytorni pogotowia ratunkowego i 11 komend policji numer alarmowy - 112. Dyrektor Tadeusz Rodź podania operatorów pogotowia już podpisał.
Zdaniem ministra spraw wewnętrznych Eimutisa Misiūnasa, jest to szantaż, tym bardziej, że w chwili obecnej Centrum Powiadamiania Ratunkowego 112 nie jest jeszcze gotowe do koordynowania pracy pogotowia ratunkowego. Minister zapewnia jednak, że kryzys nie nastąpi: "Jeśli wszyscy dyspozytorzy odejdą z pracy, tymczasowo na ich miejsce skierowani zostaną pracownicy z innych instytucji, z innych jednostek pogotowia ratunkowego. Z powodu kilkudziesięciu pracowników kryzys nie nastąpi, naprawdę nie ma aż tylu wezwań, żeby na ulicach zaczęli umierać ludzie".
Stołeczny samorząd zamierza drogą sądową ubiegać się o wstrzymanie decyzji Tadeusza Rodzia - sprawę pracy dyspozytorów powinien rozstrzygnąć nowy dyrektor pogotowia ratunkowego. "Nie wiem, jakie démarche organizuje tu szef stacji, nie informując samorządu, który jest założycielem i właścicielem pogotowia ratunkowego, ale na pewno nie będzie tak, jak napisano w oświadczeniu (...) Dyspozytornia będzie działać, nowy szef przejmie obowiązki wcześniej niż było przewidziane i wprowadzi porządek, a wszystkie te decyzje o przeniesieniach zostaną odwołane" - oświadczył wicemer Wilna Gintautas Paluckas.
Na podstawie: BNS, delfi.lt