9.X - Żeligowski w cieniu wyborów


Kolumna "Wilno - swoim wybawcom" na Nowej Rossie - wciąż bez orła... Fot. wilnoteka.lt
Pochłonięta wyborczą gorączką Wileńszczyzna nie całkiem zapomniała, że tego samego dnia - 9 października - minęła 96. rocznica wkroczenia do Wilna Dywizji Litewsko-Białoruskiej gen. Lucjana Żeligowskiego. "Wyborcza powtórka" tej akcji potomkom żołnierzy Generała raczej się nie udała, ofensywa na Sejmas nie przyniosła zapowiadanego podwojenia liczby polskich posłów w Sejmie Litwy, jednak zdobyte przed czterema laty pozycje udało się obronić, więc twórca Litwy Środkowej nie powinien przewracać się w grobie.
Jeżeli już, to raczej z faktu, że w dniu jego triumfalnego wkroczenia do ukochanego Wilna tylko kilku rodaków pamiętało o tym. Nie wystraszyło się deszczu ani oskarżeń o rewizjonizm i przyszło z kwiatami oraz zniczami oddać hołd poległym w tamtym bratobójczym starciu Staro- i Nowolitwinów, jak to przyznają dziś co odważniejsi litewscy historycy. 

Swoją drogą fakt, że ani Litwini, ani Polacy na Litwie w przedwyborczym ferworze nie sięgnęli po historię należy chyba zapisać na poczet normalizacji politycznej naszego kraju. Przed pięciu laty, gdy AWPL zorganizowało jeden z najbardziej masowych polskich protestów przeciwko reformie oświatowej uderzającej w polskie szkolnictwo, znaleźli się litewscy politycy i dziennikarze, wypominający Polakom, że chyba nieprzypadkowo manifestację zorganizowano 17 marca, w dniu wystosowania przez władze II RP w 1938 r. ultimatum wobec Litwy z żądaniem nawiązania stosunków dyplomatycznych. I chociaż w 2011 r. brukiem dawnej alei Mickiewicza, a ostatnio - Gedymina maszerowało nie mniej osób, niż bywało podczas polskich uroczystości państwowych w okresie międzywojennym, nikt nie wołał "Wodzu, prowadź nas na Kowno!" tylko "Ręce precz od naszych dzieci!". Takie to zmiany zaszły na Wileńszczyźnie w ciągu 73 lat.

Do tychże zmian należy zaliczyć fakt, że przez 25 lat odrodzonej II Republiki Litewskiej wileńscy Polacy nie odważyli się powrócić do przedwojennej tradycji oddawania 9 października hołdu poległym w walkach o Wilno lat 1919-1920. Przypomnę, że w międzywojennym Wilnie była to ważna rocznica, przy czym hołd oddawano zarówno żołnierzom polskim, jak i litewskim, nawet złożono ich w jednej kwaterze, podkreślając bezsens bratobójczej walki. Napis "Wilno - swoim wybawcom" miał podkreślić, że jednak głównym celem obu stron było "wyproszenie" z dawnej stolicy WKL moskali i bolszewików, a nie kłótnia o dziedzictwo Wielkiego Księstwa.

Szczególnie uroczyście planowano obchody 20. rocznicy wyzwolenia Wilna w 1940 r. - już pod koniec lat 30. ruszyła szeroko zakrojona renowacja wileńskiego Ratusza, a głównym elementem jego wnętrza miał być imponujący fresk "Gen. Żeligowski wkracza do Wilna na czele wojsk litewsko-białoruskich" nad odtworzonymi schodami głównymi. We wrześniu 1939 r. gotowe były wszystkie szablony, a nawet część dzieła znalazła się już na sklepieniu. Chyba tylko przekazanie Wilna Litwie przeszkodziło w lekkiej korekcie artystycznej, by twarz i mundur Żeligowskiego nabrały cech komkora Gaja D. Gaja, dowódcy Korpusu Kawalerii Krasnoj Armii, który parę miesięcy wcześniej niż Żeligowski (lipiec 1920 r.) zdobył Wilno dla Rewolucji Światowej w drodze na Warszawę.

Władze Litwy miały kłopot z zagospodarowaniem ratuszowego sklepienia. Zdobywcę Wilna dla Litwy nie tak łatwo było zidentyfikować... Jeżeli wracać do 1918 lub 1920 r., to pewnie na fresku musiał by się znaleźć niemiecki cesarz Wilhelm II, który stworzył w Wilnie litewską Tarybę i założył podwaliny Republiki Litewskiej, albo... sam Lenin - po Bitwie Warszawskiej chcąc-niechcąc to jego rząd przekazał Wilno administracji litewskiej, która uszła z wojskiem niemieckim do Kowna jeszcze w grudniu 1918 r... Jeżeli okazać wdzięczność bardziej aktualnym darczyńcom, to miejsce Żeligowskiego na fresku musiałby zająć chyba sam Stalin, który "zorganizował" całe "przejęcie i przekazanie" Wilna z rąk polskich do litewskich, grabiąc przy okazji miasto.

Uwzględniając te okoliczności, chyba nawet sam Smetona ani Raštikis (ówczesny wódz naczelny Wojska Litewskiego) nie chcieliby pozować do fresku, toteż Ratusz oddano pod świątynię sztuki - urządzono tu muzeum, którego nie ruszyli nawet komuniści (zadbali tylko o odpowiednią ekspozycję). Wizerunki Stalina, które na krótko pojawiły się jednak w naszym mieście w 1939 r., powróciły tu już po roku, a po wojnie nawet sam zdobywca Wilna dla Litwy stanął w słusznej postaci przed dworcem kolejowym. Usunięto go dopiero za Chruszczowa - bladym świtem zepchnięto maszynami z piedestału i próbowano "za nogi" ciągnąć posąg do pobliskich magazynów kolejowych. Liny pękały, Wissarionowicz nawet pośmiertnie stawiał opór, a podwileńscy Polacy (Litwinów wtedy jeszcze niewielu było w okolicy) którzy akurat porannymi pociągami zjeżdżali do pracy, radośnie krzyczeli za nim "Jośka, nie zdawajsia!!!"

Dzięki "Jośce" na prawie pół wieku Polacy zapomnieli jednak o rodakach na Nowej Rossie. Na fali odrodzenia końca lat 80. XX w. triumfalnie powrócili do Mauzoleum Marszałka na Starej Rossie, odkrywali "białe plamy" i chwałę AK, zaś chłopcy od Samoobrony 1919 r. i od Żeligowskiego 1920 wciąż byli gdzieś na uboczu. Na uboczu poprawności politycznej, bo jakże to przy żywych Litwinach oddawać hołd "okupantom" swego miasta? I tak zostało w zasadzie do dziś, kiedy to nawet przy Sercu Marszałka na 3 Maja czy 11 Listopada nie gromadzą się już takie tłumy, jak jeszcze 20-25 lat temu. 

Bracia Litwini nie mieli żadnych oporów, ale też nie mogli się pogodzić, że po litewskiej stronie Wybawicieli Wilna leżało zdecydowanie mniej, niż po polskiej, toteż w latach 90. "dołożono", tam trochę "pamięci narodowej", uzbieranej z całego XX w. Nowy narodowy "panteon" jednak się nie przyjął i dziś zwykle nie zaglądają tam ani miejscowi Litwini, ani Polacy. Poza garstką zapaleńców i... bardziej wytrwałymi wycieczkami z Polski, którym nie wystarczy samo wpadnięcie "na Płytę Marszałka". Zapaleńców, którzy pamiętają, komu należy zawdzięczać fakt, że to Wileńszczyzna dziś pozostaje bezpośrednim kontynuatorem wielokulturowego WKL, a nie np. Kowieńszczyzna, gdzie litewskojęzyczni Litwini jeszcze sto lat temu byli mniejszością.

Czy zgodnie opuszczenie zasłony zapomnienia nad tym miejscem prowadzi do oczyszczenia i polepszenia stosunków polsko-litewskich? Szczerze wątpię. Czy starania o odtworzenie orła na kolumnie, strąconego już w 1940 r. pogorszą te stosunki i ożywią widma rewizjonizmu po polskiej, a kompleksów historycznych - po litewskiej stronie? Także wątpię, ale przez 25 lat żadna polska organizacja nie podjęła zdecydowanych i konsekwentnych starań o to, chociaż w latach 90. często mówiono o takiej potrzebie.

Dziś obserwując wyniki wyborów, wskazujące, że zarówno na szczeblu lokalnym (władze Wilna), jak i centralnym (Litwy) ponownie będziemy mieli rządy centroprawicy, zdobycie oficjalnego pozwolenia na renowację kolumny i odtworzenie historycznego elementu może nie być łatwe. Tym bardziej, że chłopcy, którzy 9.X przyszli tu z kwiatami i zniczami nie kryli swoich preferencji wyborczych, a były one dalekie od litewskiej prawicy. Jednak może warto podjąć kolejną próbę, by sprawdzić, jak wielki postęp dokonał się w litewskiej świadomości pod wpływem 25 lat wolności? Skoro parę metrów dalej może być tabliczka z Ulicą Warszawską po polsku, to dlaczego ma zawadzać jakiś posążek orła, zrywającego się do lotu? 

Co najwyżej usłyszymy od litewskich urzędników: "25 lat w wolnej Litwie żyją, już nawet litewskiego się nauczyli, a ciągle tym Polakom Żeligowski w głowie!"

Zdjęcia: Edwin Wasiukiewicz

 

Komentarze

#1 Odpowiedź dla "Giesmynas 18

Odpowiedź dla "Giesmynas 18 października" ku temu aby może zastanowił się ...............................................................................................................................................................................Żeligowski zajął Wilno nie z woli Litwinów którzy stanowili 5%, lale z woli Polaków którzy stanowili 65% mieszkańców. Piłsudski chciał konfederacji z Litwą i bolał że braci Litwinów to odrzucili.Niestety były brzydkie karty historii kiedy bolszewicy szli na Europę "po trupie Polski" a Litwini ich wspierali a potem otwarcie stanęli do walki u boku bolszewików.Nie dojrzało jeszcze zrozumienie :że Litwa zawdzięcza swoje istnienie zwycięstwu Marszałka Piłsudskiego nad bolszewikami, a drugi raz dzięki zwycięstwu Solidarności pod przywództwem Lecha Wałęsy.. Nikt nie odbiera wam uznania za zryw Litwy o niepodległość i poniesionych ofiar przy Wieży Tewizyjnej w 1993r. Chyba wypadałoby nie zapominać że Polacy byli wtenczas z wami i wsparli was również w Wilnie w Parlamencie..

#2 Zatajanie prawdy polega na :

Zatajanie prawdy polega na : przeinaczaniu ukrywaniu faktów historycznych, obarczaniu i obwinianiu Polaków wraz z tworzeniem atmosfery nienawiści i chęci zemsty..A fakty są takie : w 1919-1920 w Wilnie było 5% Litwinów i 65% Polaków . Zwycięska wojna Piłsudskiego z Bitwą Warszawską i Bitwą Niemeńską pozwoliła aby Litwa powstała jako niepodległe państwo i nie została wcielona do ZSRR. Wstydliwe to,że Litwini walczyli po stronie bolszewików przeciw Polakom.. To potwierdza obecnie litewski prof historii A.Bumblauskas .Ta prawda jest lekceważona, lub zatajana przez rządzące partie a szczególnie konserwatystów..Przemilcza się raczej haniebny fakt walki Litwinów u boku armii czerwonej Tuchaczewskiego w bitwie niemeńskiej jako wspieranie zalewu Komunizmu na całą Europę . W przypadku zwycięstwa czerwonych Litwa zniknęła by z mapy Europy jako państwo.

#3 Litewska historia stosunków

Litewska historia stosunków polsko-litewskich to jedn fałsz i zaklamanie ; gdyby nie Piłsudski już 1920 r. Litwa byłaby pod sowieckim butem, a mimo to Litwa w czasie wojny polsko-bolszewickiej wystąpiła faktycznie przeciwko Polsce

#4 Jakie Wasze Wilno???? ty

Jakie Wasze Wilno???? ty kutasie!!!

#5 A bolszwicy to nie Ponary,

A bolszwicy to nie Ponary, cos ci siem kalakutasie-indyku pomieszalo! ha..ha.hi.

#6 Giesmynas (niezweryfikowany),

Giesmynas (niezweryfikowany), 18 października, 2016 - 13:31

Ten Zeligowski zajal nasza stolice..niezgodnie w wola Lietuvy. Hanba.

Odpowiem temu ponasu. "Złodziejeus kultury" swojej nie mają to chcą zawłaszczyć innych
to jeszcze Viększas HAŃBAS :)) ) Mszczą się jak bolszewicy na swych panach.( Ponary )
Nie umieli dobrze łotewskiego(nieuki) to litewski - gwarę łotewską wymyślili :)))
sudie madafucka

#7 Lietuvisi bezskutecznie

Lietuvisi bezskutecznie próbują zawłaszczyć historię. Ale prawda broni się sama. generał Żeligowski to bohater Wilna i Wileńszczyzny.Jak mało kto (obok Marszałka Piłsudskiego) zasłużył by mieć w tym mieście pomnik. Ale oczywiście nie stanie się to z powodu dzikiego antypolskiego nacjonalizmu lietuvisów. Jednak w sercach Polaków ci wielcy Rodacy mają swoje miejsce na wieki.

#8 Ten Zeligowski zajal nasza

Ten Zeligowski zajal nasza stolice..niezgodnie w wola Lietuvy. Hanba.

#9 Niesięganie po historię

Niesięganie po historię niekoniecznie jest oznaką normalizacji. Myślę nawet, że sięgnięcie po historię, ale w tym jej wspólnotowym wydaniu byłoby oznaka dążenia do takiej normalizacji

#10 Chwała dywizji Litewsko -

Chwała dywizji Litewsko - Białoruskiej !

#11 do max.Zeby ni pomoc z

do max.Zeby ni pomoc z zachodu nie gonil by Pilsudski bolszewika az do Kijowa.

#12 10.pazdziernika. 1939r. w

10.pazdziernika. 1939r. w Moskwie podpisano traktat litewsko-sowiecki o przylaczeniu Wilna i zem spornych do Ltwy.Prezydent A.Smietona w przemowieniu do narodu powiedzial. ze ZSRS zawsze byl ibedzie panstwem przyjacielskim wobec Litwy.,,Vilnius musu ,bet mes rusu"" tak wtenczas mowili bracia Litwini
.

#13 O jej... ludzie... historii

O jej... ludzie... historii pouczcie się... bolszewika Piłsudski gonił :)

#14 /Volumes/PATRIOT/prev1027.jpg

/Volumes/PATRIOT/prev1027.jpg

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.