W. Smarzowski: "Kresy - kopalnią tematów na dobry film!"


Wojciech Smarzowski w Wilnie, fot. Wilnoteka.lt
"Wołyń" w Wilnie okazał się jednym z najbardziej kontrowersyjnych filmów tegorocznego Festiwalu Filmowego "Kino pavasaris", a to za sprawą ukraińskiego protestu. Organizatorzy nie dopatrzyli się jednak w filmie Wojciecha Smarzowskiego podżegania do waśni narodowościowych ani wszechobecnej ostatnio na Litwie "ręki Moskwy". Zorganizowali nawet dodatkowy pokaz, a poza spotkaniem z reżyserem zaproponowali widzom także spotkanie z historykami - Polski, Ukrainy oraz Litwy - by wyjaśnić litewskiej publiczności, o co chodzi z tym Wołyniem i dlaczego budzi tyle emocji. Smarzowski przyjechał do Wilna tydzień później i już nie uświadczył większych emocji.
Pod listem, w którym nawet nie żądano wycofania filmu, widnieją tylko dwa nazwiska przedstawicieli niezbyt licznych na Litwie mniejszości - ukraińskiej (Vasil Kapkan) i szwedzkiej (John Öhman) - a jednak po jego nagłośnieniu bilety na tych kilka festiwalowych projekcji "Wołynia" sprzedały się na pniu. Dla wielu Litwinów była to pierwsza okazja, by dowiedzieć się o wydarzeniach na Wołyniu i... przekonać się, że AK walczyła nie tylko na Wileńszczyźnie i nie tylko z Litwinami. Czy komuś przypomniało to tragedię Glinciszek i Dubinek? No, co najwyżej historykom i pasjonatom historii, bo w obiegowej opinii funkcjonuje tylko fakt, że AK mordowała Litwinów, by ponownie zabrać im Wilno - i tyle. 

Wojciech Smarzowski przy tej okazji także po raz pierwszy wpadł do bliżej nieznanego mu Wilna, by sprawdzić, czy to tylko na Ukrainie jego film trafił na listę zakazanych. No, Litwa to nie Moskwa, "prodołżytielnych" owacji na stojąco nie było, chociaż skromnych oklasków po filmie nie zabrakło. Złośliwi twierdzą, że na Litwie film, w którym mordowani są Polacy, może liczyć na sukces nie tylko festiwalowy. Smarzowski przekonał się, że Litwini to jednak lud nordycki, spokojny, po projekcji widzowie grzecznie wyszli z kina, bo to już północ się zbliżała. Na spotkanie z reżyserem i Arkadiuszem Jakubikiem (filmowy Maciej Skiba, mąż Zosi) została ze dwudziestka najbardziej wytrwałych. Wrednych pytań nie zadawali. Wymarzony początek międzynarodowego tournée "Wołynia"?


Polski reżyser był wdzięczny organizatorom Festiwalu "Kino pavasaris", że nie tylko stanęli w obronie "Wołynia", ale i zadbali o odpowiednią oprawę, która pomogła litewskiemu widzowi zrozumieć problem relacji polsko-ukraińskich. W rozmowach z Wilnoteką zarówno znana krytyk filmowy i znawczyni polskiego kina Izolda Keidošiūtė, jak i kierownik artystyczny festiwalu Santa Lingevičiūtė podkreślały, że protest przeciwko nacjonalizmowi bez względu na narodowość jest w tym filmie zdecydowanie mocniejszy i ważniejszy niż wątki mogące urazić Ukraińców.

Dla Litwinów też nie jest to film o zbrodniach wojennych "gdzieś tam", np. na Bałkanach, ale możemy tylko przypuszczać, z jakim by się spotkał odbiorem na Litwie, gdyby w ciągu dwóch godzin można było ogladać na ekranie: Litwinów dziękujących Stalinowi za Wilno, a potem witających z kwiatami hitlerowców, strzelających w plecy uciekającym Sowietom, a potem mordujących Żydów w Ponarach, litewskich policjantów palących polskie zagrody na Wileńszczyźnie i mordujących Polaków w Święcianach, akcję odwetową AK w wioskach litewskich oraz żołnierzy gen. Plechavičiusa, wyłapujących pojedyncze grupy AK-owców, a potem wędrujących w kalesonach spod Murowanej Oszmianki, itd, itp.
  

Film Wojciecha Smarzowskiego jest pewną kondensacją wydarzeń z polsko-ukraińskiego pogranicza i wszystkie postacie są fikcyjne, jednak już po premierze reżyser spotkał Ukraińca, którego prawdziwa historia mogłaby posłużyć za podstawę scenariusza.


"Wołyń" jest drugim podejściem Smarzowskiego do tematu okrucieństw ostatniej wojny - nakręcona w 2011 r. "Róża" przenosi widza na włączone do Polski Mazury pierwszych powojennych lat, gdzie rdzenna ludność (zgermanizowani Mazurzy i Niemcy) układa sobie nowe życie z "repatriantami" ze Wschodu oraz komunistyczną administracją polską i żołnierzami sowieckimi. Trupów i patroszenia nieco mniej, ale średnia gwałtów na minutę filmu wyższa, bodajże rekord w kinie polskim. Zapytałem reżysera, czy nie jest coś winien wilnianom za obraz wilniuków (rodziny, która repatriowała z Wileńszczyzny, bardziej chyba jej białoruskiej strony) w tamtym filmie - niezbyt pozytywny, ale i chyba od prawdy niedaleki...


Wojciecha Smarzowskiego nic nie łączy z Litwą (jak wielu jeszcze mieszkańców Polski nigdy nie było w Wilnie?), jednak rodzina Smarzowskich pochodzi z Kresów i miało to określony wpływ na jego decyzję o zajęciu się trudnym tematem relacji polsko-ukraińskich.


 

Na zakończenie - pytanie spoza filmu: co łączy Wilno z Wołyniem? Na przestrzeni wieków z pewnością wiele, chociaż Litwa historyczna kończy się na Prypeci i bagnach Polesia, ale najbardziej widoczną pamiątką po czasach, gdy Wileńszczyzna i Wołyń leżały w granicach Rzeczypospolitej jest... płyta Marszałka Piłsudskiego w Mauzoleum na Rossie, wykonana z głazu granitowego, wydobytego na terenie polskiej wsi Bronisławka w powiecie kostopolskim na Wołyniu właśnie. Po obróbce w warszawskim Zakładzie Kamieniarskim Sypniewskich przy ulicy Powązkowskiej (istnieje do dziś!) głaz został "odchudzony" z 19 do 10 ton i w 1936 r. płyta spoczęła na Rossie (więcej można przeczytać tu).

Zdjęcia: Jan Wierbiel, montaż: Ara Nersisian
 

Komentarze

#1 W. Smarzowski za :Wołyń"

W. Smarzowski za :Wołyń" powinien dostać jakieś odznaczenie. Pod jakimkolwiek aspektem by nie rozpatrywać tego filmu, to jest on jednym wielkim SUKCESEM. Można mieć tylko nadzieję że ten wybitny reżyser zdecyduje się na kolejne tematy związane z Kresami. Film pomimo banderowskiej blokady na ukrainie, powinien jeszcze zostać pokazany na terenie Rosji. Waleczność i skuteczność AK w walce z wrogiem powoduje że nawet po wielu latach w niemieckich filmach takich jak "Nasze matki, nasi ojcowie" polską zbrojną formację próbuje się przedstawić w złym świetle. Litwini dobrze wiedzą że gdyby nie niemiecki i radziecki parasol ochronny to AK nigdy nie dopuściłaby do przejęcia przez nich naszego Wilna. Wołyń jak i Wileńszczyzna to polskie regiony

#2 Aby odejść od tematyki

Aby odejść od tematyki martyrologicznej przytoczę relację jednej z osób nawiązując do nieumiejętności korzystania z toalety przez ludzi o czym wspominał w czwartym filmiku Pan Smarzowski. Czytałem tę relację, pod koniec lat osiemdziesiątych osoby, która w ramach wędrówki ludów znalazła się w młodym wieku na Ziemiach Odzyskanych.
A'propos nieumiejętności korzystania z toalety przez ludzi napływających ze wschodu na ziemie odzyskane. Niewątpliwie było to związane ze zróżnicowaniem ekonomicznym miedzy Wschodem, a Zachodem co miało wpływ na poziom posługiwania się i przyswajania zdobyczy cywilizacyjnych.
Po zajęciu mieszkania przez "naszego przesiedleńca" znaleziono w nim podłużne urządzenie z kółkami i wystającym sznurem z dziwną końcówką oraz jakąś rurą. Jak wsadziło się tę końcówkę w takie kółko w ścianie to warczał i prychał. A ponieważ nie wiedzieli do czego służy te urządzenie dzieci szybko wykorzystały do swoich dziecięcych zabaw traktując jak mechanicznego psa. W zabawach wychodzili z nim na spacer ciągnąc za sznur który traktowali jak smycz. Z czasem okazało się, że był to odkurzacz, który znaleziono w domu, który zajmowała wcześniej jakaś zamożna niemiecka rodzina. Gwoli prawdy trzeba dodać, że odkurzacze były drogie nieliczne.
Muszę zastrzec, że nie chcę, aby ten wpis potraktowano jako swego rodzaju wyśmiewanie się z jakieś grupy ludzi bo i dzisiaj w dobie rozwoju techniki i technologii stajemy przed problemem jak korzystać z czegoś.

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.