Prowokacje lub inwokacje Kapeli Wileńskiej
Edyta Maksymowicz, 10 czerwca 2013, 08:46
Miało być prowokacyjnie. I było. W pewnym momencie aż za bardzo... Takiego jednak genialnego połączenia muzyki, dźwięków, instrumentów i języków scena Domu Polskiego dawno nie była świadkiem. Nieco zszokowani mogli być (i pewnie byli) stali fani Kapeli Wileńskiej, którzy przyszli posłuchać znanych "Imienin u cioci Niny", "Starych wileńskich ulic" czy innych przebojów swojej kapeli. Jeśli jednak ktoś się wsłuchał w zapowiedzi Kapeli Wileńskiej i przyszedł zaintrygowany obietnicą prowokacji, a do tego lubi niecodzienne eksperymenty, dla niego były te dwie godziny dobrej zabawy i przedniego grania.
Zresztą, nie tylko tego, jak mówi Mamadou Diouf, ale i co mówi. Mam wrażenie, że gdyby mówił godzinę, słuchałoby się go jak muzyki. Takiej ogromnej wrażliwości, przejmującej szczerości, zrozumienia i znajomości polskiej kultury, i przemyślanej analizy procesów zachodzących we współczesnym świecie kultury można słuchać, słuchać, słuchać… jak muzyki.
Ale to przecież koncert Kapeli Wileńskiej. Jeszcze nie jubileuszowy, jedynie w ramach jubileuszu, lecz po trosze urodzinowy. Co tu mówić o Kapeli. Chwała im za to, że są! Że są, że ciągle tworzą. Tu koncert w Domu Polskim w Wilnie, tam pierwsze miejsce na IX Ogólnopolskim Festiwalu Kapel Podwórkowych w Piotrkowie Trybunalskim, i wiele innych osiągnięć. Jeszcze większa chwała im za to, że są otwarci na wyzwania, na prowokacje (czasem może za bardzo? Kto jednak nie szuka, ten nie błądzi), szukają nowości i nowinek. W tym też zawiera się ich bezapelacyjna wielkość.
Po co komu dziś, w XXI wieku, "Bałałajka", "Kaziukowa polka" czy "To nasze Wilno kochane"? - dziwią się i pytają niektórzy. Odpowiedź na to daje Mamadou Diouf (poniżej w reportażu), ale warto, choć w skrócie, przywołać jego słowa raz jeszcze: "Polacy się oddalili od folkloru, a przecież w świat człowiek powinien pójść z czymś, czego inni nie mają. Można pójść z amerykańskimi czy innymi rzeczami, ale to nas nie będzie wyróżniało. Warto wrócić do swoich korzeni zaproponować je tam, w wielkim świecie. Stąd taka nasza mała prowokacja, postanowiliśmy, że my odkurzymy ten dawny folklor polski, może Polacy się zachwycą, zawstydzą, zrozumieją. Stąd nasze warszawskie piosenki podwórkowe, stad w przyszłości cała płyta".
Jeszcze jedne słowa, które się już nie zmieściły w reportażu, a które również padły z ust Mamadou Diouf’a: "Nasze spotkanie z Kapelą Wileńską było spontaniczne. Wymienialiśmy się tekstami mailowo, rozmawialiśmy skypowo, ale na takie wspólne bezpośrednie przygotowania mieliśmy niecałe trzy dni. Szybko się zgraliśmy, to właśnie tu, w Wilniem ekspromtem powstała "Mamma Africa". Mam wrażenie, że gdybyśmy grali dłużej, mogłaby się zrodzić z tego cała płyta".
Mamadou? Kapelo? Dlaczego nie będziecie grali razem na przykład przez miesiąc?
Zdjęcia: Jan Wierbiel, Paweł Dąbrowski
Montaż: Artur Kalczewski
Komentarze
#1 Rewelacja. Szkoda, że jak
Rewelacja. Szkoda, że jak byłem w Wilnie to nie było koncertów. Ale jak przyjadę w sierpniu to chciałbym coś wreszcie posłuchać na żywo. Może informujcie na stronie o wakacyjnych muzycznych imprezach w Wilnie i okolicach. Pozdrawiam Wilniaków.
#2 Świetne
Świetne
#3 super koncert
super koncert