Włodzimierz Nahorny: Kolędy na cały rok
Barbara Sosno, 24 grudnia 2014, 09:50
Jednym z wydarzeń tegorocznego Festiwalu "Kristupo Kalėdos" był koncert jazzowych pastorałek znakomitego polskiego muzyka i kompozytora Włodzimierza Nahornego w wykonaniu autora oraz Mariusza Bogdanowicza (kontrabas), Piotra Biskupskiego (perkusja) oraz solistów Doroty Miśkiewicz i Janusza Szroma. Piękny, nastrojowy koncert, który się odbył w kościele św. Katarzyny, wprowadził publiczność wileńską w nastrój Świąt Bożego Narodzenia. Po występie Włodzimierz Nahorny opowiedział Wilnotece o swoich pastorałkach, o tym, co się śpiewa podczas Wigilii w jego domu i ... o swojej roli w świątecznych przygotowaniach.
Jazzowe pastorałki Włodzimierza Nahornego i Bogdana Loebla od lat niezmiennie cieszą się popularnością. Publiczność wileńska miała okazję je oklaskiwać już dwukrotnie. Kompozytor ubolewa jedynie, że koncerty kolęd ze swoim zespołem ma tylko w okresie bożonarodzeniowym.
Dla artystów okres świąteczny to czas intensywnej pracy, koncertów, spotkań z publicznością. W wirze wydarzeń zawsze jednak jest czas na refleksję, na skupienie, zadumę i duchowe przygotowanie do Świąt Bożego Narodzenia.
Włodzimierz Nahorny urodził się w Radzyniu Podlaskim. Jego rodzina pochodzi jednak z terenów obecnej Ukrainy. W jego domu są kultywowane dawne rodzinne tradycje, ale też niektóre są modyfikowane, powstają nowe.
Po wieczerzy wigilijnej przychodzi czas na kolędy. W domu Włodzimierza Nahornego brzmią tradycyjne polskie kolędy, ale też skomponowane przez niego pastorałki.
Święta Bożego Narodzenia i zbliżający się Nowy Rok są okazją do podsumowania osiągnięć mijającego roku. Dla Włodzimierza Nahornego rok 2014 był udany i pracowity. Jako wykładowca w Katedrze Jazzu i Muzyki Estradowej w Akademii Muzycznej w Gdańsku (w 2013 r. zdobył stopień profesorski) sporo czasu poświęcał swoim studentom. W 2014 r. ukazała się najnowsza płyta Nahorny Trio pt. "Hope". Artysta twierdzi jednak, że wszystko, co robi poza koncertami, to "działalność dodatkowa". "Koncerty sprawiają mi największą satyskację i przyjemność. Jeśli publiczność dobrze się bawi, to człowiek wie, po co uprawia ten zawód. Największą radość, jaką można osiągnąć, sprawiają nie nagrania, nie płyty, nie nagrody, lecz koncerty na żywo i publiczność, która ciepło reaguje. Żona narzeka, że jestem gościem w domu, ale kilka miesięcy przyszłego roku chciałby spędzić koncertując" - w rozmowie z Wilnoteką powiedział Włodzimierz Nahorny.
Na podstawie: Inf.wł.
Zdjęcia: Paweł Dąbrowski
Montaż: Witalija Maciejkianiec