Muzeum Szkolnictwa na Wileńszczyźnie
Waldemar Dowejko, 20 listopada 2021, 16:41
Aby zrozumieć, że Ažulaukė to Orzełówka, trzeba ukończyć szkołę na Wileńszczyźnie. Chyba żadna inna szkoła polska lub litewska nie da odpowiedniej podstawy, by sprawnie funkcjonować w dwu bytach równoległych: litewskim i polskim na Litwie. Pomóc w zrozumieniu tego wyjątkowego zjawiska komuś, kto nie jest "tutejszym" ma najmłodsze muzeum Ziemi Wileńskiej, które wciąż powstaje w tejże Orzełówce: Muzeum Szkolnictwa na Wileńszczyźnie. Zaczęło się od filii Muzeum Etnograficznego Wileńszczyzny w Niemenczynie, dziś dawna wiejska szkółka żyje już własnym życiem pod kierownictwem znanego fotografa Mariana Dzwinela. Co prawda, próżno tu szukać wśród eksponatów XV-wiecznych pamiątek po pierwszych szkołach parafialnych, czy też barokowej rózgi edukacyjno-wychowawczej, albo kajetów z czasów młodości Mickiewicza, Syrokomli. Jednak dla młodzieży epoki Istagrama i Tik-toka zabytkiem są już kałamarze i obsadki z połowy XX wieku oraz podręczniki, z którymi ich rodzice lub dziadkowie mieli wyrosnąć na porządnych obywateli Związku Bratnich Republik. Kto dziś pamięta, do czego służyła np. bibułka, wkładana do zeszytów po 2 kopiejki? No bo przecież nie tylko do walki z kleksami... Na pewno z czasem coraz więcej nie tylko wycieczek szkolnych, ale i dziadków z wnusiami będzie szukało w nawigatorach, gdzie ta Ažulaukė, by pokazać młodemu pokoleniu, jak to się uczyło bez komórek, albo np. historyczne modele pierwszych Commodorów, przywożonych w darze z Polski, od których zaczęła się komputeryzacja szkół Wileńszczyzny. Przede wszystkim jednak warto zapamiętać i odwiedzić to Muzeum, by... stać się jego darczyńcą! Któż by policzył domy w Wilnie i okolicy, w których gdzieś na strychu lub w piwnicy nie poniewierają się jakieś pamiątki po "szkolnych czasach"! Dla kogoś mogą to być prawdziwe relikwie rodzinne, przekazywane z pokolenia na pokolenie, dla innych - zajmujące miejsce rupiecie i papierzyska, warte tyle co na rozpałkę. A przecież wśród nich mogą być unikatowe podręczniki, prace twórcze, tornistry domowej roboty i inne "szkolne rękodzieła" - bezcenne świadectwa tak zmiennych w naszych stronach procesów edukacyjnych. Zastanówmy się, zanim wyrzucimy coś z minionej epoki na śmietnik lub do pieca, może jednak warto zwrócić się do specjalistów, by to oni zdecydowali, czy to się nadaje na ekspozycję, czy już tylko na opał. Czasem wystarczy wykonać jeden telefon, by ktoś z muzeum nawet odwiedził Was w domu i na miejscu dokonał oceny. Wszak ta placówka powstaje przede wszystkim z myślą o przyszłych pokoleniach! Więcej szczegółów na: www.facebook.com/muzeumszkolnictwa/