Zygmunt Krzymowski: Ucieczka z Miednik to był cud
Ilona Lewandowska, 16 lipca 2015, 15:44
Żołnierz AK, uczestnik bitwy pod Krawczunami opowiada o pasjonującej ucieczce z obozu dla internowanych w Miednikach. "To było bajecznie proste" - wspomina po latach. Proste w tym przypadku nie znaczy jednak nudne!
Żołnierze, którzy jeszcze niedawno bohatersko walczyli z niemieckim okupantem, zostali rozbrojeni, a następnie internowani w przejściowym obozie w Miednikach. Pan Zygmunt nie wiedział, jaką przyszłość gotują im nowi okupanci. Zdawał sobie jednak sprawę, że nie przyniesie ona ani szczęścia, ani wolności.
Wraz z młodszym bratem uciekł przy pierwszej nadarzającej się okazji. Udając chorych, czasem pijanych, chwytając się każdej okazji, by zmylić Sowietów, dotarli w bezpieczne miejsce.
Opuszczenie obozu to jednak jeszcze nie wolność. Po spotkaniu z matką i siostrą, cała rodzina musiała wielokrotnie zmieniać nazwisko, przeprowadzać się z miejsca na miejsce, korzystając z dobroci mieszkańców Wileńszczyzny. W końcu wszyscy zdecydowali się na wyjazd do Polski. Litwę opuszczali jako Krzymowscy, posługując się dokumentami wydanymi przez Komórkę Legalizacyjną AK Wilno. "Zostawiłem sobie prawdziwe tylko moje drugie imię - opowiada - Zygmunt - po dziadku. Cała reszta w papierach była fałszywa".
W Polsce rozpoczął nowe życie. Nie zapominał jednak o swojej przeszłości ani o kolegach z AK. W 2014 r. z jego inicjatywy w Olsztynie powstał pomnik Armii Krajowej. Odsłonięcie mierzącej siedem metrów konstrukcji zaprojektowanej przez Janusza Wierzyńskiego, olsztyńskiego artystę, nastąpiło w 75 rocznicę powołania Służby Zwycięstwu Polski.
Na podstawie: inf. wł.
Komentarze
#1 Jeszcze Polacy nie
Jeszcze Polacy nie zginęli
Póki żyją Żmudzini
Wszyscy się broni chwycili
Więc będą szczęśliwi
Polacy, Litwini, Żmudzini
Zawsze w zgodności
Byliśmy, trwamy we współjedności
Czyż mało łez się wylało
Gdy przez słotne lata
Z pomocą knutów
Podług carskich ukazów
Odbierano w rekruty
Matce ostatniego syna, a siostrze brata?
Nie będziesz nam panował
Przeklęty Moskalu
Nie ogolisz łbów nam więcej
Nie usłyszysz kajdan brzęku
A Sybir opustoszały
Będzie brzydko wspominany
Jazda, chłopy, z jarzma się wyzwolić
Nieprzyjaciela naszego
Śmiertelnie upokorzyć
Dość już prześladowań wiary
Dosyć cierpień, kazamatów
Dosyć dzwonów przetapiania
We wraże armaty
Wszak jest Bóg na Niebie
Niechaj z wyroku Bożego
Polacy, Litwini, Żmudzini
Złączą się w jednym szeregu.
To już lat trzydzieści mija
Odkąd carat rządzi nami
Kto, gdzie przed nim się ukryje?
Gdzie nam Pana Boga chwalić?
Mężczyzn pogonią z powodami
A dom twój zbezczeszczą
I zagrożą knutami
Niewiastom oraz dzieweczkom.
Wszak każdy z nas, Żmudzinów
Ma pukawkę nabitą
I do wojska weźmie z sobą
Przedniego konika
Aneczka ci mówi: wtedy będę twoją
Kiedy z naszej Żmudzi
Wroga – psa przegonisz
Na Połągę ruszyć trzeba
Skąd statkami popłyniemy
Ku stolicy, z woli Nieba
I cara złapiemy.
A gdy do domów wrócimy
Krzyże ustawimy
I Rok Wyzwolenia
Na nich umieścimy
(Ze żmudzkiego tłumaczyła Alwida A. Bajor)
#2 Świetne
Świetne