A. Holland: Chętnie bym w Wilnie coś nakręciła...
Walenty Wojniłło, 24 września 2012, 12:46
"Niedużo jest miast na świecie, o których mogłabym powiedzieć "O, chętnie bym tu coś nakręciła!". Wilno do nich należy..." - przyznała w rozmowie z "Wilnoteką" Agnieszka Holland. Wpadła do Wilna dosłownie na 24 godziny, by w ramach XII Tygodnia Filmu Polskiego zaprezentować wileńskiej publiczności swój najnowszy film "W ciemnościach". Nie była to litewska premiera - wilnianie mogli już obejrzeć ten film wiosną, w ramach Festiwalu "Kino pavasaris". Dla Polaków z Wileńszczyzny była to jednak kolejna okazja, by przynajmniej na 2 godziny wybrać się w niezwykłą podróż do "tamtego" Lwowa. Jakże przypominającego "tamto" Wilno...
Do lwowskiego "bałaku" nawet kresowe ucho wilnian musiało się trochę przyzwyczaić. Dynamiczne dialogi pierwszych scen uświadomiły, że jednak co austro-węgiersko-ruska Galicja, to nie śpiewna rusko-litewska Wileńszczyzna. Agnieszka Holland z uśmiechem wspominała, że nawet aktorom opanowanie "bałaku" nie szło łatwo, gdyż starając się mówić polszczyzną kresową, początkowo mówili... po wileńsku! Dla reżysera także było to pierwsze spotkanie ze Lwowem.
"W ciemnościach" nokautuje widza autentyzmem. Co prawda, dostrzec i docenić ten autentyzm potrafią chyba tylko mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej. Tu film nabiera także swoistego uniwersalizmu: nie tylko wilnianie, znający dzieje swego miasta, bez trudu mogą sobie wyobrazić zamiast ukraińskiego policjanta - litewskiego, południowokresowy "bałak" zastąpić północnokresowym "tutejszym" - i już witamy w Wilnie! Ci sami Niemcy, ten sam jidisz, getto. Może kanały u nas carskie jeszcze, nie tak komfortowe jak cesarsko-królewskie, ale wiadomo, że wileńscy Żydzi także kryli się w kanałach Starówki i nawet uciekali nimi z getta. Zresztą kto już dziś pamięta, że wokół placu Katedralnego kanałem pod ul. Śwętoroga (Šventaragio) wciąż płynie cała rzeczułka, pradawne ujście Wilenki, tzw. Koczerga...
W filmie Agnieszki Holland kwestia narodowości odgrywa raczej drugoplanową rolę, ale język pozostaje arcyważnym elementem. Jednym z podstawowych warunków, jakie przed podjęciem pracy nad tym filmem postawiła producentom polska reżyser, był właśnie ten, że aktorzy mają się posługiwać się językami swoich bohaterów. Za oceanem, gdzie naturalnym językiem filmu jest angielski, to zacięcie było niezrozumiałe, ale producent się zgodził. Dziś możemy to docenić, delektując się przy tym aktorstwem najwyższych lotów. Zdjęcia w ciemnościach także były dla reżysera i operatora dużym wyzwaniem, bo i pomnikowy "Kanał" Wajdy ciążył, i nowe, cyfrowe efekty kusiły pójściem na łatwiznę. Dokumentalna wręcz narracja hipnotyzuje widza, żaden szczegół, ruch, detal nie pozwala ani na chwilę obudzić się z tego boleśnie prawdziwego snu o losach ludzi, spławionych przez historię do kanałów.
Kolejnym filmem o Holokauście dziś już trudno widza zaskoczyć, zadziwić go czymś, czego jeszcze nie zna. Agnieszka Holland uważa, że nawet po długich i trudnych rozrachunkach z własną historią Polacy wciąż unoszą się wśród mitów bohaterstwa i martyrologii. Między rycerzem bez skazy i niewinną ofiarą, pomnikami romantyzmu i pozytywizmu prosty lwowiak od ścieków, rozjechany jakieś pół wieku temu przez sowiecką ciężarówkę, wydawałoby się, nie ma szans. Premiera filmu sprawiła jednak, że z całego świata zaczęli się odzywać ludzie przez niego uratowani (a częściej - ich potomkowie). Okazało się, że prawdziwy bohater wcale nie musi umierać za Ojczyznę...
Czy jeden film potrafi jednak zmienić mentalność całego narodu? I z czego najbardziej jest dumna sama Agnieszka Holland?
Po ostatnim pokazie "W ciemnościach" wypełniona po brzegi sala dziękowała reżyser gromkimi, długimi brawami na stojąco. No cóż, bracia-lwowiacy... Zazdrościmy wam tego filmu, zazdrościmy Sochy i Więckiewicza, i Holland. Zazdrościmy Krystyny Chiger, uratowanej żydowskiej dziewczyny "w zielonym sweterku", co puściła w świat tę historię, i Roberta Marshalla, co dał jej drugie literackie życie, i Davida Shamoona z Kanady, który wciąż doskonaląc scenariusz, zmusił Agnieszkę Holland do realizacji filmu. Kto wie, może Wilno także doczeka kiedyś swoich promotorów...
Zdjęcia: Jan Wierbiel, Paweł Dąbrowski
Montaż: Paweł Dąbrowski
Komentarze
#1 Temat litewsko-hitlerowskiego
Temat litewsko-hitlerowskiego ludobójstwa na Żydach i polskiej elicie w Ponarach aż się prosi o realizację filmu.
#2 Ponary to zrobili Niemce
Ponary to zrobili Niemce panie Kmicic.
Tych Litwinow dodano do kolorytu, aby wam zochydzic nas Litwinow.
Ciemna masa warholska z was.
#3 do giesmynas mylisz sie
do giesmynas
mylisz sie bucu.wy litwini gorliwie pomagaliscie rozstrzeliwać polaków w Ponarach
#4 Pani Agnieszko. Koniecznie
Pani Agnieszko.
Koniecznie nakrecić film o ludobójstwie Polaków(nie tylko) w Ponarach.
Powiedzieć,pokazać wreście jak Litwini pomagali Niemcom w mordowaniu.
#5 Giesminiak nie przyjmuje
#6 # giesymas nie prowoku bo
# giesymas
nie prowoku bo przypomnimy tu i na tym forum listę nazwiska Litwinów bezpośrednich sprawców zbrodni w Ponarach a lista jest długa jeśli będziesz dalej zaprzeczać podamy całą listę. Na początek:
Skazani za zbrodnię w Ponarach w 1944/45na śmierć przez rozstrzelanie:
Bronisław Żelwis, Jonas Ożelis Kozłowskis,Augustas Juozas,Juozas Maczys, Stasys Ukrinas,Mikas Bogotkiewiczius, Powiłas Waltulonis,Jonas Dwilaitis,Antanas Granickas, Stasys Liwczienas,Jonas Germanawczius,Wladyslaw Sausaitis.
#7 lista bezpośrednich sprawców
lista bezpośrednich sprawców zbrodni w Ponarach:
Arlauskas Juozas, Augustas Juozas, Baltutis Borisas, Barauskas Aleksas, Barkauskas Aleksas, Barkauskas Jonas, Bazyliuk Wladimir, Bilkis Wladas, Bobrawiczius Antanas, Bogotkiewiczius Mikas, Barysiawiczius Stasys, Butkiiewiczius Zigmas, Butkunas Władas,,Butkus Mieczys,Cibulskis Stiepas,Czarniauskas Pietras,Cziaponis Stasys, Czesnulis,Cziczielis Konstantinas, Diarwoidaitis Wladas, DienisisHubertas, Dołgowas Jnas, Diwilajtis Jonas, Faworow Iwan, Galwanauskas Wiktoras.
....ciąg dalszy nastąpi....(a lista jest długa)