"Wilia" - to już lat 50 i 5...
Walenty Wojniłło, 6 grudnia 2010, 03:11
..."naszych strumieni Rodzica". Jeżeli ktoś przed kilku czy kilkunastu laty prorokował najstarszemu polskiemu zespołowi na Litwie rychły upadek, to jubileusz 55-lecia Polskiego Artystycznego Zespołu Pieśni i Tańca "Wilia" wykazał, jak błędne były te "krakania". Dwa koncerty w przepełnionej sali na ponad 800 miejsc i brak biletów już na miesiąc przed jubileuszem. Czyżby najgorsze "Wilia" miała już za sobą? Czy też legenda zdała egzamin trwałości w warunkach nie najbardziej sprzyjających - bądźmy szczerzy - folklorowi? A może po prostu Rodzina się rozrasta? Dołączają pokolenia wnuków i prawnuków założycieli zespołu. Czy to oznacza, że z każdym kolejnym jubileuszem coraz trudniej się będzie zmieścić na scenie do rodzinnego zdjęcia, gdy samych "weteranów" na scenę wyjdzie prawie setka?
- 1948 r. - Tadeusz Sygietyński i Mira Zimińska-Sygietyńska zakładają Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca "Mazowsze"
- 1953 r. - Stanisław Hadyna i Elwira Kamińska powołują do życia "konkurencyjny" Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca "Śląsk"
- 1954 r. - w Czeskim Cieszynie powstaje Reprezentacyjny Zespół Pieśni i Tańca "Olza" - pierwszy polski (bo nie "polonijny" chyba...) zespół folkorystyczny poza Polską, naśladujący "Śląsk"
- 1955 r. - w Wilnie powstaje Polski Zespół Pieśni i Tańca "Wilia" - pierwszy polski zespół za nową wschodnią granicą Polski, do tego na dawnych Kresach. Pierwszy polski zespół artystyczny w ZSRR od chwili odejścia z Armią gen. Andersa (jak też potem gen. Berlinga) oraz wyjazdu w ramach tzw. repatriacji polskich zespołów muzycznych i teatralnych, działających jeszcze na Kresach w latach 1939-1945
W Cieszynie była to lokalna inicjatywa miłośników folkloru (zarówno polskiego, jak i czeskiego czy słowackiego), zainspirowana pobliskim "Śląskiem", ale o charakterze wyjątkowo regionalnym, wręcz etnograficznym. W Wilnie była to sprawa polityczna i manifestacja patriotyczna - nie obeszło się bez wizyty w Moskwie, a nawet wstawiennictwa Wandy Wasilewskiej, której pozycja na Kremlu po śmierci Stalina nie była już tak mocna, a jednak...
Na ile "Wilia", podobnie jak dziennik "Czerwony Sztandar" czy renesans polskiego szkolnictwa na Wileńszczyźnie, była kolejną kartą w grze Moskwy z krnąbrną i wciąż opierającą się sowietyzacji Litwą, a na ile jaskółką postalinowskiej odwilży, przyznającą ostatecznie Polakom Wileńszczyzny prawo bycia Polakami w "wielkiej rodzinie bratnich narodów ZSRR"? Na to pytanie być może kiedyś odpowiedzą bezstronni historycy. Być może nawet wymienią nazwiska tych, którzy wstępowali do zespołu nie tylko dlatego, że w latach 70. czy 80. gromadziła się tu swoista elita polskiej młodzieży Wileńszczyzny, ale też by dorobić się czy wykazać się, pisząc stosowne "raporty" dla odpowiednich służb.
Dziś najważniejsze jest co innego: 55 lat minęło, komunizm legł w gruzach i odszedł do historii, a "Wilia" wciąż tańczy i śpiewa, mimo że wolność i gospodarka rynkowa (czyt. cofnięcie mecenatu państwa) okazały się dla zespołu niełatwym wyzwaniem. A i folklor w tej stylizowanej wersji wydaje się dziś pewnym anachronizmem. Mimo wszystko tak jak "Mazowsze" nie narzeka na puste sale czy brak chętnych do zespołu, tak i "Wilia" - coraz młodsza, coraz większa.
Co prawda z repertuaru wypadły pewne sztandarowe niegdyś pozycje, jak "Pieśń o Leninie" czy żołnierski taniec do "Płynie, płynie Oka jak Wisła szeroka...", pojawiły się inne - historyczne czy autentycznie ludowe. Na szczęście "Ody do młodości" Mickiewicza nie zastąpiła "Oda do radości" (dziś bardziej poprawna politycznie), a pewne wątki litewskie przypominają o czasach, gdy wymagany był nie tylko kłumpakojis, ale i tańce rosyjskie, białoruskie czy ukraińskie.
Wizytówką "Wilii" (w odróżnieniu od regionalnej "Olzy") zawsze były jednak polskie pieśni i tańce narodowe - polonezów i mazurów starczało, by wypełnić nimi noworoczny koncert. Przez wiele lat, gdy nie było mowy o jakichkolwiek kolędach poza kościołem trudno było sobie wyobrazić polskie święta w Wilnie bez "W rytmie poloneza i mazura...", 30 grudnia oczywiście. Tej tradycji akurat szkoda.
Pojawiła się natomiast inna tradycja - niespodzianka w I części jubileuszowego koncertu, która co 5 lat spędza kierownictwu sen z powiek. W drugiej - wiadomo, "złote przeboje", ale czym tu zaskoczyć publiczność, gdy już inne zespoły wyeksploatowały i tak wciąż mało znany folklor ziemi wileńskiej, a nawet posunęły się do musicali na motywach etniczno-tradycyjnych.
Do tego presja, chyba nawet większa niż przed laty - wtedy można było podpaść władzom, ale publiczność w narodowej ekstazie chłonęła każde polskie słowo, każdy takt. Dziś polskość już nie jest towarem deficytowym, a Jej Wysokość Opinia Publiczna może być bardziej bezlitosna od KGB, bo to rzecz jasna, że od "Wilii" każdy na Wileńszczyźnie jest ekspertem i nic nie ujdzie Krytyce Małego Środowiska. Nawet gdy kapela da plamę...
Ale co tu dużo pisać, przed Państwem dostojny Jubilat, POLSKI ARTYSTYCZNY ZESPÓŁ PIEŚNI I TAŃCA "WILIA"!!!
Zdjęcia: Jan Wierbiel
Montaż: Rajmund Rozwadowski, Paweł Dąbrowski
Współpraca: Beata Bużyńska, Małgorzata Kozicz
Archiwalia ze zbiorów Wacława Baranowskiego, rodziny Gulewiczów oraz archiwum "Wilnoteki"
Komentarze
#1 STO lat dla zespołu
STO lat dla zespołu
#2 Jak ich nie kochać , tych
Jak ich nie kochać , tych Polaków z Wileńszczyzny.
#3 Wspieram "Wilie" nie tylko
Wspieram "Wilie" nie tylko modlitwa ale i darem serca.
Jesli rodzice wysylaja swoje dzieci na proby i wyjazdy tego cudownego zespolu to tylko im podziekowac.
Happy Easter from the State of Texas. dls Cowboy.
#4 Wilia <3
Wilia <3
#5 W zespole Wilia tańczył w
W zespole Wilia tańczył w latach sześciedzisiątych i siedemdziesiątych mój wujek Janusz Kozłowski mojej babci (z domu Joanna Grochowska) siostrzeniec. Jedziłam z mamą do Wilna jako dziecko ale kontakt się urwał. Wiem , że Jego córka studiowała w Polsce. Chciałabym nawiązać kontkat, jeżeli to jest możliwe.