Było "Słowo"


Podczas prezentacji książki "Na początku było Słowo. "Słowo Wileńskie" 1994-1996", fot. wilnoteka.lt
Tygodnik "Słowo Wileńskie" był wydawany niecałe dwa lata - pierwszy numer ukazał się 28 października 1994 roku, ostatni - 31 maja 1996 roku. "Krótko, ale było warto" - mówią dziś ci, którzy z tą gazetą byli związani. Po upływie 20 lat wciąż są ze sobą w kontakcie, przyjaźnią się, spotykają. Wspomnienia "Słowian" - jak siebie nazywają - zostały zawarte w wydaniu "Na początku było Słowo. "Słowo Wileńskie" 1994-1996". Prezentacja książki, która odbyła się w Instytucie Polskim w Wilnie była okazją do kolejnego spotkania.
"Pomysł wydania książki zrodził się przypadkowo, po jednym z naszych spotkań towarzyskich, na którym był obecny tłumacz Edward Piórko. Podczas takich spotkań zawsze o "Słowie" rozmawialiśmy, ciepło wspominając wspólny czas. Zaskoczyło mnie, że również Edward Piórko, osoba bezpośrednio z gazetą niezwiązana, tak ciepło o niej mówi. Po powrocie z tego spotkania, a było to rok temu, zaczęłam się zastanawiać, że może warto byłoby zebrać nasze wspomnienia i wydać w postaci książkowej" - powiedziała Wilnotece Wanda Zajączkowska, inicjatorka powstania książki o "Słowie Wileńskim".

Wanda Zajączkowska poprosiła kolegów o spisanie wspomnień i refleksji oraz o udostępnienie zdjęć z prywatnych archiwów - tak powstała książka "Na początku było Słowo. "Słowo Wileńskie" 1994-1996". Znalazły się w niej wspomnienia dziennikarzy wileńskich - Polaków i Litwinów oraz dziennikarzy z Polski, którzy wspierali tworzenie gazety - nowej jakości na litewskim rynku prasowym. 

Tygodnik "Słowo Wileńskie" powstał z inicjatywy ówczesnego redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej" Dariusza Fikusa. Dariusz Fikus urodził się w Poznaniu, większość życia mieszkał i pracował w Warszawie, ale do Wilna, gdzie jako dziecko spędził wraz z rodzicami lata okupacji niemieckiej, czuł sentyment. "Dariusz Fikus podjął decyzję, że szanse, które on sam miał, tworząc po upadku komunizmu "Rzeczpospolitą", trzeba w jakiś sposób rozpowszechnić na Polaków na Litwie" - wspomina Jerzy Haszczyński, kierownik działu zagranicznego dziennika "Rzeczpospolita", w latach 1994-1996 wiceprezes spółki Vilpress, wydawcy "Słowa Wileńskiego", jego nieformalny szef. Z wileńskim "Słowem" współpracowali również dziennikarze "Rzeczpospolitej": Kazimierz Groblewski, Paweł Reszka, Paweł Lisicki, Anna Marszałek, Jerzy Paciorkowski, śp. Maciej Łukasiewicz.

"Przyjechaliśmy do Wilna, żeby robić absolutnie nowoczesny tygodnik, nowoczesną gazetę. Tak jak nas nauczono robić gazetę w Polsce, tak nam kazano pracować tutaj. Nie dość, że była to gazeta bardzo dobra merytorycznie, bardzo dobra graficznie, to na dodatek została silna więź pomiędzy ludźmi" - wspomina Paweł Reszka, obecnie reporter "Tygodnika Powszechnego".

Grono redakcyjne tworzyli wilnianie: Zygmunt Żdanowicz, Stanisław Tarasiewicz, Aleksander Radczenko, Teresa Vyšniauskaitė, Aleksander Borowik, Irena Mikulewicz, Alina Kuźmina, Jolanta Lipniewicz, Alina Sobolewska, Wanda Zajączkowska, Jacek Jan Komar, Jan Górski, śp. Aleksander Pawłowski. Redaktorem naczelnym tygodnika był Stanisław Widtmann.

"Słowo Wileńskie" upadło w kilka miesięcy po nagłej śmierci założyciela, Dariusza Fikusa. "Czuliśmy się podwójnie źle, podwójnie zdradzeni. Zostaliśmy zdradzeni, bo zostawiliśmy tutaj, w Wilnie, projekt otwarty, w który włożyło się dużo serca, ale też sami byliśmy zdrajcami, bo wiedzieliśmy, że zostawiliśmy tutaj mnóstwo ludzi, którzy byli w to zaangażowali, którzy w to wierzyli. Szkoda..." - powiedział Wilnotece Paweł Reszka. 

Prezentacja książki "Na początku było Słowo" była okazją do spotkania byłych pracowników i współpracowników gazety. "To był wzlot solidnej, rzetelnej dziennikarki" - tak swoje wspomnienia podsumował Zygmunt Żdanowicz, obecnie dziennikarz "Tygodnika Wileńszczyzny". "Było dla kogo tworzyć, było dla kogo pisać ciekawe teksty. Teraz też jest dla kogo, szkoda, że nie ma "Słowa Wileńskiego" - stwierdziła Irena Mikulewicz, która obecnie jest redaktorem naczelnym "Tygodnika Wileńszczyzny". "Dla mnie to była pierwsza praca. Praca w wymarzonym zawodzie. Ktoś mnie, osobę niedoświadczoną, przyjął, uczył, a wiedziałam, że moi nauczyciele są z najwyższej półki - byłam przeszczęśliwa. Poza tym - atmosfera w redakcji. Pracowałam potem jeszcze w innych redakcjach, ale nigdzie nie było tak, jak w "Słowie" - powiedziała Wanda Zajączkowska. Obecnie pracuje ona jako przedstawiciel handlowy w firmie międzynarodowej, bo "niestety, na Litwie nie da się utrzymać z dziennikarstwa polskiego...". Wanda Zajączkowska lubi swoją pracę, ale tęskni trochę za pisaniem. W pewnej mierze właśnie dzięki temu powstała książka o Słowie, które było na początku...  


Na podstawie: Inf.wł.
Zdjęcia: Jan Wierbiel
Montaż: Edwin Wasiukiewicz