Ekspert z USA: Izrael traci poparcie na świecie, może utrwalić cykl przemocy na lata


Fot. BNS/Scanpix/Reuters
Wojna w Strefie Gazy przebiega tak, jak prawdopodobnie liczył na to Hamas: im dłużej trwa, tym bardziej Izrael traci poparcie świata i przyczynia się do przedłużenia cyklu przemocy na długie lata, mówi PAP Philip Wasielewski, ekspert think tanku Foreign Policy Research Institute (FPRI) i były oficer CIA.





Izraelski atak na konwój wolontariuszy World Central Kitchen (WCK) to kolejna z serii podobnych tragedii, które wstrząsnęły opinią publiczną i wywołały falę krytyki także w Stanach Zjednoczonych, które są największym sojusznikiem Izraela.

Prezydent Joe Biden wystosował najostrzejszą dotąd krytykę izraelskich władz, oskarżając je o niewystarczającą ochronę cywilów i pracowników humanitarnych oraz zignorowanie porad USA. Bliski Bidenowi senator Chris Coons powiedział z kolei, że po raz pierwszy jest gotowy zagłosować za postawieniem warunków dla dalszego wspierania Izraela.

Jak mówi PAP Wasielewski, uderzenie w konwój WCK mogło wynikać z błędnej identyfikacji celu (co w przeszłości przytrafiało się też Stanom Zjednoczonym), ale nie ma to znaczenia pod względem politycznych skutków tragedii.

„Czy to był wypadek, czy rezultat podjętej na chłodno decyzji, wpływ na światową opinię publiczną jest taki sam. (...) Dzieje się to, czego prawdopodobnie spodziewał się Hamas: duża liczba ofiar cywilnych zwraca światową opinię publiczną przeciwko Izraelowi. Można dyskutować, czy to w porządku czy nie, ale tak się dzieje” – ocenia ekspert, weteran m.in. wojny w Afganistanie. Porównał tę sytuację do drogi, jaką USA przebyły po zamachach z 11 września 2001 r. i późniejszej wojnie w Iraku.

Według Philipa Wasielewskiego należy postawić pytanie, czy działania Izraela spełniają zasady proporcjonalności i zasadności wojskowej, wymagane przez międzynarodowe prawo konfliktów zbrojnych. Zaznaczył jednak, że konflikt w Strefie Gazy przebiega dokładnie tak, jak się tego spodziewano – co jest konsekwencją strategii świadomie stosowanej przez Hamas.

„Jeśli mówimy o prawie konfliktów zbrojnych, warto pamiętać, że Hamas absolutnie się do nich nie stosuje. Traktuje cywili już nawet nie jako tarczę, ale niemal jak ofiary z ludzi, licząc na to, że potężna liczba ofiar da im oczekiwane polityczne zwycięstwo. A wojna to przecież koniec końców polityka realizowana innymi środkami” – mówi Wasielewski.

Jak zaznacza, dylemat, przed którym stoi Izrael, jest jeszcze bardziej widoczny w kontekście spodziewanej operacji wojskowej jego sił zbrojnych w Rafah. To ostatni duży bastion Hamasu, ale jednocześnie schronienie dla ponad miliona ludzi zmuszonych do ucieczki z pozostałej części Strefy Gazy.

Władze USA naciskają na Izrael, by nie decydował się na dużą operację lądową i wybrał bardziej ograniczone działania, jednak w opinii Wasielewskiego alternatywne rozwiązania również wiążą się z dużym ryzykiem. Jak zaznacza, precyzyjne uderzenia dokonywane w gęsto zaludnionym terenie i tak pociągną za sobą wiele ofiar, zaś operacje specjalne są obarczone ryzykiem znacznych strat wśród izraelskich żołnierzy.

„Zapewne wiele osób widziało film +Helikopter w ogniu+ (o okupionej dużymi stratami operacji wojsk specjalnych USA w Mogadiszu w Somalii - PAP). To właśnie się dzieje, gdy wkraczasz z wojskami specjalnymi na teren miejski, w miejsce, w którym jest wielu uzbrojonych ludzi. Taki zespół może wejść na ten teren, pytanie brzmi, czy z niego wyjdzie” – ocenia ekspert.

Jego zdaniem Izrael ma przed sobą dwie złe opcje: szybką operację okupioną wysokimi stratami własnymi albo kontynuowanie dotychczasowego podejścia, co oznacza dużą liczbę ofiar cywilnych przy jednoczesnym ryzyku nieosiągnięcia celu i dalszej izolacji na arenie międzynarodowej.

Ekspert zwraca też uwagę, że rząd izraelski nadal nie sformułował spójnej wizji przyszłości dla Strefy Gazy po zakończeniu konfliktu. Jeśli – jak zdaje się sugerować premier Izraela Benjamin Netanjahu – Izrael zdecyduje się na długoterminową okupację Strefy Gazy, musi przygotować się na ponoszenie dalszych strat - dodaje.

„Jeśli rzeczywiście taki jest plan, to będzie to równoznaczne z powiedzeniem, że (Izrael) planuje stratę kilku żołnierzy dziennie. Bo oczywiście dojdzie (wtedy) do walki partyzanckiej. Niezależnie od tego, co myślą o Hamasie, i mając w pamięci poniesione straty, Palestyńczycy będą walczyć. Być może na początku mniej intensywnie, ale z czasem to tylko dodatkowo napędzi cykl przemocy” – ocenia Wasielewski.

Na podstawie: PAP