Komplikacje z repatriacją


Rodzina repatriantów, państwa Markowskich, fot. wspolnota-polska.org.pl
Obywatelski projekt nowej ustawy o repatriacji, mający nadać jej dynamikę, utknął w sejmowej podkomisji. W tym czasie senatorowie Platformy Obywatelskiej zainicjowali zmiany do działającej ustawy, by repatriację pozostawić na niemal niezmienionych zasadach. Jedyną istotną, godną wspomnienia zmianą byłoby to, że gminy dofinansowanie za repatriantów dostawałyby również wówczas, gdyby zaprosiły osoby spoza systemu Rodak. Na liście Rodak już czeka i nie może się doczekać zaproszenia 2,5 tysiąca osób, do nich miałyby dołączyć kolejne, bez żadnych ograniczeń. Co to zmieni? Chętnych będzie więcej. Czy gminy zaczną ich zapraszać? A niby dlaczego?
Trzy senackie komisje - Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą, Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej oraz Ustawodawcza - poparły zmiany. Senatorowie proponują dodatkowe wsparcie dla samorządów, które zdecydują się przyjmować repatriantów, w wysokości 40 tys. złotych na każdą sprowadzoną osobę, z tym, że na jedno gospodarstwo nie mniej niż 90 tys. zł. Podobne kwoty są wypłacane również obecnie, ale chętnych gmin brakuje. Senatorowie PO proponują, by dofinansowanie szło za wszystkimi repatriantami, a nie tylko za tymi, których wcześniej MSWiA wymieniło na liście oczekujących, czyli w tak zwanym systemie Rodak. Projekt przewiduje również rozszerzenie kręgu osób, które mogą być uznane za repatriantów o osoby, które uczyły się w polskich szkołach wyższych. Początkowo senatorowie chcieli też zlikwidowania repatriacji po 2012 roku lub po 2015 roku. Ostatecznie zgodzili się, by trwała ona bez końca i chyba tak będzie, jeżeli nadal sprawa będzie spoczywała jedynie na barkach gmin.

W sejmie w podkomisji zalega obywatelski projekt ustawy o repatriacji, przygotowany przez Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” oraz Związek Repatriantów RP, któremu patronował Maciej Płażyński. Obecnie robi to syn zmarłego tragicznie w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem poprzedniego prezesa "Wspólnoty Polskiej". Jest to inicjatywa mająca na celu zmianę obecnych mechanizmów repatriacji na bardziej zróżnicowane i wydajne. To nie gminy, lecz państwo przyjmowałoby repatriantów, zapewniało im zamieszkanie i utrzymanie na dwa lata. W tym czasie mogliby również wykształcić specjalistów poszukiwanych na polskim rynku pracy.

Rząd zaopiniował projekt negatywnie, jako powód podając brak możliwości zapewnienia lokali oraz wysokie koszta. Dr Robert Wyszyński ze Związku Repatriantów RP zaznacza, że propozycje zawarte w projekcie społecznym są oparte o funkcjonujący bez zarzutu system opieki nad uchodźcami. "W ten sam sposób państwo polskie opiekuje się co roku uchodźcami w liczbie 8-10 tysięcy osób. Zapewnia im zakwaterowanie i opiekę medyczną, wypłaca miesięcznie około 1000 zł, kształci. System działa doskonale. Dlaczego MSWiA uważa, że nie można tego samego zaoferować repatriantom?" - zastanawiał się w rozmowie z "Wilnoteką" dr Wyszyński. Propozycje społeczników dałyby możliwość uzyskania pełnego dofinansowania również rodzinom sprowadzającym najbliższych krewnych: wstępnych lub rodzeństwa. Również gminy, gdyby się takowe znalazły, nadal mogłyby korzystać z dofinansowania na sprowadzenie i urządzenie repatriantów. "Nasz projekt dąży do rozruszania repatriacji wszelkimi możliwymi drogami. Nakłada obowiązek na państwo, daje możliwość rodzinom oraz nie zabiera obecnych możliwości gminom" - podsumowuje dr Wyszyński.

Na podstawie: PAP, inf.wł.