Nad Solczą pokazano tradycyjne wileńskie wesele


fot. wilnoteka.lt
Tegoroczny festiwal “Pieśń znad Solczy” niewątpliwie przejdzie do historii, bowiem w tym roku w Solecznikach odbyła się premiera widowiska “Wesele wileńskie”, które powstawało niemalże 20 lat. Twórcy “Wesela wileńskiego” stawiają sobie za cel odradzanie wileńskiego folkloru. Po udanej premierze widowiska już planują kolejne działania w zakresie etnografii.
W przygotowanie spektaklu "Wesele wileńskie" włączyli się muzycy i kilka zespołów ludowych. Wśród instrumentów znalazły się m.in. cymbały i akordeon. Całość była zgrabnym połączeniem dialogów, piosenek i tańców. Pracę reżysera widowiska nadzorował etnograf, który od wielu lat bada folklor Wileńszczyzny. Organizatorzy zastanawiali się, czy widzowie docenią "Wesele wileńskie". Celem widowiska nie było bowiem rozbawienie publiczności, ale rzetelne odtworzenie tradycyjnego folkloru.

Tradycyjne wileńskie wesela dalekie były od tych, które znamy z czasów współczesnych. Dawnej z powodu skromniejszych warunków bytowych, panna młoda nie szła do ołtarza w białej sukni. Oprócz tego, tradycyjnym weselom towarzyszyły śpiewy a capella, ze świetnie rozpoznawalną na Wileńszczyźnie pieśnią "Serdeczna Matko". Nastrój panny młodej w dniu ślubu tworzyły smutek i powaga. Nie należy się temu dziwić, bo, jak zauważa reżyser, tradycyjne wesele było często trudnym doświadczeniem z kilku powodów. Przede wszystkim, dawniej małżeństwa były aranżowane. Panny młode często wychodziły za mężczyzn, których nie znały, a zobowiązywały się spędzić z nimi całe życie. Ponoć dawniej smutek i skromność panny młodej były dobrze widziane również podczas wesela.

Spektakl "Wesele wileńskie" wyreżyserowano w oparciu o świadectwa osób pamiętających dawne tradycje. Już samo zbieranie folkloru było ciekawym procesem. Bazę piosenek i informacji gromadzono na podstawie spotkań i rozmów z osobami starszymi. To jedyny sposób utrwalania folkloru, jako że z oczywistych względów śpiewacy ludowi nie dysponują odpowiednim warsztatem umożliwiającym kodyfikację tradycji. Jak relacjonowała Loreta Grygorowicz, reżyser widowiska, pewna mieszkanka rejonu wileńskiego, gdy otrzymała od wnuka magnetofon, zdołała nagrać na taśmę kilkaset piosenek ludowych.

Zarówno dyrektor ośrodka kultury w Solecznikach, Grażyna Zaborowska, jak i reżyser przedstawienia, Loreta Grygorowicz, były bardzo zadowolone z premiery spektaklu. Cieszył ciepły odbiór ze strony widzów i fakt, że udało się wskrzesić rodzimy folklor, który powoli ulega zapomnieniu. Udana premiera zachęciła twórców do kontynuacji tego typu projektów. Jak zapewniają, zbieranie folkoru trwa nieprzerwanie i każdy może się w nie włączyć. Po udanej premierze pojawiły się pomysły, aby nagrać film krótkometrażowy z obrazkiem "Wesela wileńskiego". Scenografię stworzy autentyczna izba z klepiskiem, znajdująca się w Solecznikach.

 

Zdjęcia: Vadim Palijus, Igor Konin
Montaż: Edwin Wasiukiewicz

Na podstawie: inf. wł.