Restauracje międzywojennego Wilna. Ludzie, miejsca, historie (2)


Prospekt Świętojerski i hotel „St. Georges”
Kontynuując cykl tekstów opisujących działalność restauracji w międzywojennym Wilnie, skupimy się najpierw na lokalach działających przy najlepszych hotelach. Hotel „St. Georges” był słusznie uważany za najwytworniejszy w Wilnie. Na jego wysoką ocenę miała wpływ również działalność wspaniałej restauracji, której poświęcona jest w całości ta część artykułu. W lokalu bawiło się najlepsze towarzystwo, a zabawy sylwestrowe oraz inne zostawał w pamięci. Mówiono wtedy m.in.: „Jest karnawał, na bok żal, dzisiaj w Żorżu wielki bal”.
Hotel i restauracja „St. Georges” (Żorż)

Ulica Świętojerska (po rosyjsku Prospekt Gieorgijewskij) w Wilnie od czasu jej wytyczenia w drugiej połowie XIX wieku, nabierała stopniowo reprezentacyjnego charakteru wraz ze wznoszonymi przy niej wspaniałymi gmachami. Zabudowa powstawała sukcesywnie od strony placu Katedralnego w stronę zachodnią (plac Łukiski). Jedną z parceli przy prospekcie Świętojerskim 20/róg zaułka Żandarmskiego[1] nabył hr. Tadeusz Rostworowski. Rozpoczął tam wkrótce budowę gmachu, w którym ulokowane miały być hotel oraz część mieszkalna z obszernymi apartamentami. Oprócz architekta Rostworowskiego, który zaprojektował budynek[2], inwestorem był także ziemianin Aleksander Lubański. Wykonawcą projektu było biuro techniczno-budowlane inż. Ignacego Parczewskiego[3], który był jednocześnie trzecim wspólnikiem. Budowa finansowo oparta była o znaczny kredyt, którego udzielił Petersbursko-Tulski Bank Ziemski.

Budowa realizowana była w latach 1893-1895. Oprócz gmachu głównego jednocześnie powstawały obiekty pomocnicze. Hotel miał własną elektrownię i solidną instalację wodociągowo-kanalizacyjną, wozownię i stajnię. Zimna woda bieżąca była w każdym pokoju, natomiast łazienki ogólne z ciepłą wodą znajdowały się na każdym z trzech pięter. Apartamenty wyposażano w osobne łazienki z wannami. Kiedy wykonywano elewacyjne prace wykończeniowe, T. Roztworowski przedstawił władzom gubernialnym projekt umieszczenia na dachu rzeźby św. Jerzego przebijającego włócznią smoka. Wiązało się to z faktem, że przyszły hotel nazywać się miał „St. Georges” (św. Jerzy). Projekt został pierwotnie zaakceptowany. Za wykonanie rzeźby (nieznane jest nazwisko autora) architekt zapłacił 8500 rubli. Nieco później – na przełomie 1895/1896, okazało się, że niektórym urzędnikom wyobrażenie świętego się jednak nie podoba i właściciele będą musieli je zmienić. Są dwie (dodam, że nieoficjalne) wersje zgłoszonych uwag. Pierwsza mówiła, iż św. Jerzy na rumaku z włócznią kojarzył się z Janem III Sobieskim, który m.in. kilka razy pokonał wojska moskiewskie (np. w bitwie pod Cudnowem w 1660 roku). Druga wersja dotyczyła natomiast „niepożądanego” podobieństwa postaci do herbu Moskwy. Szykujący się do otwarcia hotelu właściciele, nie podjęli się sporu i dokonali zmian na umieszczonej już na dachu rzeźbie. Św. Jerzego „rozbrojono”, wyciągając z jego ręki włócznię, a smoka „zaklejono” cementem, tworząc u stóp jeźdźca nieforemną bryłę. Władysław Zahorski pisał kilka lat później, że: „Moskale w obawie wszystkiego, co polskie posunęli się wprost do śmieszności”. Zdeformowana kompozycja stała się od tej pory „wymownym świadectwem głupoty i złości moskiewskich czynowników”. Co ciekawe rosyjskie gazety (w tym „Vilenskij Vjestnik”) od początku budowy gmachu nieprzychylnie oraz z szyderstwem pisały, że oto „polski hrabia” wznosi hotel, przedsiębiorstwo tak przecież niegodne wyższych sfer.


Planowanego terminu ukończenia hotelu – styczeń 1895 – nie udało się dotrzymać. Ostatecznie uroczystość otwarcia hotelu „St. Georges” wraz z restauracją odbyła się w na początku września 1895 roku. T. Rostworowski zdołał w każdym razie urządzić hotel „w całym współczesnym komforcie” tak, aby czynny był już w czasie trwania dużej VII wystawy przemysłowo-rolniczej w Wilnie, której nota bene był jednym ze współorganizatorów[4]. Obywatele ziemscy, którzy przyjechali do miasta w tym okresie stanowili sporą grupę gości „wszystkich gostinic i pokoi meblowanych”. W nowo otwartym hotelu przy prospekcie Świętojerskim zajęli oni wszystkie „czterdzieści numerów”.

Duża część parteru wzniesionego gmachu przeznaczona została na cele usługowe. Po lewej stronie od wejścia wynajmowano lokale na sklepy[5], natomiast po prawej stronie otwarta została restauracja. Właściciele gmachu od początku zdecydowali, że będzie ona funkcjonowała na zasadzie osobnej działalności gospodarczej, obsługujący w pełni gości hotelowych i pozostałych chętnych. Umowa na prowadzenie restauracji zawarta została z Edmundem Kowalskim. Ten wyjątkowo obrotny przedsiębiorca miał duże doświadczenie w branży. Według zapisków, przez pewien czas praktykował w lokalach restauracyjnych we Francji oraz w Warszawie. E. Kowalski odpowiadał przez jakiś czas za wystrój lokalu w Wilnie, który podobnie jak hotel nazwany został „St. Georges”[6]. On też wprowadził wysokie standardy obsługi klientów i organizacji przyjęć.

Hotel „St. Georges” przy Świętojerskiej. Po prawej stronie na parterze jest restauracja, a nad nią okna sali balowej (fragment pocztówki ze zdjęciem „Braci Butkowskich”).

Sala restauracyjna miała bogate dekoracje ze złoconą sztukaterią. W oknach wisiały firanki i ciemnobordowe, ciężkie zasłony z drogiego materiału. Dla gości wstawione zostały stylowe meble (belle epoque), drewniane stoliki z giętych, złoconych elementów, miękkie krzesła pokryte jasnokremowym brokatem. Do sali przylegały tzw. gabinety (mniejsze i większe) z osobnymi stolikami. W jednym z bocznych pomieszczeń urządzono również „czytelnię”, gdzie panowie siedzący w głębokich, miękkich fotelach mogli czytać światową pracę, paląc cygaro, pijąc filiżankę kawy lub lampkę wina. Oferowane przez restaurację menu reklamowano głównie, jako „kuchnię francuską”, lecz nie brakowało w nim także innych dań, w tym sporo z dziczyzny. Przez kilka miesięcy trwało jeszcze w tym czasie urządzanie wystroju pięknej sali balowo-koncertowej, którą dekorowano w stylu Ludwika XVI. Sala znajdowała się na pierwszym piętrze nad restauracją – nazywana była później: „salą górną”, salą balową, a czasem z francuska „Salle de Fetes”.  

Pierwsi goście hotelowi z uznaniem wypowiadali się na temat funkcjonowania restauracji. Dzień za dniem zaczynało tam bywać tzw. lepsze towarzystwo. Jednym z pierwszych dużych przyjęć okolicznościowych urządzonych w „St. Georges” było wigilijne spotkanie członków Wileńskiego Towarzystwa Lekarskiego połączone z jubileuszem 90-lecia stowarzyszenia (grudzień 1895). Częścią spotkania medyków był sesja naukowa odbyta w sali górnej. Na honorowym miejscu umieszczony był portret profesora Józefa Franka, założyciela Towarzystwa Lekarskiego. Miesiąc później w sali górnej odbył się natomiast pierwszy koncert. Wystąpił Wiktor Grąbczewski, śpiewak przybyły z Warszawy, któremu towarzyszył pianista Elszyk. Chociaż słuchaczy nie było wielu, przygotowane było blisko 350 krzeseł. Wypada dodać, że urządzając salę, którą można było w miarę tanio wynająć na koncerty, T. Rostworowski wypełnił pewną lukę, którą odczuwano w mieście. Kiedy zaczęto organizować kolejne koncerty, fachowcy jednak stwierdzili, że sala – chociaż bardzo piękna, ma niezbyt dobrą akustykę. Po pewnym czasie z urządzania impraz muzycznych zrezygnowano.


Hotel „St. Georges” (fotografia z 1907 roku)

Edmund Kowalski był perfekcyjnym menedżerem i wyśmienitym kuchmistrzem. Zatrudniał, jak pisano, wyłącznie najlepsze „siły”, dlatego o jakości kuchni mówiono w samych superlatywach. Pierwszymi klientami lokalu było liczne grono ziemian, w tym goszczących jednocześnie w hotelu. Imponująca była piwnica mieszcząca skład trunków, dzięki czemu zaspokajane wszelkie gusty. Do piwnicy sprowadzane były najlepsze gatunki win, koniaków, rumów i różnorodnych nalewek. Obsługę sali restauracyjnej stanowiła kilkunastoosobowa grupa kelnerów. „Żorż”, bo tak prawie od razu zwykło się nazywać zarówno hotel, jak i restaurację, stawał się rozpoznawalnym, wręcz charakterystycznym punktem Wilna. Od początku ważnym elementem działalności lokalu była towarzysząca gościom muzyka. E. Kowalski kontraktował różnorodne zespoły i dbał, aby reprezentowały dobry poziom. Były wśród nich m.in. zespół z Hiszpanii, później kwintet z Rumunii. Od 1906 roku gościom przygrywał natomiast kwartet smyczkowy, składający się ze znakomitych muzyków, absolwentów Konserwatorium Warszawskiego (w tym: wiolonczelista Adam Czerski i skrzypek Artur Sędzimir). Ów renomowany zespół nazywano powszechnie „kwartetem Żorża”.

Prospekt Świętojerski – na pierwszym planie hotel „St. Georges”, a za nim hotel „Bristol”

Podczas gdy E. Kowalski zajmował się głównie zarządzaniem restauracją, szefem kuchni został Wincenty Krupieńczyk, który był również znakomitym kuchmistrzem. Restauracja rozpoczęła organizowanie cyklicznych balów sylwestrowych i zabaw w trakcie karnawału. Salę górną wynajmowano na różnorodne bale okolicznościowe, rauty, przyjęcia weselne i inne. Bufet obsługujący gości urządzony był na najwyższym poziomie. Kiedy w połowie 1911 roku komisja sanitarna „lustrowała” restaurację, stwierdziła porządek i bardzo dobry stan kuchni i pomieszczeń pomocniczych. Jedyną wadą były bardzo strome schody prowadzące do kuchni, która mieściła się w suterenie.
Nie było przesady, iż „Żorż” określany był jako: „samyj łuczszyj restoran w gorodzie”. Jeden z lokali na parterze gmachu hotelowego wydzierżawił wileński przedsiębiorca ogrodniczy Walenty Plebańczyk. Każdego dnia zaopatrywał restaurację w świeże kwiaty stawiane na stolikach, a goście mogli ponadto kupować bukiety w kwiaciarni prawie o każdej porze.

*     *     *

Kilka lat po otwarciu hotelu Tadeusz Rostworowski i Aleksander Lubański zdecydowali się go sprzedać. Ten drugi, zajmujący część budynku od strony Zk. Żandarmskiego, zrobił to wcześniej, a jego udziały przejął najpierw Ignacy Parczewski. Ostatecznie od 1911 roku właścicielami całego gmachu byli Ignacy i Antoni Zawistowscy[7]. Tadeusz Rostworowski i Aleksander Lubański od początku pozostawili sobie w gmachu apartamenty[8]. Zawistowscy przeprowadzili pierwszy poważniejszy remont z odnowieniem pomieszczeń hotelu i restauracji, którą urządzono „w bogatym stylu Louis XVI”. Dwa lata później sprzedali jednak budynek. Nabywcą była Maria Balińska, wdowa po Janie Balińskim właścicielu Jaszun w powiecie wileńskim[9]. Współwłaścicielką była także ich córka Anna, która po mężu nosiła nazwisko Pereświet-Sołtan. Wszystkie zmiany właścicieli wiązały się z jednoczesnym przejmowaniem znacznego długu wobec Peters.-Tulskiego Banku i dwóch osób prywatnych (Władysław Bujalski i Mieczysław Połubiński). Jeszcze w 1921 roku nieruchomość obciążona była długiem wynoszącym blisko 236 tysięcy rubli. Każdy z nowych właścicieli podtrzymywał umowę z E. Kowalskim, który był właścicielem restauracji „St.Georges”.

Pochodzący z Kalisza Edmund Kowalski osiedlił się w Wilnie w 1892 roku. Pracując z powodzeniem w branży restauracyjno-hotelarskiej stał się człowiekiem majętnym. Na początku XX wieku był współwłaścicielem domu przy Świętojerskiej 34, następnie wraz z żoną Rozalią właścicielem kamienicy czynszowej przy Świętojerskiej 44 (obecnie Gedimino pr. 46). Później kupił jeszcze od Ignacego Parczewskiego dużą, reprezentacyjną kamienicę przy ulicy Nadbrzeżnej 18 (późniejsza Zygmuntowska 18, obecnie Žygimantų g. 9). Restaurację prowadził zawsze – jak mówiono – „silną ręką”, ale zatrudniany przez niego personel zdobywał doświadczenie i wysokie referencje.

*     *     *

Obserwatorzy zmian w obrazie Wilna przyznawali, że funkcjonowanie restauracji „St.Georges” miało wpływ na zmiany w sposobie życia publicznego. Na przykład tzw. „żywot kawiarniano-restauracyjny” wyższych sfer miasta był do tej pory pozbawiony charakteru wielkomiejskiego podobnego m.in. do miast w Królestwie z Warszawą na czele. Restauracje wileńskie odwiedzali najczęściej przyjezdni, a wilnianie preferowali spotkania towarzyskie w domach prywatnych, czasami w sali „Klubu Szlacheckiego”. Rok za rokiem przyjęcia organizowane w „Żorżu” zmieniały te przyzwyczajenia. W dniach balów, rzęsiście oświetlony fragment ulicy przed restauracją przy Świętojerskiej 20, zapełniał się powozami i dorożkami, a stopniowo samochodami. Z pojazdów wysiadało elegancko ubrane towarzystwo. Obsługa restauracji starała się, aby oprawa przyjęć miała najwyższy poziom. Kuchnia serwowała w cenie wstępu minimum cztery dania główne oraz szampana. Chętni mogli ponadto zamówić szereg trunków i zakąsek z karty.

Fragment restauracji „St. Georges” i grupa starszych kelnerów (foto ok. 1912 roku)

Jak pisał jeden z dziennikarzy w 1912 roku: „W czasie karnawałów [...] hotel staje się [...] jednem wielkiem mieszkaniem dobranego i wzajemnie się znającego towarzystwa”. Sala balowa bardzo często okazywała się zbyt mała, aby zmieścić wszystkich chętnych. Na parkiecie jednocześnie tańczyć mogło tylko siedemdziesiąt par. Wśród wyższych sfer w dobrym tonie było organizowanie w „Żorżu” przyjęć weselnych.

Fragment sali balowej w hotelu „St. Georges” (foto ok. 1912 roku)

Ostatnie lata przed wybuchem Wielkiej Wojny były dla właścicieli hotelu „St. Georges” korzystne finansowo. Wiele pokoi oraz apartamentów w części mieszkalnej wynajmowali carscy urzędnicy oraz wojskowi wyższej rangi, regularnie płacąc miesięczny czynsz. Od jesieni 1915 roku, gdy Wilno okupowali Niemcy, sytuacja była podobna, chociaż zdarzały się problemy z opłatami za zajmowane pokoje. Restauracja funkcjonowała nieprzerwanie mimo trudności z kupnem niektórych produktów. Aleksander Szklennik wspominał, iż zwłaszcza w 1917 roku, gośćmi lokalu byli głównie Niemcy. Radząc sobie z kłopotami aprowizacyjnymi, E. Kowalski wprowadził do menu znacznie skromniejsze i tańsze „obiady familijne” oraz poszerzył ofertę „kawiarnianą” (ciasta i ciastka) do kawy.

Wnętrze restauracji przeszło gruntowny remont w połowie 1918 roku i po kilkutygodniowej przerwie lokal ponownie został otwarty. Ekipa kuchmistrzów i kelnerów z „Żorża” obsługiwała także przyjęcia urządzane przez władze m.in. w sali miejskiej lub pałacu reprezentacyjnym (po gubernatorskim). W przełomowych dla Wileńszczyzny latach: 1918-1922 w hotelu „St.Georges” zatrzymywały się kluczowe postaci odgrywające istotne role w ówczesnej polityce. Podejmując gości z Warszawy, wileńscy działacze rządowi i samorządowi zamawiali gabinety przy restauracji, aby spożywając obiad lub kolację, odbyć jedną z ważnych rozmów dotyczącą przyszłości Ziemi Wileńskiej, a wówczas jeszcze Liwty Środkowej.

*     *     *

Do dramatycznego wydarzenia doszło na terenie hotelu „St. Georges” we wrześniu 1924 roku. Grupa oficerów z 3 Dywizjonu Artylerii Konnej przyszła do restauracji na kolację, będącą stypą po śmierci kolegów, którzy zginęli w katastrofie dwóch pociągów pancernych pod Olkienikami. Kilku pijanych biesiadników przeszło do korytarza hotelu na I piętrze, który zanieczyścili. Na uwagę zwróconą im przez służącego hotelowego rzucili się na niego i dotkliwie pobili. Do chłopca hotelowego, który nadbiegł i chciał pomóc służącemu, jeden z oficerów dwukrotnie strzelił z pistoletu, ale na szczęście nie trafił. Całe zajście zostało przerwane przez przybyłą policję[10].  

Restauracja została gruntownie odnowiona w 1925 roku, a podczas remontu goście obsługiwani byli w sali balowej. Niebawem rozpoczęto także poważniejszy remont całego hotelu. Maria Balińska otrzymała na ten cel od miasta długoterminową pożyczkę z funduszu rozbudowy Wilna. Liczba pokoi numerowanych (jedno i dwuosobowych) zwiększyła się wtedy do siedemdziesięciu (kilka lat później zredukowano je do sześćdziesięciu trzech). Część wozowni przerobiono na garaże samochodowe (osiem stanowisk dla gości), a w oficynie urządzono pokoje dla szoferów.

Pomimo konkurencji kilku innych, atrakcyjnych miejsc, sala balowa „Żorża” cieszyła się niesłabnącą popularnością. Obok cyklicznych balów, przyjęć, bankietów, „Czarnych Kaw”, „Five o’clock-ów” zabawy urządzać zaczęli tam również artyści teatrów wileńskich. Tradycją stawała się m.in. aktorska zabawa kostiumowa pt. „Figle wiosenne”, na którą obowiązywały bilety wstępu. Podobnie było z zabawami Stowarzyszenia Urzędników Państwowych, „Balem Kresowym” oraz akademickim „Balem Inflanckim”. Liczne grono przyjezdnych gości bawiło się przy okazji trwania Targów Północnych. Przyjęcia sylwestrowe odbywały się jednocześnie w restauracji i sali balowej na piętrze. Sale były specjalnie dekorowane, a zarząd zatrudniał wtedy dwa „komplety muzyczne”. Kontraktowane były zespoły rewelersowo-dancingowe grające muzykę lżejszą, pojawiały się też czasami jazz-bandy. Kiedy od 1928 roku wileńska rozgłośnia radiowa włączyła do swojego programu transmisje muzyki tanecznej na żywo, serię pierwszych nagrań realizowano w restauracji „St.Georges”. Radiowcy rozkładali także czasem sprzęt w górnej sali (balowej), aby przeprowadzić stamtąd audycje ze spotkań, odczytów lub prelekcji. Głos wielu znanych osób docierał w ten sposób do radiosłuchaczy w całej Polsce.

*     *     *

Pod koniec lat dwudziestych nastąpiła seria wydarzeń dotycząca ludzi związanych do tej pory z hotelem „St. Georges”. 23 sierpnia 1928 roku w swoim apartamencie zajmowanym w gmachu hotelowym zmarł Tadeusz Rostworowski, a 13 maja 1929 roku w Jaszunach zmarła Maria Balińska, właścicielka hotelu. Budynek przy ulicy Mickiewicza 20 należał odtąd do jej córki Anny Pereświet-Sołtan, która była jednak skupiona głównie na sprawach majątku, w tym prowadzeniu przedsiębiorstwa „Zakłady Przemysłowe w Jaszunach”. Z miesiąca na miesiąc dojrzewał plan sprzedaży gmachu z hotelem, aż doszło do zawarcia umowy. Nabywcą został Edmund Kowalski.

Kolejni właściciele hotelu „St. Georges”: Tadeusz Rostworowski, Maria Balińska z Wagnerów, Anna Pereświet-Sołtan z Balińskich, Edmund Kowalski

Wraz z objęciem przez niego własności dokonały się kolejne zmiany. W połowie 1931 roku zlikwidowane zostało przedsiębiorstwo „Restauracja St. Georges Edmunda Kowalskiego”. Lokal objęła spółka z o.o. „Restauracja St. Georges w Wilnie”. Zarządcą spółki został Wincenty Krupieńczyk, a pozostałymi udziałowcami – jego żona Józefa Krupieńczykowa i Edmund Kowalski. Cała trójka miała wspólnie dwadzieścia udziałów, co dawało łącznie 10 tysięcy złotych kapitału zakładowego, złożonego w gotówce. Personel restauracji to około trzydziestu pracowników, z kucharzami i kelnerami.

Restauracja musiała sobie radzić w trudnym okresie kryzysu gospodarczego, który dotykał praktycznie każdej branży. Lokal oferował w tym czasie posiłki w następujących cenach: śniadanie 2 zł, obiad 2 zł, kolacja 4 zł (ceny łącznie z usługą). Dochodził do tego tzw. podatek magistracki wynoszący 15%. Pod koniec 1932 roku W. Krupieńczyk informował potencjalnych gości, iż „całkowicie zmienia się dawny kierunek restauracji”. Chodziło o wprowadzenie do menu oprócz dań „najwykwintniejszych”, dodatkowo szeregu dań „skromnych”, znacznie tańszych. Zapewniano przy tym, że restauracja nadal gwarantuje doskonałą kuchnię. Obniżone zostały nieco także ceny na trunki i zakąski. W. Krupieńczyk i E. Kowalski uzgodnili wcześniej tę tendencję z właścicielami innych pierwszorzędnych restauracji w Wilnie.

Szyld restauracji „St. Georges” w różnych okresach działalności (fotografie z 1912 i 1939 roku)

Sytuacja gospodarcza poprawiała się stopniowo w ciągu następnych lat, dzięki czemu hotel i restauracja „Żorż” funkcjonowały lepiej. Oferta restauracji nie odbiegała zbytnio od podobnych lokali w innych, dużych miastach Polski. Magazyny i piwnice restauracji zaopatrzone były w najlepsze gatunki towarów z pierwszorzędnych źródeł. Stale w menu „Żorża” widoczne były: wśród zup: barszcz i bulion, rosół z lanymi kluskami, rakowa i chłodniki; a dalej: mięsa, dziczyzna, drób, kawiory, ryby (łosoś, sandacz, lin, karaś, pstrąg, szczupak i karp), homary, ananasy, szparagi, raki, grzyby w śmietanie. Wyszukane dania kuchni francuskiej i polskiej, w tym także flaki po warszawsku, bliny i kołduny, paszteciki i krokiety. Dodatkowo różnorodne majonezy, w tym z sandacza, raków lub pulardy. Lokal miał własną chłodnię produkującą lód, maszyny do wyrobu wędlin i własny dział cukierniczy. Na etacie były osoby zajmujące się wyłącznie przyrządzaniem kawy oraz napojów chłodzących z lemoniadą na czele. Cukiernik wyrabiał ciasta, torty, lody, kremy i sałatki owocowe.

Wśród oferowanych alkoholi był zapas doskonałych trunków (w tym po części jeszcze przedwojennych): win francuskich, węgierskich, burgundzkich oraz reńskich, a także koniaki, rumy, whisky, gin i szampany oraz wódki i nalewki krajowe. Wśród nich sławny jarzębiak izdebnicki (w cenie 18 zł za butelkę), likiery łańcuckie w fabryki Alfreda hr. Potockiego, różnego rodzaju śliwowice, lwowskie wódki od Baczewskiego itd. Zarząd restauracji podpisał także umowę na dostawę win i nalewek produkcji miejscowej – produkcji Pierwszej Wileńskiej Spółki Win i Przetworów Owocowych. W ofercie było kilka gatunków piwa, od Okocimskiego, Żywieckiego, Haberbuscha, pilzneńskiego Prazdroja i porterów, po wileńskie: Szopen, Lipski i Czerwonodworskie.


*     *     *

Restauracja „St. Georges” pojawiała się wiele razy na kartach wileńskich wspomnień spisywanych przez osoby, które bywały w lokalu przy Mickiewicza 20. Niektóre z nich podawały przykłady serwowanych dań i alkoholi, wymieniając jarzębiak izdebnicki jako specjalność. Mniej więcej co trzy lata wnętrze restauracji było odnawiane, co było podkreślane z uznaniem przez stałych bywalców. Od 1933 roku w sali górnej (balowej) codziennie był dancing. Część gości przychodziła jednak do „Żorża” prawie wyłącznie na bale charytatywne bądź okazjonalne. Tradycją stało się, iż w restauracji urządzane były obiady lub kolacje dla członków różnorodnych delegacji i uczestników zjazdów organizowanych w mieście nad Wilią. Specjalny rabat udzielany był wycieczkom zorganizowanym, których – zwłaszcza w drugiej połowie lat trzydziestych – do Wilna przyjeżdżało coraz więcej.


Edmund Kowalski odkąd zamieszkał w Wilnie oprócz zarządzania restauracją angażował się szerzej w działalność branżową. Stawał na czele Stowarzyszenia Restauratorów i Hotelarzy, był starszym Cechu Kuchmistrzów, wchodził do zarządu Wileńskiego Stowarzyszenia Handlowców i Przemysłowców. Bezinteresownie zaopatrywał w żywność tworzące się w latach 1919-1920 formacje wojska polskiego. Poza tym był członkiem szeregu stowarzyszeń i instytucji społeczno-kulturalnych. Współzakładał Polskie Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” w Wilnie w 1906 roku, wszedł do komitetu budowy teatru na Pohulance, był stałym członkiem Towarzystwa Krzewienia Sztuki Teatralnej. Należał do władz Ligi Morskiej i Rzecznej i jeszcze kilku innych organizacji. Zajmował się finansami w spółce Towarzystwa Targów Północnych. W 1934 roku został radnym miasta Wilna, a od 1938 ławnikiem w Zarządzie Miasta.

Edmund Kowalski (fotografia portretowa ok. 1934 roku)

Zarząd restauracji „St. Georges” – co warto podkreślić – praktycznie nie angażował do występów artystycznych: tancerek, komików i kabareciarzy, a więc tzw. lekkiej muzy, co było modne w kilku innych wileńskich lokalach. Świadczyło to o wytworności „Żorża”, w którym nikt z gości nie powinien był się poczuć zażenowany. Michał K. Pawlikowski w książce „Wojna i sezon” napisał, iż „Żorż” był restauracją familijną, gdyż większość bywalców doskonale się znała.

Restauracja działała na wciąż wysokim poziomie do wybuchu II wojny światowej we wrześniu 1939 roku. Personel lokalu kilka miesięcy wcześniej dokonał wpłaty na Fundusz Obrony Narodowej. Od połowy września przez dwa miesiące w hotelu działał konsulat litewski i była to siedziba tymczasowa (konsul dr Antanas Trimakas)[11]. Przez krótki czas w czerwcu 1940 roku, w lokalu restauracyjnym funkcjonował rodzaj klubu dla inteligencji (elity i bohemy) pod popularną nazwą „Knajpa Artystów”, reklamowaną jako najtańsza w mieście. Wśród występujących tam artystów byli m.in. młoda aktorka Hanka Bielicka oraz Ludwik Sempoliński. W okresie okupacji sowieckiej 1940 roku hotel został znacjonalizowany. Podczas okupacji niemieckiej restauracja była czynna, ale nie miała już zupełnie dawnego charakteru. Latem 1944 roku budynek z hotelem i restauracją uległ zniszczeniu podczas pożaru wywołanego walkami o miasto.

Zniszczony gmach hotelu „St. Georges” (fotografia Jana Bułhaka z sierpnia 1944 roku)

Budynek odbudowany został dopiero na początku lat pięćdziesiątych i urządzony w nim został hotel „Vilnius”. Obecnie przy Gedimino pro. 20 hotelu ani restauracji już nie ma. Gmach przebudowany w 2005 roku jest prywatnym apartamentowcem znanym pod nazwą „Grand Duke Palace” zaopatrzonym w windy osobowe. Przez pewien czas było tam także luksusowe centrum handlowe „City”, które jednak zostało zlikwidowane. W okresie generalnego remontu na szczycie gmachu ustawiona została na nowo rzeźba św. Jerzego, bowiem dawną zlikwidowano po wojnie. Autorem nowego posągu jest artysta Kęstutis Balčiūnas. Postać świętego, który wbija włócznię w smoka pod stopami konia, jest jedynym odniesieniem do dawnego hotelu „St. Georges”.

cdn



[1] Zaułek Żandarmski w okresie międzywojennym stał się ulicą Jagiellońską (obecnie Jogailos g.).
[2] Elewacja przyszłego budynku opracowana była w duchu eklektyzmu, połączenia klasycyzmu z elementami neobarokowymi.
[3] Ignacy Parczewski znany bardziej, jako współwłaściciel dużego majątku i browaru w Czerwonym Dworze, prowadził także w Wilnie biuro techniczne. Realizowało ono budowę wielu wileńskich obiektów na przełomie XIX i XX wieku.
[4] Tadeusz Rostworowski zaprojektował m.in. kilka czasowych budynków wzniesionych na terenie wystawy, czyli na placu Katedralnym i w Ogrodzie Bernardyńskim. Obiekty te znane są na kilku zachowanych fotografii S. F. Straussa.
[5] Uruchomione tam zostały m.in.: Dom Handlowy Antoniego Stępkowskiego (z działem kolonialno- alkoholowym), jedna z licznych w Wilnie piekarni Antoniego Tyszkiewicza, dwa zakłady fryzjerskie „Konrad” i „Aleksander”, sklep papierniczy Dawida Hellera.
[6] Hotele o tej samej nazwie funkcjonowały jeszcze w kilku innych europejskich miasta, w tym renomowany „Georges” we Lwowie wzniesiony w latach 1899-1901 przy placu Mariackim 1. Jako „Готель Жорж” – działa również obecnie.
[7] Podawana czasem informacja, iż T. Rostworowski sprzedał hotel „spółce obywatelskiej” nie jest prawdziwa. Pomyłka wynikła prawdopodobnie z tego, że w ówczesnej prasie pojawiła się informacja, że spółka tego rodzaju kupiła hotel „George”, ale dotyczyło to Lwowa, a nie Wilna.
[8] W 1899 roku w owym mieszkaniu Rostworowskich urodził się syn architekta – Andrzej.
[9] Jedno z dużych mieszkań przy Świętojerskiej 20 zajmował Ignacy Kuczewski, który był prokurentem Marii Balińskiej i zarządzał administrowaniem budynkiem.
[10] Sprawa zakończyła się procesem w sądzie wojskowym i dwóch oficerów zostało skazanych na kilkunastodniowy areszt.
[11] Kiedy 19 września wojska radzieckie zajęły Wilno, konsulat litewski wydał wiele wiz, które umożliwiły wjazd na Litwę, a później do innych krajów. Dzięki temu pewna liczba wysokich rangą polskich polityków, urzędników państwowych i personelu wojskowego wyjechała, ratując się przed represjami władz sowieckich.