Święta w Antonoszu


Edward Jan Rőmer (1806-1878), fot. tygodnik.lt
"Tygodnik wileńszczyzny", 21-27 grudnia 2017 nr 901
„Kucyę u wspólnego stołu jedliśmy o trzeciej. Czeladź miała swój stół oddzielny. Na naszym obrus był rozesłany na sianie, zwyczajne potrawy szły po kolei. Po rybach, kasza ryżowa z mlekiem i makiem zaprawionym z miodem. Śliżyki z makiem zasłodzonym. Groch i pszenica odgotowane zalewane sytem. Łamanie opłatków ze wszystkimi ze wspomnieniem krewnych i znajomych było na końcu. Myśmy na gawędzie i drażnieniu nieraz Tyzenhauza dzień spędzili. A nasi chłopcy z Danowskim to chórem śpiewali, to w gry grali i ciągle z ich strony słyszeliśmy wrzawę zabawy aż serce rosło, że im tak niewiele do radości potrzeba”.
 W ten sposób w roku 1861 wieczór wigilijny w Antonoszu (dziś Antanašė w rejonie rakiskim) wspominał Edward Jan Römer. Wówczas liczył 55 lat. Potomek znanego rodu szlacheckiego miał za sobą studia na Uniwersytecie Wileńskim, lata nauki w pracowni malarza Jana Rustema, za działalność antycarską spędził trzynaście lat na zesłaniu w Wołogdzie. Wierną towarzyszką jego życia na obczyźnie była druga małżonka Zofia z Białłozorów. W dalekiej Wołogdzie została na zawsze dwójka dzieci Römerów. Szczęśliwie wrócili do Antonosza z rodzicami synowie: Izydor, Bronisław, Edward Mateusz oraz córka Elżbieta. Alfreda, syna Edwarda Jana z pierwszego małżeństwa z Anną z Białłozorów, podczas zesłania ojca wychowywali dziadkowie.

Tyzenhauzowie

Oprócz najbliższej rodziny w wieczorze świątecznym w Antonoszu uczestniczył hrabia Rajnold Tyzenhauz, właściciel pobliskich Rakiszek (Rokiškis). Tyzenhauzowi na liście pisanym wywiodłem wczoraj pokrewieństwo po kądzieli od Stefana Jerzego Römera, którego ja jestem trzecim a on piątym w prostej linii żeńskiej potomkiem i z tego powodu rozkazującym trybem zaprosiłem do łamania opłatka w dzień kucyi. On rozkazu usłuchał i przyjechał dziś na noc. Rajnold Tyzenhauz miał 28 lat, budowę ciała pozornie dobrą, silną, lecz zdrowie słabe, żołądek źle trawiący. Według Edwarda Römera, ostatni dziedzic Rakiszek przestawał na małem, choć go stać na większe. Był inteligentny i zdobył powszechną w kraju przychylność. Rajnold realizował testament duchowy ojca, znanego ornitologa hrabiego z Postaw Konstantego Tyzenhauza. Wybudował między innymi szpital oftalmologiczny w Wilnie, którego zabudowania dziś służą jako jednostka położnicza na Lipówce.

Pierwszy dzień Świąt

Jedni wracają z kościoła, drudzy jadą w gości, my tylko chorzy w domu Boga chwalimy, pamiątce narodzenia Zbawiciela cześć oddajemy. Tyzenhauz spędził dzień w łóżku z powodu niestrawności żołądka, myśmy go w naszym gościnnym pokoju odwiedzali. Gospodarza domu wcześnie obudzono, gdyż z kolędą przybyli księża i wkrótce śpiew o Bożym Narodzeniu rozległ się w domu. Po obiedzie przyjechali dwaj księża z Krewna i ubawiłem się z nimi, i z Michałowskim preferansem, który trwał aż do północy prawie. A że graliśmy po groszu, to przegranej na stronie księży Paszkiewicza i Giedgowda wypadło około dziewięciu rubli. Dzieci tymczasem dosyć hałaśliwie wygrywały.

Drugi dzień Świąt

Następnego dnia przybyli na obiad do pobliskiego Krewna (dziś Kriaunai niedaleko Antonosza) Edward Römer z małżonką, bracia Władysław i Antoni Wejsenhofowie, miejscowi księża. W Krewnie gospodarzył Alfred, najstarszy syn, dobrze zapowiadający się malarz. Przyjęcie było sute i wesoło się bawiono. Alfred poświęcił ten dzień pamięci imienin babki Racheli z de Ruisów. A że u babki, a mojej matki najdroższej, ten dzień odznaczał się dużą ilością ciasteczek francuskich z jabłkami, więc u niego też je dawano na obiad i na wieczerzę. Po obiedzie kuligiem zawinęli goście.

Pożegnanie starego roku

W ostatnim dniu mijającego roku, po dziesiątej wieczorem zgromadzili się w gabinecie Edward Jan z Zosią, Kazimiera z Białłozorów Tańska, Alfred, Izydor, Edward, Michał, Michałowski z synem Mieczysiem, Jan Grunhoff i Górajski. Każdy po spodeczku konfitur dostał, a po liźnięciu słodyczy uklękliśmy wszyscy i zmówiliśmy trzy modlitwy za uzdrowienie chorych i o łaskę Boga za przyczyną Najświętszej Panny i Wszystkich Świętych. Zosia moja sama była promotorką. Po złożeniu życzeń i pomyślniejszej przyszłości, rozeszliśmy się, a my Rodzice jeszcześmy pobłogosławili leżące w swym pokoju dzieci Bronisława i Elżbietę.

U Edwarda Römera z Antonosza spotykania Nowego Roku nie było. Uważało się to za wymysł nowych czasów. Od gości jednak nie stroniono. 1 stycznia odwiedzili Römerów Wejsenhofowie z Pokrewia. Z nimi pomodliliśmy się razem przed obrazem Matki Boskiej, osładzając poczucie bied naszych w składanych sobie życzeniach.

Karnawał

W połowie stycznia przybył wójt gminy rakiskiej Mejnelis, a z nim sześciu ludzi tęgiej budowy. Edward Römer pomyślał, że nowe sprawy walą mu się na kark. – Cóż u Was słychać? – zapytał. – Wszystko dobrze Panie, przyjechaliśmy powinszować nowego roku i podziękować panu za jego łaski i ojcowską nad nami opiekę – odpowiedzieli. – Serce się rozradowało na wdzięczne wyrazy, zatrzymałem nader miłych dla mnie gości, kazałem im obiad na prędce zgotować i butelkę wina posłałem – wspominał gospodarz domu.

W połowie stycznia, dość liczne sąsiedztwo zebrało się w Abelach (dziś Obeliai) we dworze szlachcica, kolekcjonera Ludwika Pietkiewicza. Młodzież, Izydor i Malecki, poprzebierali się w damskie ubiory, Grunhoff wymalował się na twarzy, okulary na nos wsadził i później nadjechali niby z Antonosza za nami. Przeprosiłem Ludwika, że z naszego powodu ma gości nieproszonych. On wybiegł na spotkanie dam. Obcych nie poznał, myślał że to Witkowski z emigracji powrócił. Dopiero było śmiechu, kiedy ich poznano.

Zbliżał się styczeń 1863 roku

W grudniu krążyły z Petersburga wiadomości, iż mieszkańcom Wielkiego Księstwa Litewskiego zezwolono uczyć się w zakładach naukowych Królestwa Polskiego. Byłoby to błyśnięcie jakiejś koncesji. Jeżeli to się sprawdzi, trzeba będzie na rok przyszły naszego Edwardka z Izydorem w Warszawie osadzić – planował Edward Römer. Izydor uczył się w Krakowie. Na święta nie planowano jego przyjazdu z powodu trudności paszportowych. W rodzinie obawiano się, iż Izydor będzie mógł wrócić na nauki prawie wykradanym sposobem pobierane. To nękanie narodu polskiego przez trzy rządy zaborcze, które na każdym domu czuć się daje, jest dla nas niepokonaną przeszkodą, której ulegamy zanosząc skargę w modlitwie przed Sędzię Najwyższego spraw ludzkich. Tu tobie, z końcem roku mój synu Izydorze, błogosławieństwo i pocałowanie od wszystkich składam, oddając mi przez Boga co jest boskiego i carom co przez nich cierpiemy.

W Antonoszu tymczasem w ostatni dzień w roku zebrała się najbliższa rodzina Römerów. Broniś na powitanie brata Edwarda płynnie i żwawo deklamował wiersze Wincentego Pola Pieśń o ziemi naszej, A czy znasz ty bracie młody. Nauczyła go ich matka. Gdy skończył wiersz, podszedł do fortepianu i grał gammy po klawiszach. Wielka to uciecha patrzeć na miłowanie się dziatek, bo i Elżutka uszczęśliwiona. Alfred koło nas, toć przyjedzie na Święta.

Hasło tułaczych wędrówek

Edward Jan Römer żył 72 lata. Zmarł w Antonoszu, tu też został pochowany. Hasłem jego życia było mówić prawdę z przekonania wewnętrznego, przestawać na swym losie bez narzekania, szukać w nim słodyczy, przez Opatrzność udzielanej w każdym położeniu człowieka dbającego o cnotliwe życie i tym mocniej uwierzyć w szczęście, im się mniej jego doświadczyło.