Wieczór grozy w Wilnie: Zbiega z "kałaszem" ujęto koło północy


Fot. Policija.lt
Przez ponad 5 godzin 3 000 policjantów z całego okręgu wileńskiego, w tym jednostki specjalne "Aras" i helikoptery, ścigało po całym Wilnie zbiega, któremu nie tylko udało się uciec z policyjnego auta, ale też zabrać ze sobą karabinek Kałasznikowa policyjnej eskorty. Od szóstej wieczór północne dzielnice stolicy Litwy (głównie Poszyłajcie i Justyniszki) przeżywały istne oblężenie policji, ściąganej z Wilna i okolic. Radio i telewizja nadawały komunikaty ostrzegawcze, w których podkreślano, że zbieg jest groźnym, niezrównoważonym psychicznie narkomanem. Tymczasem pochodzący z Solecznik, a przywieziony akurat z aresztu w Święcianach 24-letni I. M. najspokojniej w świecie komunikacją miejską pojechał sobie do domu w okolicach dworca i paradował po bursie, tłumacząc sąsiadom, że najważniejsze - przetrwać do rana. Ostatecznie ktoś zadzwonił na policję i zbieg został ujęty w... publicznej kabinie prysznicowej, gdzie się ukrył, ale po krótkich negocjacjach dobrowolnie oddał się w ręce policji.
Nie miał już przy sobie "kałasza" z 30 ostrymi nabojami, którym zastraszył policjantów podczas ucieczki. Jadąc komunikacją miejską, trzymał go ponoć pod kurtką, a potem ukrył po drodze z przystanku do bursy przy ul. Pelesos. Należy zaznaczyć, że kilka godzin wcześniej policja przeszukiwała już ten dom i nikogo nie znalazła, tymczasem sam I. M. chwalił się potem sąsiadom, że wszedł do bursy na oczach patrolu policyjnego. Karabinki Kałasznikowa zostały wydane litewskim policjantom dosłownie przed tygodniem w ramach wzmocnienia ochrony antyterrorystycznej po atakach w Paryżu i już przed kilkoma dniami postrzelony z niego został wileński bezdomny, który padł ofiarą policyjnej eksmisji z opuszczonej budki na Starówce...

24-letni I. M. nie miał też kajdanków, w których był wieziony ze Święcian do Wilna na badania lekarskie. Patrol święciańskiej policji po drodze zatrzymał się przy 6 Komisariacie Policji na ul. Laisves i tu istnieją już dwie wersje zdarzenia: eskortujący go doświadczeni policjanci twierdzą, że aresztant wyrwał im broń i grożąc nią (w kajdankach!) uciekł; zbieg twierdzi, że był na chwilę zostawiony sam w aucie, gdzie leżał też karabin, toteż porwał go i zwiał. Pozbyć się stalowych „obrączek” ponoć pomógł mu znajomy, zresztą sam I. M. z zawodu jest mechanikiem samochodowym i pracował w nielegalnych warsztatach, działających w licznych na nowych osiedlach spółdzielczych garażach.

Popisy litewskiej policji z zainteresowaniem śledzili mieszkańcy Wilna. Akcja poszukiwawcza wędrowała od Szeszkini aż po wylot z miasta na ul. Wiłkomierskiej, przez jakiś czas nawet zamknięto wyjazd, sprawdzano każde auto. Pojawiały się doniesienia, że już otoczono zbiega na jednym z licznych tu placów budowy, po chwili tłum patroli otaczał ten lub inny blok, których tu sporo, mieszkańców proszono nie opuszczać mieszkań – najwyraźniej wilnianie ochoczo włączyli się do akcji i donosili o wciąż nowych podejrzanych w różnych miejscach. Powagi akcji dodawał krążący nad miastem helikopter z ochrony pogranicza, świecący olbrzymim reflektorem.

Na podstawie: 15min.lt, inf. wł.