Białoruś czyści „Przyjaźń” i liczy straty
Andrej Wiariha, wicedyrektor „Homeltransnafty”, operatora białoruskiego odcinaka ropociągu „Przyjaźń” powiedział gazecie „Wiestnik Biełnieftiechima”, że w ciągu najbliższego roku magistrala nie będzie pracować na pełnych obrotach. Zwrócił uwagę na to, że po wykryciu w kwietniu zanieczyszczonej ropy Rosja powinna była wstrzymać pompowanie surowca, ale tego nie zrobiła.
Z kolei Swietłana Huryna, wicedyrektor koncernu naftowego „Biełnieftiechim” powiedziała na łamach tej gazety, że w związku z dostawami zanieczyszczonej ropy białoruskie rafinerie znalazły się w „skrajnie trudnej sytuacji”.
Mińsk i Moskwa prowadzą negocjacje w kwestii odszkodowań. Swietłana Huryna dodała, że z powodu zmiany opodatkowania przy eksporcie ropy – tak zwanego „manewru podatkowego” Rosji – Białoruś tylko w ciągu 5 miesięcy tego roku straciła 130 milionów dolarów. Do 2024 roku straty te mogą wynieść ponad 10 miliardów dolarów.
Od 19 kwietnia rurociągiem „Przyjaźń” płynęła z Rosji w kierunku zachodnim zanieczyszczona ropa. W surowcu wykryto przekroczenie norm chlorków organicznych. Tranzyt ropy wstrzymał m.in. polski PERN oraz ukraińska Ukrtransnafta, a 30 kwietnia także białoruski operator. W sumie w rurociągu „Przyjaźń” na terenie Rosji, Białorusi, Polski i Ukrainy zgromadziło się ok. 5 mln ton zanieczyszczonej ropy, z tego ok. 1 mln – na Białorusi.
Po podjęciu działań przez Rosję ropa dobrej jakości dotarła na granicę Rosji i Białorusi 2 maja. W końcu maja dostawy ropy wznowiono.
Na podstawie: IAR, polsatnews.pl