Bohaterowie spod Monte Cassino na rozstajach historii


Fot. IPN
90 procent oficerów i połowa żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie pozostała na emigracji – przypomnieli uczestnicy debaty „Bohaterowie spod Monte Cassino na rozstajach historii. Losy żołnierzy 2 Korpusu po II wojnie światowej”. „To nie były łatwe decyzje, to były wybory między złem, gorszym i jeszcze gorszym” – podkreślił Tomasz Łabuszewski, dyrektor warszawskiego oddziału IPN.


W debacie zorganizowanej z okazji 80. rocznicy bitwy o Monte Cassino oprócz Tomasza Łabuszewskiego wzięli udział Aneta Hoffmann, szefowa Fundacji Znaki Pamięci oraz Przemysław Romaniuk, historyk i zastępca naczelnika Oddziałowego Biura Lustracyjnego IPN w Warszawie.

Łabuszewski zwrócił uwagę, że o ile same walki z udziałem żołnierzy dowodzonego przez Władysława Andersa 2. Korpusu doczekały się wielu publikacji, o tyle późniejsze losy ich uczestników wciąż są mniej znane.

O tym, że dawni żołnierze Andersa zapisali chlubną kartę nie tylko w trakcie wojny, ale też po jej zakończeniu mówiła Aneta Hoffmann.

„Nie zdajemy sobie sprawy jak dużo tym żołnierzom zawdzięczamy. Nie tylko walczyli o naszą niepodległość, ale zrobili wiele, by przyczynić się do podtrzymania polskości, tworząc silne środowiska polonijne w wielu krajach. Zaraz po tym jak zostali zdemobilizowani zaczęli organizować polskie szkoły, stowarzyszenia, związki, domy polskie i parafie” – mówiła Hoffmann o tych żołnierzach i oficerach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, którzy pozostali na emigracji.

Podkreślała też jednak duże znaczenie tych, którzy po wojnie odważyli się wrócić do kraju. Przypomniała, że w komunistycznej Polsce nie mieli możliwości aktywnego działania, ale stanowili da swojego otoczenia przykład patriotyzmu. „Tworzyli taki kręgosłup moralny. Z tego dorobku czerpaliśmy i wciąż czerpiemy” – zobrazowała rolę dawnych żołnierzy 2 Korpusu w powojennej Polsce.

O dramatycznych dylematach, przed którymi stanęli po zakończeniu wojny żołnierze Andersa mówił Przemysław Romaniuk. Zwrócił uwagę na to, że zdarzały się takie przypadki, że niektórzy z nich decydowali się nawet na przyjazd na te tereny, które zostały wcielone do Związku Radzieckiego. Robili tak pomimo niedawnych represji, ofiarami których padali oni i ich bliscy po aneksji polskich kresów wschodnich dokonanej przez Stalina. „Główną motywacją była chęć połączenia się z rodzinami – często nie wyobrażali sobie życia w obcym dla nich świecie” – mówił Romaniuk.

Aż 99 procent tych, którzy na taki krok się zdecydowali było zwykłymi żołnierzami, ale w tym gronie znalazł się też co najmniej jeden oficer – uczestnik bitwy o Monte Cassino, lekarz-podporucznik Stanisław Góra.

Hoffmann podkreśliła dramat żołnierzy Andersa, którzy decyzje wielkich mocarstw podjęte na konferencji w Jałcie (potwierdzające wcielenie polskich kresów wschodnich do Związku Radzieckiego i faktyczne podporządkowanie Polski Kremlowi) przyjęli jako zdradę ze strony zachodnich aliantów.

Według Hoffmann wielu tych żołnierzy na przekór wszystkiemu miało nadzieję, że ustalony w Jałcie porządek szybko się zmieni, a rządy komunistyczne w Polsce nie potrwają długo. „Bo skoro tak długo walczyliśmy, to przecież nie mogą teraz nas samych zostawić, bo to by było niesprawiedliwe” – opisała poglądy panujące wśród dawnych podkomendnych Andersa.

Mówiła, że na emigracji zostawali głównie ci, którzy utracili swoje domy na kresach wschodnich, ale nawet oni swojej emigracji nie uważali za definitywną.
Podkreśliła, że na Zachodzie nie rozumiano tych dylematów. „Przecież jesteście już wolni” – słyszeli zaraz po wojnie żołnierze Andersa od Anglików.

Zwróciła uwagę na to, że w pierwszych latach ci, którzy pozostali na Zachodzie mieli bardzo trudny start – Wielka Brytania nie była w stanie wchłonąć na swój rynek pracy olbrzymiej masy zdemobilizowanych żołnierzy, Kanada przyjęła tylko cztery tysiące (do ciężkiej pracy na farmach na dwuletnie kontrakty, z których mogli skorzystać tylko ci, którzy dobrze znali język angielski, mogli potwierdzić rolnicze kwalifikacje i nie mieli rodziny), więc niektórzy decydowali się na emigrację do Argentyny.

„To były wybory między złem, gorszym i jeszcze gorszym – podsumował dylematy żołnierzy 2. Korpusu dyrektor Łabuszewski. 

Na podstawie: PAP