Dzieci to lubią: "Rymowanki polskie"


Okładka książki „Rymowanki polskie”, fot. M. Zaremba
Moja mama, emerytowana nauczycielka, często obdarowuje swoje wnuczki książkami, i przeważnie są to pozycje z tzw. kanonu literatury polskiej. Jakiś czas temu dziewczynki dostały „Rymowanki polskie”. Jest to zbiór przeszło 150 krótkich wierszyków, wyliczanek i piosenek, które (i tu uprzedzam będzie bardzo patetycznie!) każdy Polak znać powinien.
Nie pamiętam tego rzecz jasna, ale idę o zakład, że od chwili, gdy nauczyłam się samodzielnie siedzieć, sadzano mnie na kolano i „dzugano” (takie słowo chyba nie istnieje w oficjalnym słowniku języka polskiego, ale w słowniku mojej rodziny owszem, i oznacza bujanie, rytmiczne podrzucanie) w rytm rymowanki:

„Patataj, patataj,
Pojedziemy w cudny kraj!
Tam gdzie Wisła modra płynie,
szumią zboża na równinie.
Pojedziemy, patataj…”. 

Na rozweselenie i rozruszanie małego smutasa w moim domu stosowano prostą zabawę:

„Idzie rak nieborak,
Czasem naprzód, czasem wspak.
Idzie, idzie rak,
Jak uszczypnie, będzie znak!”. 

Tata, recytując wierszyk, swoją ręką - udającą raka - wędrował po mojej nodze lub brzuszku i na hasło „znak” rozpoczynał gilgotki. Ten prosty sposób działał na mnie doskonale i rozwiewał me smutki, aż wstyd przyznać, nie tylko w okresie niemowlęcym…

Gdy się nudziłam, świetnie sprawdzała się zabawa z użyciem paluszków do wiersza „Sroczka kaszkę warzyła”: 

„Sroczka kaszkę warzyła, Swoje dzieci karmiła:
Pierwszemu dała - bo malutki,
Drugiemu dała - bo znał nutki,
Trzeciemu - by nie umarł z głodu,
Czwartemu - całkiem bez powodu,
Piątemu - bo grzecznie prosił,
Szóstemu - bo wodę nosił,
A siódmemu nic nie dała i, frr! - odleciała”.

„Sroczka” była sprawdzonym patentem na odwrócenie mojej uwagi i przekierowanie jej na niebo, gdzie bardzo uważnie szukałam matki-sroki, która przecież musiała niedługo wrócić, by nakarmić ostatnie dziecko… 

Skąd to wszystko wiem? Trochę pamiętam, resztę poznałam na nowo, gdy urodziła się Zosia. W odpowiednim czasie wsiadła na kolano dziadka i „pojechała w cudny kraj”, robiła „kosi kosi łapki”, śmiała się (i nadal to robi!) gdy przychodził do niej rak nieborak i też uparcie szukała sroki na niebie. TRADYCJA.

Znacie zabawy w „Kółko graniaste”, „Stary niedźwiedź mocno śpi”, „Gąski, gąski do domu” czy „Chodzi lisek koło drogi”? Ja znam je jeszcze z przedszkola i bardzo się ucieszyłam, gdy pewnego dnia trzyletnia Zosia, po przyjściu z przedszkola, zaproponowała, że nauczy nas „super fajnej zabawy”! Jak się okazało, był to „Stary niedźwiedź”, którym od razu został okrzyknięty tata i ku wielkiej uciesze Zosi, bawiliśmy się do wieczora.


Strona z książki „Rymowanki polskie”, fot. M. Zaremba
 
Książka „Rymowanki polskie” zawiera jeszcze wiele, wiele innych tekstów - wierszy, wyliczanek i zabaw słownych. Jest źródłem oryginalnych rymowanek, które znamy z dzieciństwa, ale jak się okazuje, na przykład w moim przypadku, nie w pełni. Przeglądając z córkami książkę, ze zdziwieniem zauważyłam, że wiele tekstów w oryginale brzmiało zupełnie inaczej niż przekazali mi rodzice czy dziadkowie. Te zmienione rodzinne zabawy mają dla mnie znaczenie szczególne. Trzeba jednak znać także te pierwsze, właściwe wersje. Warto mieć tę książkę w domu, warto dać ją w prezencie komuś bliskiemu, by czerpać z niej pomysły na zabawy z dziećmi. Bo okazuje się, że choć powstały wiele lat temu, cały czas są żywe i aktualne, i ciągle tak samo bawią, nie tylko tych najmłodszych.


Strona z książki „Rymowanki polskie”, fot. M. Zaremba
 

„Rymowanki polskie”
Wyboru dokonała: Aniela Langiewicz
Zilustrowała: Krystyna Michałowska
Wydawnictwo Martel
www.martel-ksiazki.pl