Grupa śmierci, Niebieski wieloryb i samobójstwa


fot. pixabay.com
Twoje dziecko wchodzi w kontakt z osobą z Internetu, staje się bezwzględnie posłuszne "opiekunowi", wstaje o 4:20, wykonuje niebezpieczne zadania, okalecza ciało, ogląda horrory, na końcu popełnia samobójstwo - to klasyczny scenariusz gry stworzonej przez tzw. "Grupy śmierci". Podczas gdy media nagłaśniają informacje o bijącym rekordy popularności "Niebieskim wielorybie", nadal nie wiadomo, czy doniesienia o okaleczeniach dzieci mają coś wspólnego z rzeczywistym problemem. Czy "Niebieski Wieloryb" istnieje?
Zasady gry

Gra śmierci to właściwie zespół rzekomo istniejących i różnie nazywanych rozgrywek. Wśród nazw pojawiają się: "Niebieski wieloryb", "Morze wielorybów", "Obudź mnie o 4:20" lub "Cichy dom". Zgodnie z teorią gra trwa 50 dni. Każdego dnia gracz wykonuje jedno zadanie. Scenariusze są indywidulane dla każdego gracza. Niektórym graczom poleca się wczesne wstawanie (stąd nazwa "Obudź mnie o 4:20"), niespanie w nocy, noszenie przy sobie noży, cięcie rąk żyletką, wycinanie na ciele wzorów i tajemniczych napisów, nabijanie siniaków. Pozostałe zadania polegają na podporządkowaniu się opiekunowi, na wykonywaniu jego poleceń. Trzeba oglądać zdjęcia ran, nagrania o samobójstwach czy horrory. Ostatnie zadanie polega na zabiciu siebie. Droga do gry prowadzi tylko w jedną stronę. Prawdopodobnie, jeżeli gracz informuje, że nie chce już mieć nic wspólnego z "Niebieskim Wielorybem", zaczynają się pogróżki i obietnica zemsty na bliskich gracza.

Wejście do gry


Zgodnie z teorią, osoba, która chce rozpocząć grę, umieszcza na swoim profilu w mediach społecznościowych konkretne hashtagi i czeka, aż skontaktuje się z nim "opiekun". Fakt wejścia do gry musi pozostać tajemnicą. Nie mówiąc nikomu, że jest się graczem, należy wypełniać kolejno wszystkie zadania, które często mają zaburzać rytm dobowy gracza. Nastolatek zaczyna mieszać jawę ze snem. Wtedy, jak podają niektóre źródła, gracz ma słyszeć polecenie: "Wyjdź na dach, zrób krok wprzód i wtedy się obudzisz" - czyli, jak się domyślamy, jest to instrukcja prowadząca do śmierci.

Tamara Turatbekova, postanowiła osobiście zbadać sprawę "Niebieskiego wieloryba". Dziennikarka z Biszkeku stworzyła fikcyjny profil na Instagramie. Podawała się za nastolatkę. Zamieściła na profilu odpowiednie hashtagi i czekała na zgłoszenie się "opiekuna". Bardzo szybko znalazł się ktoś, kto wszedł z nią w kontakt i zlecał kolejne zadania. Początkowo sceptyczna dziennikarka była zaskoczona, że po drugiej stronie komputera rzeczywiście jest ktoś, kto bez przerwy odpowiada na wiadomości, podtrzymuje tajemniczą atmosferę i nie żałuje czasu na dawanie jej kolejnych wskazówek. Zadania Tamary opierały się głównie na szukaniu liścików w konkretnych częściach miasta. Dziennikarka jeździła we wskazane przez "opiekuna" miejsca, znajdowała tam kartki z tajemniczymi numerami i spotykała innych graczy. W końcu zaczęła pytać młodych ludzi o motywację do rozpoczęcia gry. Odpowiadali, że, zainteresowani tematem "Niebieskiego Wieloryba", chcieli sprawdzić, czy gra rzeczywiście istnieje i kto nią kieruje. Jeden z graczy przyznał, że chce powstrzymać rzekomą falę okaleczeń i samobójstw, o których mówi się w telewizji.

Tamara Turatbekova stwierdziła w końcu, że szkoda jej czasu na bezcelowe włóczenie się po mieście. Będąc pod Pomnikiem Zwycięstwa w Biszkeku, gdzie, na polecenie "opiekuna", szukała kolejnej wskazówki, zwróciła się do zgromadzonych tam osób: "Wystarczy dzieciaki, wychodzimy z gry. To jest rzeczywiście bez sensu: straciliście pół dnia na jakąś głupotę, żeby ktoś mógł się zabawić waszym kosztem (...) mamy realne życie, chodźcie zajmiemy się nim." Po chwili do parku przyjechała policja, wyczulona już prawdopodobnie na rzekomą działalność "Grup śmierci". Funkcjonariusze zabrali dzieci na komisariat w Biszkeku, przesłuchali, zebrali informacje, które mogliby przekazać prokuraturze, a następnie poprosili rodziców graczy o odebranie pociech z komisariatu. Po incydencie Tamara Turatbekova stwierdziła, że jej "opiekunem" musiał być "dowcipny" szkolniak, który, podobnie jak ona, zainteresował się sprawą "Niebieskiego Wieloryba" z powodu medialnego szumu. Po krótkim czasie, kiedy Tamara zamierzała wyjść już z gry, rzekomy "opiekun" zlecił jej następujące zadanie: "Podejdź do masztu przy panoramie, kiedy Cię poproszę, wyślesz mi zdjęcie". Ostatnie polecenie w grze brzmiało: "Widzisz jak tu pięknie? I to jest właśnie sens. Żyj. Jestem Anty-Wielorybem".

Samotność w sieci

Motyw wieloryba zaczerpnięto z refrenu piosenki grupy Lumen pt.: "Gorjet" ( "Огромный синий кит порвать не может сеть. Сдаваться или нет, но всё равно гореть!"). Wieloryb symbolizuje samotność, wyobcowanie i brak wolności. Gotowość na dokonanie samobójstwa ma być oznaką osiągnięcia pełnej swobody wewnętrznej. Gracze rzekomo zaangażowani w "Grupy śmierci" to głównie niezrozumiani przez społeczeństwo nastolatkowie. Porównywani są oni do wielorybów dokonujących masowych samobójstw poprzez wypływanie na mieliznę.

Tylko śledztwa

W Rosji prokuratura zablokowała 8 grup podejrzanych o zaangażowanie w "Niebieskiego Wieloryba". Już teraz wiadomo, że część publikowanych na "Grupach śmierci" filmików w zdjęć o okaleczeniach i samobójstwach była inscenizowana przez twórców osoby, którym zależało na popularności.

W Polsce i na Litwie wszczęto śledztwa w sprawie okaleczeń nastolatków. Mogą one mieć związek z zaangażowaniem dzieci w grupy śmierci, ale nie jest to pewne. Policja litewska nie ma żadnych informacji o przypadkach śmiertelnych w naszym państwie, natomiast prokuratura zainteresowała się sprawą dwóch dziewczynek. Jedna z nich chciała skoczyć z mostu w Olicie, druga - z Szyłokarczmy - pokaleczyła sobie ręce.

Pojawiły się informacje, że w Polsce do pierwszych przypadków samookaleczeń związanych z "Niebieskim Wielorybem" doszło w Szczecinie. Prokuratura bada trzy przypadki. Sprawa jest na tyle poważna, że zawiadomiono zachodniopomorskie kuratorium oświaty. Nie można jednak potwierdzić, że samookaleczenia nastolatków ze Szczecina i okolic mają związek z "Niebieskim wielorybem".

Oczywiście, jeżeli pojawia się choćby najmniejsze niebezpieczeństwo, należy reagować. W odpowiedzi na niepokojące informacje o grze w samobójstwo, szkoły na Litwie zaapelowały do rodziców o czujność.

Różowa Panda

Polskie media podchodzą do "Niebieskiego Wieloryba" z rezerwą, ale nie bagatelizują też sprawy. Łukasz Wojtasik z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, mówi, że nie dotarły do niego informacje o przypadkach podjęcia gry. Dopiero, kiedy w mediach pojawiły się informacje na ten temat, dzieci zaczęły szukać informacji o grze. Jednak większość osób dzwoniących na Telefon Zaufania fundacji podchodzi do gry z odpowiednim dystansem. Telefony do fundacji dotyczą głównie podejrzeń, że w grę zaangażowali się bliscy dzwoniących: "Skoro wyzwanie pojawiło się w sieci, to zawsze jest ryzyko, że ktoś potraktuje je na poważnie i zacznie grać. Dlatego nie powinniśmy bagatelizować tej sprawy. W przypadku Niebieskiego Wieloryba bardzo ważne jest to, aby nie ulegać panice związanej, z rzekomą epidemią samobójstw. Jej po prostu nie ma." - powiedział Łukasz Wojtasik odnosząc się do sytuacji w Polsce.

W odpowiedzi na pesymistycznego "Niebieskiego wieloryba" w polskim Internecie pojawiła się Różowa Panda (#rozowapanda). Jest to inicjatywa, która ma zachęcać do zrobienia czegoś dobrego i pozytywnego. Na Instagramie można znaleźć sentencje podobne do tej: "Zanim umrzesz, upewnij się, że żyjesz", oraz zadania typu: "pokochaj jedną swoją wadę", "zrób zdjęcie ładnego widoku", "pooglądaj zwierzątka, popraw sobie humor".

Grupy śmierci

Historia o funkcjonowaniu grup śmierci rozpoczęła się ponad rok temu, kiedy Galina Mursalieva opublikowała na łamach "Nowej Gazety" artykuł pt.: "Grupy śmierci (18+)" . Napisano w nim, że od 2015-2016 roku przez zaangażowanie w grupy śmierci samobójstwo popełniło w Rosji 130 nastolatków. Artykuł stał się bardzo popularny. W ciągu 2 dni wyświetliło go 1,5 tys. osób. Wówczas to dzieci, młodzież i media w Rosji zainteresowały się grą w samobójstwo. Jak pisała Mursalieva, pierwsze znaki gry z niebezpiecznymi zadaniami miały pojawić się na rosyjskim portalu VKontakte. Różne motywy kierowały osobami, które umieszczały na swoich profilach hashtagi, które miały umożliwić wejście do "Grupy śmierci". Po zablokowaniu podejrzanych kont VKontakte gra miała przenieść się na Instagram.

Wątpliwa wiarygodność

Po ukazaniu się artykułu o "Grupach śmierci" Galinie Mursalievoj wytknięto szereg błędów. Dziennikarce zarzucano niewiarygodność i brak odniesień do źródeł potwierdzających statystyki liczby samobójstw. Mursalieva, pisząc artykuł, nie zapytała o zdanie ani ekspertów, ani administratorów serwisu VKontakte.

Artykuł Mursalievoj o rozpoczął debatę o wskaźniku samobójstw w Rosji. Zadawano pytanie, czy istniejące na portalu Vkontakte "Grupy śmierci" mają jakikolwiek związek z samobójstwami nastolatków. Vasilij Esmanov podaje statystyki w swoim przekrojowym artykule dotyczącym samobójstw w Rosji. Jak uważa, wysoki wskaźnik samobójstw w tym państwie to raczej wynik braku perspektyw dla młodych ludzi, a nie działalności "Grup śmierci". Esmanov zwrócił uwagę, że niepotrzebnie rozpętana wokół "Niebieskiego Wieloryba" panika, może dać rosyjskim władzom pretekst do inwigilacji obywateli i cenzurowania Internetu.

Olga Millich w swoim felietonie zauważa, że w Rosji wskaźnik samobójstw jest jednym z najwyższych na świecie, że od 15 lat utrzymuje się na podobnym poziomie i prawdopodobnie afera rozpętana wokół "Niebieskiego Wieloryba" ma z tym niewiele wspólnego. Zdaniem Millich, chodzi tylko o rozpropagowanie idei gry w samobójstwo i o nakręcenie reklamy.

Samotność w sieci

Wszyscy komentatorzy zwracają uwagę, że problemem nie jest sama gra, ale wyobcowanie młodych ludzi w Internecie - to, że dzieci mają problemy osobowościowe, nie mają dobrych relacji z rodzicami, nie mogą liczyć na ich wsparcie. Sieci społecznościowe są na tyle atrakcyjne, że korzystając z nich łatwo zatracić poczucie czasu i stracić kontakt z rzeczywistością.

Teorie spiskowe

Do dzisiaj nie ma jasności, kto odpowiada za powstanie gier w samobójstwo. Niektóre wypowiedzi rzekomych ekspertów brzmią raczej jak polityczna agitacja. Politolog Eugenii Benediktov z "Centrum badania prawowitości protestów" uważa, że "Niebieskiego Wieloryba" prowadzą służby specjalne państw zachodnich. Filozof, zastępca szefa "Rosyjskiego związku Kryminologów" Igor Sudjev twierdzi, że "Niebieski wieloryb" to element wojny hybrydowej, natomiast Anton Elizarov, marketolog piszący dla gazety "Komsomolska Pravda" uważa, że gry śmierci stworzyli ukraińscy nacjonaliści.

Telewizja rosyjska wyprodukowała dotychczas dwa programy, które poruszyły tematykę "Niebieskiego wieloryba". Pierwszym był emitowany na Pierwszym Kanale "Człowiek i prawo", w którym opowiedziano historię samobójstwa dziewczynki z Riazania, która rzekomo wpadła w sidła "Grupy śmierci" i swoją grę w "Niebieskiego Wieloryba" skończyła skacząc z dachu bloku. Na Pierwszym Kanale rosyjskiej telewizji państwowej wyemitowano też inny program dotyczący tej sprawy. W dwóch oddzielnych odcinkach "Męskiego/żeńskiego", poruszono temat gry w "Niebieskiego wieloryba", omawiając zjawisko i rzekome przypadki śmierci dzieci i nastolatków.

Czy wierzysz w "Niebieskiego Wieloryba"?

Mimo sensacyjnych doniesień o fali samobójstw i medialnego szumu wokół "Niebieskiego Wieloryba" nadal ze świecą szukać konkretnych i udowodnionych przypadków uwikłania dzieci w grę śmierci. Historyk Dmitrij Gromov z Rosyjskiej Akademii Nauk uważa, że historie o "Niebieskim Wielorybie" to tylko kolejna legenda miejska.

Na podstawie: msk.kp.ru; gazetawroclawska.pl; thequestion.ru; ok.ru; wikipedia.org; meduza.io; bns.lt