MAK skończył raport. Odda wrak?


Szefowa MAK Tatiana Anodina, fot. aleszum.salon24.pl
Generał Tatiana Anodina zaprezentowała dziś na konferencji prasowej końcowy raport Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAM) w Moskwie na temat przyczyn katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem. W tym samym czasie tekst raportu został przekazany stronie polskiej drogą dyplomatyczną. Polska komisja oceni, po przetłumaczeniu raportu na język polski, czy Rosjanie uwzględnili przesłane do niego wnioski i uwagi. Polski minister sprawiedliwości, Krzysztof Kwiatkowski, wyraził nadzieję, że obecnie nic już nie stoi na przeszkodzie, by wrak tupolewa przekazać stronie polskiej.
Według MAK bezpośrednie przyczyny katastrofy tupolewa, wiozącego delegację na obchody 60. rocznicy mordu polskich oficerów w Katyniu, to: nieodejście od lądowania mimo złych warunków, nieuwzględnienie komunikatów TAWS i presja wywierana na załogę. Zabrakło oceny pracy rosyjskich kontrolerów lotu. Zdaniem MAK decyzja o lądowaniu całkowicie leżała po stronie pilotów. Za pośrednią presję na załogę została uznana obecność w kabinie pilotów dowódcy Sił Powietrznych generała Andrzeja Błasika oraz szefa protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusza Kazany.

Obecny na konferencji prasowej szef komisji technicznej MAK Aleksiej Morozow powiedział, że rozpatrzone polskie uwagi do raportu nie mają charakteru technicznego, a nakierowane są na wyjaśnienie odpowiedzialności i winy poszczególnych osób i stron. „To nie wchodzi w techniczną sferę dochodzenia” - skomentował Morozow.

Rzecznik polskiego rządu Paweł Graś uważa, że premier Donald Tusk nie przerwie urlopu w związku z publikacją ostatecznego raportu MAK. Podkreślił też, że do jego treści odniesie się polska komisja badająca przyczyny katastrofy, na której czele stoi szef MSWiA Jerzy Miller. Nadal też będą się toczyć śledztwa prokuratorskie - polskie i rosyjskie.

Tekst raportu ma być udostępniony na stronie internetowej MAK w dwóch wersjach językowych: rosyjskiej i angielskiej. Mają się tam znaleźć również polskie uwagi do raportu.

Zdaniem prezydenckiego doradcy Tomasza Nałęcza, niepokojące jest to, że od przesłania Rosjanom uwag do wstępnej wersji raportu minęło bardzo mało czasu, co każe przypuszczać, że Rosjanie nie uwzględnili ich w istotnym stopniu.

Premier Donald Tusk ocenił 17 grudnia, że projekt raportu MAK w tym kształcie, w jakim został przysłany przez stronę rosyjską, jest bezdyskusyjnie nie do przyjęcia.

Zdaniem Bogdana Klicha, polskiego eksperta akredytowanego przy MAK, w raporcie powinna znaleźć się pełna analiza, ocena działania kontrolerów, ich rozmów zewnętrznych i tego, jaki miały one wpływ na ich ostateczną decyzję, czyli na zgodę na wykonanie przez polski samolot próbnego podejścia do lądowania. „Tego w projekcie raportu MAK brakuje. Brak tej analizy świadczy o nieprofesjonalnym podejściu strony rosyjskiej” - mówił Klich, oceniając projekt raportu MAK przesłany w październiku, do którego w grudniu strona polska przesłała 150 stron uwag i pytań.

„Jeśli się okaże, że raport MAK nie jest dla nas satysfakcjonujący, Polska powinna wykorzystać wszelkie, możliwe międzynarodowe instrumenty prawne, by wyjaśnić okoliczności katastrofy smoleńskiej” - uważa minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Minister pytany był dzisiaj w radiowej Trójce, co się stanie, jeśli strona polska nie będzie usatysfakcjonowana raportem MAK. „Gdyby tak się stało - mówimy o procedurze prawnej - to oczywiście, że polska strona swój raport może przesłać do Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO) jako tego podmiotu, który na płaszczyźnie międzynarodowej jest tym ciałem właściwym” - powiedział minister sprawiedliwości. „Od strony formalnej to ta organizacja ewentualnie mogłaby wejść w jakiś spór z Rosjanami” - dodał.

Prezentacja raportu po raz kolejny zrodziła pytania, dlaczego strona polska zgodziła się, by to MAK badał przyczyny katastrofy na podstawie konwencji chicagowskiej. Obejmuje ona jedynie lotnictwo cywilne, a polski samolot był maszyną wojskową. Z tego powodu sytuacja narusza prawo międzynarodowe.

Specjalistyczny ośrodek JACDEC w Hamburgu, zajmujący się badaniem katastrof samolotów, pominął katastrofę Tu-154M w raporcie za 2010 rok, bowiem, zdaniem Niemców, nie ma wątpliwości, że był to lot wojskowy.

Zdaniem ministra Kwiatkowskiego to Edmund Klich zaaprobował ze strony polskiej, by śledztwo toczyło się na podstawie zapisów konwencji chicagowskiej, bo „z uwagi na swój poziom szczegółowości umożliwiła rozpoczęcie pracy od razu, a inne procedury wymagałyby wcześniejszych konsultacji i uzgodnień”.

Strona rosyjska dotychczas nie przekazała Polsce zapisów z radarów wieży kontrolnej lotniska Siewiernyj. Według Klicha zapis ten pozwoliłby precyzyjnie określić sposób działania kontroli lotów 10 kwietnia. ”Rosjanie cały czas mówią, że tych zapisów w ogóle nie było”. „Mam pewne wątpliwości, czy Rosjanie mówią prawdę, jeśli chodzi o to, czy mają te zapisy, czy nie, bo kontrolerzy w zeznaniach mówili, że urządzenia rejestrujące były sprawne i działały dobrze przed lotem. Tłumaczenie strony rosyjskiej jest takie, że taśma się zacięła i nie ma żadnego zapisu” - mówił Klich. Polska prokuratura zwróciła się do strony rosyjskiej o zapisy z radarów wieży kontrolnej jeszcze w sierpniu ubiegłego roku.

Na podstawie: PAP, inf.wł.