Tylko balonem, tylko balonem...!


Uczniowie Gimnazjum im. Jana Pawła II podczas lotu balonem, fot. wilnoteka
Były już morskie przygody zdobywców Grand Prix Kabaretonu StuDnia 2016, wyjazd do Brukseli, pobyt w Akademii Przygód, spływ kajakowy i lot samolotem turystycznym nad trockimi jeziorami - sponsorzy tegorocznej edycji konkursu organizowanego przez Wilnotekę naprawdę nie zawiedli! Jako ostatni swoją nagrodę - lot balonem z najlepszym baloniarzem Litwy Romanem Mikielewiczem, założycielem Klubu Baloniarskiego "Padangės gėlės" - odebrali uczniowie Gimnazjum im. Jana Pawła II. Zdobywcy nagrody II stopnia w kategorii Open musieli wstać baaardzo wcześnie, żeby móc się rozkoszować pięknem budzącego się nad Niemenczynem dnia.
"Poranne loty są bardziej romantyczne: mgiełka, spokojny wiatr, zaspane dziewczyny" - żartuje Roman Mikielewicz, ale już zupełnie poważnie dodaje, że baloniarze są całkowicie uzależnieni od przyrody, od zjawiska zwanego "termiką" - loty balonów możliwe są w zasadzie tylko tuż po świcie oraz na krótko przed zachodem słońca.

Roman Mikielewicz wie o czym mówi - jest przecież prekursorem baloniarstwa na Litwie, uprawia je już 28 lat, ma na swoim koncie prawie 3 tys. lotów.

Zaczęło się jeszcze podczas studiów na Uniwersytecie Wileńskim. Należał wówczas do klubu turystycznego, z którym zwiedził cały ówczesny Związek Radziecki. Po powrocie z każdej kolejnej wyprawy podróżnicy dzielili się wrażeniami z kolegami. "Zawsze padało pytanie: dokąd kolejna wyprawa? W którymś z polskich pism młodzieżowych przeczytałem o lotach balonem i zawsze na pytanie o kolejną podróż mówiłem, że moim marzeniem jest lot balonem dokoła świata" - wspomina Mikielewicz.

W Związku Radzieckim baloniarstwo wówczas nie istniało, zdobycie uprawnień pilota było zaś po prostu niemożliwe - ktoś taki był przecież potencjalnym uciekinierem na Zachód. Polska była jednym z pierwszych krajów dawnego bloku wschodniego, gdzie zaczęło rozwijać się baloniarstwo. Kiedy więc pojawiła się taka możliwość, Roman Mikielewicz uzyskał w Polsce licencję pilota. Jak mówi, uczył się od najlepszych - Stefana Makné'ego, Jerzego Czerniawskiego, Ireneusza Cieślaka. Niemenczynianin był pierwszym w Związku Radzieckim instruktorem licecjonowanym, to on potem uczył Rosjan, Ukraińców, Białorusinów. 

Obecnie baloniarstwo na Litwie jest bardzo popularne. Niestety tej podniebnej pasji cywilizacja nie służy. "Największym zagrożeniem dla baloniarstwa jest cywilizacja: pola pozasiewane, w Polsce leci się przez dwie godziny i nie ma gdzie wylądować, dokoła Wilna - domy, domki, a jak nie domki, to krówka jakaś. Gospodarze niechętnie zgadzają się na lądowanie na ich ziemi. W Niemczech, na przykład, jest to uregulowane - jeśli balon wyląduje w zbożu, spółka ubezpieczeniowa wyrównuje właścicielowi straty" - mówi Roman Mikielewicz. 

Zdobywcy ufundowanej przez Romana Mikielewicza nagrody, młodzież z Gimnazjum im. Jana Pawła w Wilnie, lądowania w zbożu nie zaznali, choć jak potem mówili Wilnotece, emocji nie zabrakło. Warto jednak było wstać wcześnie (wcześniej niż do szkoły!), wpakować się do kosza i wzbić ponad łąki, lasy i domy...


Zdjęcia i montaż: Edwin Wasiukiewicz
Współpraca: Edyta Maksymowicz