Tak, tak, od tematu skomplikowanych stosunków polsko-litewskich już dawno wieje nudą. Ale dyskusje na ten temat wydają się mieć rację bytu aż do chwili ich (stosunków) normalizacji. A do tego jeszcze długa droga.
Tak, tak, od tematu skomplikowanych stosunków polsko-litewskich już dawno wieje nudą. Ale dyskusje na ten temat wydają się mieć rację bytu aż do chwili ich (stosunków) normalizacji. A do tego jeszcze długa droga.
Cieszy fakt, że temat problemów Polaków na Litwie stał się częścią retoryki najwyższych rangą polskich dygnitarzy politycznych (prezes PiS Jarosław Kaczyński Bałtyckie Waterloo Tuska, wiceminister spraw zagranicznych RP Grażyna Bernatowicz Nie będziemy się narzucać z przyjaźnią). Fakt ten cieszy nieco mniej, gdy się uświadomi, że polemika ta nosi jednak mocno zarysowane znamiona antagonizmu partyjnego.
Obaj ripostujący przypominają działania Polski na rzecz umocnienia pozycji Litwy w tym regionie Europy, akcesu tego kraju do struktur europejskich i atlantyckich, wyzwolenia się z więzów uzależnienia od Rosji etc. Jednak wysiłek ten nigdy nie spotkał się z wdzięcznością władz litewskich, ba, powodował efekt diametralnie przeciwny: konsekwentne ignorowanie tych przyjaznych gestów i pogarszanie stanu posiadania polskiej mniejszości na Litwie. Choć przecież tak naprawdę Litwie przede wszystkim powinno zależeć na dobrych stosunkach z polskim sąsiadem, bo Polska sobie bez Litwy poradzi; z tym ostatnim stwierdzeniem zgadzają się również Litwini.
Ostatnimi czasy stosunki polsko-litewskie zaczęły się pogarszać z prędkością światła, niektórzy je określają je mianem najgorszych na przeciągu stuleci wspólnej historii. Polska dyplomacja, politycy, media wysyłają niedwuznaczne sygnały, że Polska ma dość wyciągania przyjaznej dłoni, narzucania się z przyjaźnią. Czas na przychylne gesty Litwy. No i te gesty mamy. Ale dalekie im do określenia „przychylne”. Najbardziej wymowną odpowiedzią na wieloletnią życzliwą postawę Polski wobec Litwy było, oczywiście, przyjęcie przez sejm litewski i podpisanie przez prezydent Dalię Grybauskaitė nowelizacji ustawy o oświacie, która jest początkiem końca polskich tradycji oświatowych na Litwie.
No właśnie. Największym strachem napawa fakt, że Litwa nic sobie nie robi z polskich not, publicznych wypowiedzi, medialnej krytyki. Robi, tylko rzeczy zupełnie odwrotne. I nadal kontynuuje opowieść o rzekomo dobrych dwustronnych stosunkach. „Dobre i intensywne” – tak oto stosunki Polski i Litwy określił niedawno doradca prezydent Litwy ds. polityki zagranicznej Darius Semaška. Impas (bo chyba można tak nazwać obecne stosunki obustronne?) przedstawiciel litewskiej prezydent nazywa …. „pewną rozbieżnością zdań”.
Dopóki się nie usłyszymy, i każdy będzie głosił reprymendy ze swej ambony, droga do normalizacji stosunków (których zakładnikami nadal czuje się polska mniejszość na Litwie) będzie się tylko wydłużała, aczkolwiek próby rzeczowych rozmów i negocjacji też okazują się nie tędy drogą…. Pozostaje nadzieja na to, że węzeł gordyjski stosunków polsko-litewskich kiedyś jednak uda się komuś rozsupłać, bo na razie nie ma widoków na to, by ktoś wiedział, jak to zrobić.
Stało się. Prezydent Litwy podpisała dyskryminującą mniejszości narodowe nowelę do ustawy o oświacie. Pogarszające się w ostatnich czasach z prędkością światła stosunki polsko-litewskie spadły na dno. Samo dno. Co dalej?
Optymiści twierdzą, że rozwój stosunków międzypaństwowych cechuje rotacyjność właśnie: raz lepiej, raz gorzej (czyt. relacje, przynajmniej te dyplomatyczne, niebawem powinny się zacząć polepszać).
Realiści sceptycznie kręcą głowami i zastanawiają się, o jakiej poprawie może być mowa, jeśli jeden z partnerów siedzi drugiemu na głowie i jeszcze nóżkami dynda. Chyba nie ulega wątpliwości, że tym siedzącym na głowie Polski jest właśnie Litwa, która co rusz daje dowody swego agresywnego i nieprzyjaznego nastawienia wobec sąsiada. Ostatnim gwoździem do trumny stosunków polsko-litewskich było właśnie przyjęcie przez nacjonalistycznie – a przynajmniej wyraźnie antypolsko - nastawionych polityków litewskich nowej ustawy oświatowej.
Z drugiej strony rozpoczęła się dyskusja nad ozdrowieniem stosunków pomiędzy Polakami a Litwinami na płaszczyźnie relacji codziennych. Egidijus Vareikis, poseł na Sejm RL, w zamieszczonym na swym blogu wpisie pt. „Jak nawiązać przyjaźń z prawdziwymi i nie do końca prawdziwymi Polakami?” podaje receptę na wyleczenie (bazujące na zmianie myślenia) części litewskiego społeczeństwa z antypolskich fobii:
• pogodzenie się z historią cieniem się kładącą na obustronne relacje
• traktowanie mieszkających na Litwie Polaków jako polskojęzycznych Litwinów (sic!)
• uznanie, że każdorazowo wypowiadane przez Polaków „Wilno nasze” oznacza nic innego jak stwierdzenie „nasze litewskie”
• tolerancja językowo-kulturalna.
A oto przepis E. Vareikisa dla Polaków na ocieplenie stosunków z Litwinami:
• niezamykanie się w polskich gettach (Szanowny Panie, to nie my się zamykamy/odosobniamy, tylko litewscy politycy, którzy, powodując w nas poczucie niebywałego zagrożenia, wyzwalają naturalne instynkty samozachowawcze)
• bardziej subtelne podejście do Litwinów ze względu na ich bolączki uwarunkowane martyrologią przeszłości, spowodowane emocjami i mentalnością (nie wiem, czy wywieszanie flagi biało-czerwonej podczas świąt rodzinnych i innych na prywatnej posesji jest niesubtelnym traktowaniem Litwinów. Wywieszałam i będę wywieszała, bo to zew krwi, zew serca. Tylko czy takie deklarowanie swej przynależności narodowej upoważnia poszczególnych Litwinów do nawoływania mnie do wynoszenia się z ziemi mych przodków?).
Ładnym wywodem kończy I część swego wpisu E. Vareikis: „ (…) jeśli jesteśmy kontynuacją WKL, uznajmy jej realia językowo-kulturalne, jeśli jesteśmy jedynie Litwą Kowieńską, pogódźmy się ze statusem państwa małego i nieznacznego. Będziemy „czystokrwiści”, lecz mali i niewiele znaczący”.
Na razie przywódcy litewscy i część społeczeństwa obrali, niestety, strategię rozwoju kraju monoetnicznego i ten plan desperacko realizują.
Stosunki polsko-litewskie sięgnęły dna. Nie dopuśćmy, by na dno stoczył się również korab samej Litwy. Wraz z nami wszystkimi na pokładzie.
Ciach, i po sprawie. Sejm litewski przyjął nowelę do ustawy o oświacie mającą druzgocący wpływ na sieć polskich szkół na Litwie: prognozuje się, że z powodu nowych przepisów skurczy się ona aż o połowę.
Tyle napięcia, oczekiwania, zapowiedzi, wiara Polski w możliwość wspólnego radzenia się z Litwinami, ale oni (Litwini) – jako naród wielce osobliwy - po raz enty wystrychnęli wszystkich na dudka, i poprawki do ustawy pośpiesznie przyjęli.
Media, politycy, politolodzy – wszyscy prześcigają się w komentowaniu wydarzenia. I słusznie. Dobrze, że rezonans budzi kwestia rażącego deptania praw człowieka w państwie członkowskim UE.
Pałeczkę przejmuje prezydent Litwy Dalia Grybauskaitė, która ustawę może zawetować. Albo nie. Wydaje się, że jej decyzję zdeterminuje reakcja nas, Polaków na Litwie, Polski, Parlamentu Europejskiego etc. Jak będzie mocna i dobitna – jest szansa, że prezydent uda się uratować mocno nadszarpnięty wizerunek (raczej jego resztki) państwa litewskiego na arenie międzynarodowej.
A może to tylko optymizm przez nas przemawia? Może rzeczywiście jest tak, że Litwini mają wszystkich w najgłębszym poważaniu i wiedzą najlepiej? Niebawem się dowiemy.
Niesłychana rzecz mi się wczoraj przytrafiła. Wybierałam mamie na urodziny nowy telefon komórkowy. Obsługuje mnie młodzian.
Fot. Marian Paluszkiewicz
Pytam, czy menu aparatu jest dostępne w języku polskim. No bo mama ma taką potrzebę. Patrzy na mnie tak dziwnie i mówi: „Ale jesteśmy na Litwie, tu język litewski jest promowany”. Zatkało mnie, choć nieczęsto się to zdarza. Taki młody, a już….
Wydaje się, ze źródłem niepowodzenia dotychczasowej polskiej polityki zagranicznej wobec Litwy jest stosowanie wobec niej klasycznych, najczęściej w dyplomacji i polityce na najwyższym szczeblu stosowanych instrumentów. Ale klucz do zrozumienia Litwy i Litwinów powinien być inny, bo i oni są inni, swoiści, jedyni w swym rodzaju, charakterystyczni.
Fot. Marian Paluszkiewicz
Mówią o tym i sami Litwini: „Możliwe, że słabe zrozumienie litewskiej mentalności jest jednym z powodów, dla których polski prezydent, premier i minister spraw zagranicznych za obecne napięcie w relacjach z Wilnem obwiniają tylko Litwinów" (Eldoradas Butrimas).
Miałeś rację, Przyjacielu, mówiąc, że „(…) traktowanie Litwy jako kolejnego, normalnego państwa, a nie „strategicznego partnera” czy „bratniego narodu” przyniesie najbardziej wymierne efekty. Jak przyjeżdżali kolejni prezydenci Polski w imię „braterstwa”, to litewskie media o tym nawet nie wspominały. Jak 13 stycznia nikt nie przyjechał, to po raz pierwszy w ciągu dwudziestu lat cała prasa o tym napisała, a niektórzy się nawet publicznie zaczęli zastanawiać, że może gdzieś tu jest także wina Litwy”.
Przyjazd Prezydenta Bronisława Komorowskiego na obchody 16 lutego został w litewskiej prasie wymownie pominięty... Jakże głośna jest ta cisza, jakże niedwuznaczna. Nie twierdzę, że nie pisano o tej wizycie w ogóle. Pisano. Tylko tak jakoś a propos, między innymi. Nie da się tego porównać z histerią, jaka się rozpętała w litewskich mediach z powodu nieobecności najwyższych rangą polskich polityków na obchodach rocznicy krwawych wydarzeń 13 stycznia 1991 r. w Wilnie. Czyżby oznacza to, że Litwini szanują tylko twardych, zdecydowanych i konsekwentnych, a nie przyjaźnie do nich nastawionych? Daje do myślenia...
Co nieco już o Litwie, Litwinach wiemy.
Kajanie się, wyrzuty sumienia i niesmak mieli również sami Litwini po afroncie, jakiego na dwa dni przed tragiczną śmiercią doznał w Wilnie śp. prezydent Lech Kaczyński. Mówię o zablokowaniu w dn. 8 kwietnia ub. r. przez sejm litewski możliwości zapisu imion i nazwisk Polaków na Litwie w wersji oryginalnej. Czy mamy z tego wyciągnąć wniosek, że tylko rewolucyjna zmiana okoliczności może wpłynąć na uporczywie naganną politykę władz litewskich? Skłania do refleksji…
Wiemy też to, że Litwini nadal - zupełnie bezzasadnie - czują zagrożenie ze strony mieszkającej tu polskiej mniejszości, Polskę traktują jak Wielkiego Brata.
Ale nasza wiedza o narodzie litewskim to tylko skromne elementy złożonej mozaiki jego mentalności. Powinniśmy ją ciągle układać, uzupełniać, analizować - bo i Polska potrzebuje solidnego partnera, i polska mniejszość na Litwie wymaga wsparcia i zrozumienia. Niemniej ważne jest również spowodowanie wdrożenia na Litwie zasad demokracji (tych z prawdziwego zdarzenia), poszanowania praw człowieka oraz nabycia przez nią wszelkich cech charakteryzujących normalne państwo członkowskie UE.
„Kołaczcie, a otworzą wam”. Szukajmy, a znajdziemy....
„Niezwykle trudny partner” – tak się często mówi o Litwie w kontekście stosunków międzynarodowych. Obietnice bez pokrycia, dwie wersje wydarzeń (oficjalna i ta prawdziwa), zaciętość – tak, tak, to wszystko, niestety, o kraju nad Niemnem. Polska również poszukuje swoistej instrukcji obsługi Litwy. Wszystko wskazuje na to, że znalazła albo – przynajmniej – jest na dobrej drodze.
Realia pokazują, że zaostrzenie kursu wobec Litwy, wykreślenie jej z listy państw, wobec których przymyka się oczy, noty, ostrzejsze wypowiedzi (chociażby w kontekście głośnych poprawek do Ustawy o oświacie godzących w polskie szkolnictwo na Litwie), wymowne posunięcia dyplomatyczne – wszystko to wygląda na właściwą drogę, którą należy podążać. Ponieważ, jak trafnie w wypowiedzi prywatnej zauważył Rajmund Klonowski, dziennikarz „Kuriera Wileńskiego”, młody przedstawiciel polskiej inteligencji na Litwie: „(…) traktowanie Litwy jako kolejnego, normalnego państwa, a nie „strategicznego partnera” czy „bratniego narodu” przyniesie najbardziej wymierne efekty. Jak przyjeżdżali kolejni prezydenci Polski w imię „braterstwa”, to litewskie media o tym nawet nie wspominały. Jak 13 stycznia nikt nie przyjechał, to po raz pierwszy w ciągu dwudziestu lat cała prasa o tym napisała, a niektórzy się nawet publicznie zaczęli zastanawiać, że może gdzieś tu jest także wina Litwy”.
Ale na drodze tej, prowadzącej ku demokratyzacji Litwy oraz ku normalnym stosunkom polsko-litewskim, zaczęły – niespodziewanie (a może wcale nie?) - wyrastać szlabany. Jako jeden z takowych odbieram nieudolne, krzywdzące nas, Polaków na Litwie, „doradzanie” Rządowi RP w sprawie stosunków z braćmi Litwinami: http://wyborcza.pl/1,86723,9031489,Litwo__ojczyzno_Litwinow.html
Nic, tylko podziękować autorowi za taką wizję instrukcji obsługi Litwy przez Polskę: promocja Litwy, jej kultury, wspieranie litewskich szkół (!) na Litwie etc. Podziękować, ponieważ jest, tak sądzę, szkodliwa dla Polaków na Litwie, jeszcze bardziej utwierdzi Litwę w przekonaniu, że jej dotychczasowa polityka wobec mniejszości narodowych jest OK, będzie stanowiła swoistą aprobatę Polski skandalicznych jej działań.
Obserwacja zachowań litewskiej ekipy rządzącej pozwala na stwierdzenie, że krajów z tzw. miękkim modelem zachowania się Litwa nie szanuje i szanować nie będzie. Miękkość, brak stanowczości, przymykanie oczu – już próbowaliśmy tego. 20 lat. I jak? Jeszcze gorzej. Dopiero ostrzejsza retoryka i działania, tupnięcie nogą mogą być właśnie tym, co skłoni (może) Litwę do rewizji swych dotychczasowych działań. Żeby kogoś zmienić, należy zaskarbić jego szacunek. Tylko czy szanujemy lizuso-pochlebców?…
PR, czyli public relations – to rzecz potrzebna, przyszłościowa. Osobiście lubię zagadnienia związane z PR, ba, pracuję z nimi na co dzień. Ale daleko mi do retoryki posła do Parlamentu Europejskiego, patriarchy konserwatystów Vytautasa Landsbergisa. Czytając kolejny artykuł profesora (http://www.lzinios.lt/lt/2011-01-26/komentarai_ir_debatai/del_lenkijos_ir_lietuvos_santykiu.html) o stosunkach polsko-litewskich nie mogłam się zdecydować: płakać czy się śmiać. Płacz, bo uświadomiłam, jaka przepaść dzieli moje doświadczenie w zakresie PR z możliwościami PR’owskimi p. Landsbergisa. Śmiech, bo jakże zuchwałe to jest, że nic, oprócz bezradnego uśmiechu, nie pozostaje…
Profesor twierdzi, że znudziły mu się już stwierdzenia „całego świata” o rzekomo najgorszych w Europie stosunkach dwustronnych Polski i Litwy. Brednie, twierdzi poseł, i twierdzi, że pierwszym skojarzeniem przeciętnego Polaka (tego z Polski) dotyczącym Litwinów jest określenie „bracia Litwini”. No pewnie! Rozmowy z Rodakami w Polsce i wyniki sondaży pokazują, że tak właśnie jest. Przyczyna? Brak informacji nt. traktowania nas, Polaków na Litwie, przez tutejsze władze. I proszę nie próbować zarzucać chęci zrewidowania pozytywnego nastawienia Polaków do braci Litwinów czy, broń, Boże, pogorszenia stosunków polsko-litewskich. Chodzi o zwykłą, rzetelną prawdę.
Dalej: więcej! Zastanawiam się, dlaczego dopiero profesor wpadł na to, że nie ma mowy o żadnym pogorszeniu się dwustronnych stosunków polsko-litewskich, bo przecież do tanga trzeba dwojga. W tym przypadku pary, nie ma, bo – co Wy na to – to Polska wrzeszczy wniebogłosy i szkodzi Litwie na arenie międzynarodowej, Litwa natomiast podstawia biblijny drugi policzek i cierpi, znosi ze stoickim spokojem rzeczone pomówienia. Ktoś, kto nie jest na bieżąco, rzeczywiście może pomyśleć, że to nie Litwa, tylko Polska łamie postanowienia dwustronnego porozumienia z 1994 roku…
W artykule dostało się również polskiej partii na Litwie oraz miejscowym Polakom za wywieszanie dwujęzycznych tabliczek na swych domach. Po raz enty zadziwia mnie pan profesor – a Państwa nie? – stwierdzeniami, że postępowanie zgodnie z aktami prawnymi UE jest niczym innym jak pogwałceniem ustawodawstwa litewskiego. No nie przystoi szerzenie takich przeżytków osobie, jak by się mogło wydawać, bywałej, posłowi do Parlamentu Europejskiego.
Ale za perfekcyjne opanowanie sztuki PR pochwała się należy. Jeśli pan profesor zdecyduje się na poprowadzenie szkoleń z zakresu PR – na liście chętnych będę pierwsza.
Kraj nieprzewidywalny, dziwny, zwariowany – takie epitety stały się ostatnio udziałem Litwy. Padły one z ust m.in. Edwarda Lucasa, korespondenta tygodnika „The Economist”, znawcy realiów Europy Środkowo-Wschodniej.
I rzeczywiście - coś jest na rzeczy. Do takich wniosków skłania mnie coraz bardziej szowinistyczna postawa coraz szerszego kręgu polityków litewskich, ksenofobiczne wypowiedzi i teksty publikowane w mediach litewskich.
Notoryczne pogarszanie stanu posiadania mniejszości narodowych, dziwny stosunek wobec największej polskiej inwestycji poza granicami kraju – rafinerii w Możejkach – oraz inne czynniki doprowadziły do ochłodzenia relacji polsko-litewskich. „The Economist” ostrzega jednak, że idąc tą drogą Litwa zapędza się w kozi róg, ponieważ „Polska może sobie pozwolić na ignorowanie Litwy, natomiast Litwa i pozostałe kraje bałtyckie obejść się bez Polski nie mogą”...
E. Lucas twierdzi, że swemu wizerunkowi Litwa niebywale szkodzi uprawiając nikomu niezrozumiały flirt z białoruskim prezydentem, świadomie (bądź też nie) prowadzi do samoizolacji – wprawiając tym wszystkich w osłupienie - poprzez opór stawiany wobec amerykańskiego START-u.
W połowie stycznia br. ukazał się artykuł litewskiego politologa (nie będę mu robiła reklamy poprzez podawanie nazwiska), w którym ruchy ksenofobów nazywa… niewinną samoobroną narodową.
Prawie w tym samym dniu litewski portal DELFI opublikował wysnucia komentatora litewskiego Česlovasa Iškauskasa pt. „Piąta kolumna: segment litewski”, w którym – pośrednio, co prawda – obecność mniejszości narodowych, w tym polskiej, na Litwie oraz ich działania wobec zakusów asymilacyjnch państwa litewskiego nazywa on nie inaczej jak piątą kolumną…
Wiem, że czytelnikowi, nie mającemu wiele wspólnego z tą częścią Europy, od zaprezentowanych tutaj informacji włosy mogą stanąć dęba. Mi też stają. Choć mieszkam tu od zawsze. Pytanie: co dalej z państwem litewskim, w którym coraz częściej i gęściej do głosu dochodzą różnej maści nacjonaliści? Aż strach się bać…
Cicho wszędzie, głucho wszędzie - co to będzie, co to będzie?...
Obserwując naganną - mówiąc dyplomatycznie – politykę poszczególnych krajów unijnych wobec mniejszości narodowych trudno nie dostrzec braku zdecydowanej reakcji Rady Europy czy Unii Europejskiej na to. Zastanawiające, nieprawdaż? Przecież prawa człowieka są jedną z podstawowych wartości UE i niekwestionowanym filarem Rady Europy.
We czwartek, 10 października, odbędzie się uroczyste posiedzenie Senatu Uniwersytetu Wileńskiego, podczas którego zostanie nadany tytułu doktora honoris...
Nauczycielka ekspert muzyki w Gimnazjum im. Władysława Syrokomli w Wilnie Renata Juzokienė znalazła się w gronie laureatów nagrody „Wileński Nauczyciel...
We czwartek, 10 października, w akademickim kościele św. Janów w Wilnie odbyło się uroczyste posiedzenie Senatu Uniwersytetu Wileńskiego, podczas którego...
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski po raz trzeci przyjeżdża do Watykanu i spotka się z papieżem Franciszkiem. Poinformowało o tym Biuro Prasowe Stolicy...
Publikacje wyrażają jedynie poglądy autorów i nie mogą być utożsamiane z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie"