Od razu uprzedzam,
że ten tekst zawiera treści
przeznaczone dla osób powyżej
18 roku życia, więc osobom nieletnim
lub mającym słabe nerwy radzę go nie czytać.
Polski żłobek-przedszkole w Mickunach otworzył swe podwoje dopiero 31-ego marca tego roku. Jednak dzisiaj można powiedzieć, że ta placówka oświatowa działa w pełni. Oprócz zajęć w grupach (a jest ich cztery), dzieci uczestniczą również we wspólnych zabawach, jak w swoim, nowiutkim budynku, tak też poza jego granicami. Wychowankowie przedszkola wzięli już udział w koncercie gminnego święta plonów, uczestniczą w projekcie „Christmas cards exchange” (wymiana pocztówek Bożenarodzeniowych), a w ubiegły piątek wzięli udział w Święcie Jesieni, zorganizowanym przez pracownice placówki.
14-ego października świąteczny nastrój w przedszkolu panował od samego rana. Po śniadaniu dzieciom na głowy włożono korony z odznakami ich grupy i zaprowadzono na miejsce przygotowanej zabawy.
Wielką niespodzianką dla dzieci, które w rytmie walczyka przyszły do świątecznie udekorowanej sali, był nagły, głośny stuk w drzwi. Okazało się, że do przedszkola tego ranka zawitała Pani Jesień. Pani z kolorowym parasolem, wesołym kapeluszem i pełnym koszem soczystych darów jesieni zachęciła dzieci do wspólnej zabawy, a także z radością słuchała pięknych wierszy i wesołych piosenek o jesieni w wykonaniu małych gospodarzy przedszkola.
Jednak przybycie Pani Jesień nie było jedyną świąteczną niespodzianką dla dzieci, gdyż, ku dużemu zdziwieniu dzieciaków, do sali wszedł ogromny niedźwiedź. Brunatny gość wzbudził zachwyt maluchów. Niedźwiadek, który przez okno ujrzał wesołą zabawę dzieci, również zechciał z nimi się zabawić. Rozbawione dzieciaki wnet zaproponowały nieśmiałemu niedźwiadkowi zabawę w krasnoludka. Pani Jesień, zadowolona z popisów małych pociech, rozdała dzieciom przyniesione w koszu prezenty w postaci jabłek, gruszek, bananów i pomarańcz.
Obdarowane maluchy chętnie pozowały do zdjęcie z niedźwiadkiem, Panią Jesień i wychowawczyniami. Niestety, wszystko co dobre, kiedyś się kończy, tak więc przyszedł czas pożegnać się z gośćmi. Pani Jesień spieszyła do innych dzieci, a niedźwiedź musiał powrócić do lasu, by przygotować swoje legowisko do zimowego snu. Mówiąc dzieciom „do widzenia”, goście szybciutko umknęli ze świątecznej sali. Mimo to, maluchy były zadowolone i radośnie powróciły do swoich grup.
Plagiat jest uważany za jeden z najcięższych grzechów działalności dziennikarskiej. – twierdzi przewodniczący Komisji Etyki Litewskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Viktoras Trofimišinas (Wiktoras Trofimiszinas). Niestety nie wszyscy dziennikarze to rozumieją.
Na studiach nieraz rozpatrywałam różne przypadki plagiatu. Wraz z wykładowcami i kolegami z roku analizowałam i potępiałam bezczelność dziennikarzy, którzy bez skrupułów przypisują sobie cudze teksty. Jednak, wtedy nawet do głowy mi nie przyszło, że ktoś kiedyś będzie kraść moje teksty.
Kilka dni temu ten los jednak spotkał także mnie. Zaczęło się to od tego, że na pewnej stronie internetowej był zamieszczony mój tekst, moje zdjęcia oraz moje imię i nazwisko. Wszystko według zasad. (Stronę tą nazwijmy stroną „Y”) Po kilku dniach, już na innej stronie internetowej (stronie „X”), ujrzałam tekst o takiej samej nazwie jak i mój. Zaczęłam czytać i byłam zszokowana. Z pięciu akapitów tekstu cztery były moje. Niestety, moje nazwisko nigdzie nie figurowało. Jedynie wskazano źródło, z którego rzekomo korzystano pisząc tekst, z dopiskiem „informacja własna”.
Taka sytuacja, lekko mówiąc, była dla mnie bardzo niemiła, a więc napisałam list do redakcji portalu „X”: „Szanowna redakcjo portalu X, cieszę się, że moja praca, umieszczona na stronie Y, przypadła Państwu do gustu, jednak pragnę Wam przypomnieć, że zmiana leadu i kilku przecinków w tekście nadal nazywa się plagiatem. Wyrazem szacunku do mojej własności intelektualnej mogło by być chociażby zamieszczenie nazwiska autora, czyli mojego. Jednak czegoś takiego pod moim tekstem zabrakło. Dlaczego? Cała ta sytuacja jest dla mnie bardzo nieprzyjemna.”
Następnego dnia przyszła odpowiedź: „Szanowna p. Elito, przepraszamy za zaistniałą sytuację. Rzeczywiście parę fragmentów Pani tekstu o „...” znalazło się w naszych newsach. Niestety, akurat w newsach nie praktykujemy podpisywania tekstów nazwiskiem. Jednakże źródło materiału zostało podane, a tam tekst jest podpisany. Przyrzekamy, że w przyszłości podobna sytuacja się nie powtórzy. Z szacunkiem X.”
Świąteczny koncert, zadania konkursowe, zabawa taneczna i inne atrakcje w minioną niedzielę stały się uwieńczeniem prac przy żniwach i zebraniu plonów mieszkańców mickuńskiego starostwa (rejon wileński). Jesienne święto zgromadziło liczne grono artystów i widzów w różnym wieku.
Święto plonów w Mickunach rozpoczęło się dziękczynną mszą świętą w parafialnym kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny celebrowaną przez proboszcza Raimundasa Macidulskasa. Na ręce księdza w ofierze złożono dary i dziękowano za tegoroczne plony. Następnie uczestnicy mszy świętej udali się pod odnowiony krzyż w centrum miasteczka. Po krótkiej, wspólnej modlitwie został on poświęcony przez proboszcza. Krzyż ten, jak też jeszcze jeden przy nowym cmentarzu w Mickunach, został wykonany i ofiarowany mieszkańcom przez Jerzego Kozłowskiego.
Po oficjalnej części święta nadszedł czas na zabawę. W świątecznym programie koncertowym udział wzięły miejscowe zespoły, takie jak dziecięco-młodzieżowy Zespół Pieśni i Tańca „Truskaweczka”, zespół wokalny „Skajsterowianka” oraz parafialny chór kościelny. W koncercie zadebiutowały też pracownice nowego, polskiego żłobka-przedszkola w Mickunach, jak też ich mali wychowankowie. Małe pociechy, bez względu na tremę, wystąpiły bardzo dobrze. Piękne wiersze o jesieni i piosenka o żabce w ich wykonaniu wzbudziły burzę oklasków. W programie koncertowym nie zabrakło również solistów i gości z innych gmin. Pełne uznanie publiczności zdobyła Kapela Świętojańska z Sużan. Niemniej interesująco wypadł zespół estradowy Bociany oraz kapela Wesołe Wilno.
Oprócz świątecznego koncertu widzowie mogli podziwiać kolorowe stoiska, wystawę Szkoły Średniej w Mickunach pod tytułem „Dary jesieni”, pojeździć konno na podopiecznych stadniny koni rodziny Zapolskich, pod bacznym okiem jej właścicieli, wziąć udział w loterii i konkursach przygotowanych przez organizatorów imprezy. Wśród licznych konkurencji pojawiło się m.in. grupowe przyrządzanie jesiennej surówki, przenoszenie wody w kieliszkach do dużych słoików, piłowanie drewna. W tej ostatniej z wymienionych konkurencji najlepsi byli panowie starszego pokolenia. Starsze pokolenie również zwyciężyło w zawodach podnoszenia ciężarów. Pan Stanisław Szabłowski podniósł 24-kilogramowy ciężar 41 raz i jedynie o jeden punkt pokonał siedemnastoletniego Marka. Obaj zawodnicy cieszyli się dużym poparciem widzów. Nie zabrakło również zabaw dla najmłodszych mieszkańców starostwa. Wszyscy uczestnicy konkursów zostali uhonorowani dyplomami i skromnymi prezencikami pamiątkowymi.
W Mickunach odbył się Festyn z okazji Święta Matki Boskiej Zielnej. Uroczyste obchody tego Święta stały się tu już tradycją, gdyż kościół mickuńskiej parafii nosi nazwę Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Tegoroczne obchody Święta Matki Boskiej Zielnej w Mickunach składały się z dwóch części. Uroczystość rozpoczęła się mszą świętą celebrowaną przez proboszcza parafii Raimundasa Macidulskasa. Po mszy świętej parafianie z proboszczem na czele wyruszyli w procesji z Najświętszym Sakramentem dookoła kościoła.
W drugiej części uroczystości na zapleczu kościoła odbył się świąteczny koncert, na który już tradycyjnie złożyły się miejscowe perełki – chór parafialny, zespół wokalny „Skajsterowianka” oraz ZPT „Truskaweczka”. W trakcie koncertu widzowie byli częstowani lodami. Po koncercie proboszcz R. Macidulskis zaprosił artystów oraz widzów na poczęstunek i herbatę. Przed domem parafialnym na wszystkich czekał szwedzki stół z kanapkami, słodyczami oraz napojami.
Rok temu Święto Matki Boskiej Zielnej zbiegło się z 10-tą rocznicą odbudowy kościoła w Mickunach. Wówczas w uroczystej mszy świętej, oprócz parafian, brali udział: ksiądz biskup Juozas Tunaitis, eks-proboszcze parafii Walenty Sziusza i Henryk Naumowicz, europoseł Waldemar Tomaszewski, poseł na Sejm RL Leonard Talmont, mer samorządu rejonu wileńskiego Maria Rekść oraz goście z Polski. Na jednej z zewnętrznych ścian kościoła zawieszono również tablicę pamiątkową z nadpisem: „Na chwałę Bożą, ku czci Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej Kościół w Mickunach został przebudowany w latach 1996-2000 staraniem Proboszcza Ks. Henryka Naumowicza przy gorliwym wsparciu Parafian”.
W ubiegłym roku do organizacji święta w dużym stopniu przyczyniło się starostwo mickuńskie. W tym zaś roku było to święto typowo parafialne.
ZDJĘCIE: autorka
Ela i Tomek z zespołu „Truskaweczka”.
W sobotę (03.26) odszedł 63-letni ksiądz salezjanin Kazimierz Lewandowski. Zapewne, większości z Was to imię o niczym nie mówi, jednak jestem pewna, że jest to osoba, o której powinno się mówić.
Księdza Kazia (tak go nazywałam) poznałam osiem lat temu, kiedy to wraz z trzema pomocnikami przyjechał do parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Mickunach (rej. wileński) z chęcią pomocy w przygotowaniu miejscowej młodzieży do sakramentu bierzmowania.
Uczucie jakiego doznałam podczas pierwszej mszy księdza Kazimierza w mickuńskiej parafii, był lęk. Mówiąc kazanie, ks. Kazio srogo spoglądał na każdego z obecnych w kościele i nauczał życia, w jakiś, do dzisiaj dla mnie niezrozumiały, sposób docierając do najgłębszego zakątka serca. Z jednej strony czułam strach, a z drugiej – nie mogłam odwieść w stronę oczu i wsłuchiwałam się w każde wypowiedziane słowo. Lęk zamienił się w sympatię, szacunek, zachwyt.
Na szczęście miałam nie jedną okazję poznać księdza Kazia. Zaczęliśmy się spotykać niemal regularnie – rekolekcje adwentowe, wielkopostne, przygotowania do sakramentu bierzmowania. Każdy raz, codziennie przychodziłam na mszę świętą, by posłuchać kazania księdza Kazimierza. Po mszy, spotykaliśmy się w domku parafialnym, uczyliśmy się nowych piosenek, rozmawialiśmy na różne tematy. Znajomość przerosła w przyjaźń.
Ksiądz Kazio w 1967 roku złożył pierwsze śluby zakonne. Po siedmiu latach otrzymał święcenia kapłańskie. Jest założycielem salezjańskiego ruchu oazowego. Od pierwszych lat kapłańskich marzył o pracy z trudną młodzieżą. W roku 1991 to jego marzenie się spełniło. Został dyrektorem ośrodka wychowawczego w Trzcińcu. Pracował z młodzieżą z problemami wychowawczymi i rodzinnymi.
Własny samochód – to skarb. Nie powinno się ciągle dostosowywać do rozkładu jazdy autobusów (szczególnie, jeśli się mieszka daleko od miasta), jedzie się dokąd chce i jak chce (wyjątkiem jest tu przestrzegania znaków drogowych), z włączonym radyjkiem, które gra wyłącznie ulubione piosenki i ogrzewaniem, dostosowanym do własnego zapotrzebowania. A że na dzień dzisiejszy nie posiadam samochodu, to ciągle siebie pocieszam tymi słowami: „Uwielbiam jeździć komunikacją miejską. To najlepsze miejsce do uzbierania ciekawego materiału dziennikarskiego!” W rzeczywistości jest to mało zgodne z prawdą.
Już ponad rok koledzy nazywają mnie ekspertem od komunikacji miejskiej. Czasami nawet mówią do mnie: „opowiedz nam, Elitko, co ci się przydarzyło dzisiaj w autobusie” albo też opowiadają własne doświadczenia z serii „w autobusie jak na polu bitwy”.
Dzisiaj opowiem jedną z takich mini-historyjek. Kilka dni temu jechałam trolejbusem linii Saulėtekis (Wschód słońca) – Dworzec. Ponieważ był to piątek, więc po trudnym tygodniu, z całą kupą rzeczy osobistych, wracałam do domku mojej mamusi. Na początku trolejbus nie był przepełniony, więc z całym swym „bogactwem”, szczęśliwa usiadłam na jednym z wolnych miejsc obok młodego chłopaka. Strasznie lubię obserwować ludzi w miejscach publicznych, więc niewiele trudu mi wymagało dostrzec, że jeszcze czterej młodzi panowie (w wieku mniej więcej 20 lat) zajmowali miejsca siedzące. O dwa rzędy ode mnie siedziała też para obcokrajowców (widocznie studenci na wymianie) i mile obcowali w języku angielskim. Z każdym następnym przystankiem robiło się coraz trudniej o miejsce siedzące.
“Bosy funkcjonariusz – niebezpieczni ludzie” – taki napis nieraz można było ujrzeć na plakatach i znaczkach protestujących strażaków, policjantów i innych pracowników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Na pierwszy rzut oka, jest to zwykła metafora, mająca na celu przedstawić niemiłą sytuację funkcjonariuszy (niskie zarobki, zwolnienie z pracy itd.). Niestety problem jest znacznie głębszy, niż na początku może się wydawać.
Dosłownie kilka dni temu w państwie obchodzono Dzień odrodzenia Państwa Litewskiego. Tegoż dnia z rąk Prezydenta Dali Grybauskaite zostały wręczone Państwowe nagrody za zasługi dla Litwy. W ogromnej i pięknej, tak zwanej - Białej Sali Pałacu prezydenckiego od samego rana gromadzili się nominanci i ich najbliżsi. Wśród nich – panowie w mundurach wojskowych, policyjnych, straży granicznej. Biała koszula, krawat, starannie wypastowane buty wyjściowo-galowe, pochewki z oznakami stopnia wojskowego i dumna żona obok swojego bohatera. Jedynie dwaj strażacy – Andrej Kutowicz i Roland Narkiewicz, odznaczeni Krzyżem za Ratowanie Życia, na spotkanie z Panią Prezydent przybyli w stroju cywilnym. Nie z pogardy, ani nie z braku szacunku wobec swoich pracodawców i państwa nie włożyli świątecznego munduru strażackiego. Oni po prostu takowego już dawno nie mają. Obydwaj ze smutkiem w oczach spoglądali na swoich kolegów w mundurach i z żalem stwierdzili: „To byłby dla nas ogromny zaszczyt, gdybyśmy mogli dzisiaj tu przyjść ubrani tak jak oni.”.
Przy głównej bramie wileńskiej nekropolii Rossa w środę, 1 maja, po południu ruszyła czterodniowa kwesta na rzecz odbudowy zabytkowych pomników. Kwestują...
Polak z Wilna, mistrz Europy w gimnastyce sportowej mężczyzn w ćwiczeniach na drążku z roku 2022, Robert Tworogal, w sobotę, 27 kwietnia, zdobył srebrny...
Na Litwie tworzona jest sieć jednostek wojskowych, tak zwanych komendantur – biur komendanta, działających w czasie pokoju i będących łącznikiem między...
Na fladze RP nie wolno umieszczać żadnych napisów ani rysunków. Flaga nigdy nie może też dotknąć podłogi, ziemi, bruku lub wody – obchodzony 2 maja Dzień...
Publikacje wyrażają jedynie poglądy autorów i nie mogą być utożsamiane z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie"