Krzysztof Jarzębski: "Nie mam nóg, ale jestem szczęśliwym facetem"


Krzysztof Jarzębski, fot. wilnoteka.lt
Krzysztof Jarzębski uprawiał dziesięciobój, ale choroba nowotworowa pozbawiła go nóg. Nie załamał się i dzięki pomocy przyjaciół wsiadł na handbike - trójkołowy rower napędzany siłą rąk. Wkrótce zaczął wygrywać zawody sportowe, ustanawiać kolejne rekordy i organizować wyprawy. Jego najnowszy cel to trasa Łódź - Ryga - Łódź. W drodze powrotnej z Rygi odwiedził Wilno.
Urodzony 9 czerwca 1957 roku dziesięcioboista, zawodnik Łódzkiego Klubu Sportowego, już jako dziecko dużo trenował, stawiał na sport. Karierę przerwała choroba nowotworowa, w wyniku której stracił obie nogi. Lekarze odradzali mu intensywne treningi, ale Krzysztof Jarzębski uważa, że to sport pozwolił mu pokonać chorobę. Na trzykołowym ręcznym rowerze bierze udział w wyścigach, bije rekordy świata, jeżdżąc po całym świecie. Był m.in. w Londynie, Atenach, objechał dwa wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Zaliczył już wyprawy z Łodzi do Warszawy, z Łodzi do Londynu, z Aten do Warszawy, z Berlina do Łodzi, z Zakopanego do Gdańska i z powrotem.

"Całe południe Europy już zjechałem, więc teraz - drugi kierunek, a że Wilno zawsze było związane z Polską, więc między innymi to było powodem, że jestem dziś w Wilnie" - powiedział w rozmowie z Wilnoteką. W Wilnie oraz w Rydze niepełnosprawnym wyczynowcem zaopiekowali się polscy dyplomaci.

Trasa Łódź - Ryga - Łódź wynosi dwa i pół tysiąca kilometrów. W ciągu siedmiu dni wyprawy Krzysztof Jarzębski pokonywał dziennie średnio 350 kilometrów z prędkością w granicach 28-30 kilometrów na godzinę.

Rajdy Krzysztofa Jarzębskiego mają na celu promocję aktywności fizycznej osób niepełnosprawnych. "Udowadniam, że świat nie skończył się na tym, że komuś przytrafił się wypadek, jakaś choroba, że można żyć dalej. Śmiało mówię: nie mam dwóch nóg, ale jestem szczęśliwym facetem i całkiem fajnie mi się żyje" - powiedział Wilnotece.


Zdjęcia: Edwin Wasiukiewicz
Montaż: Edwin Wasiukiewicz, Bartosz Frątczak