Na dzień przed odjazdem


fot. Vilnius challenge/ Vilniaus pulsas
Na dzień przed wyjazdem wcale nie mam ochoty żegnać się z Wilnem. Po spędzonym tutaj roku zaczęłam się czuć w tym mieście lepiej niż w domu. Oglądając zdjęcia, wprost nie mogę uwierzyć, że czas tak szybko minął. Ale nie chcę dłużej zatrzymywać tej chwili, chcę już ruszać w drogę. Zanim jednak wpuszczę wiatr we włosy i napnę łydki pedałując, chciałabym krótko podsumować mój prawie roczny pobyt w Wilnie. To przecież poważny odcinek mojego studenckiego, zawodowego, towarzyskiego życia. Spośród wszystkich miast, w których dotychczas mieszkałam, Wilno jest moim numerem jeden!
Scroll down the page to see the English explaination ;)

Trudno mi wracać myślą do samego początku. Przyjazd w środku nocy, adaptacja... pierwsze ulewy i śniegi, zakwaterowanie 7 km od centrum miasta i moje osobiste wyzwanie, żeby pod żadnym pozorem nie korzystać z komunikacji miejskiej. Przez pierwszy semestr docierałam do centrum wyłącznie pieszo lub rowerem, nie ważne czy śpieszyłam się na zajęcia, czy wracałam z imprezy o 4 nad ranem. I po co ja tak chodziłam te 14 km dziennie? Szczerze mówiąc, nie wiem… Może ze strachu, by nie opanował mnie syndrom zbyt łatwego życia. 

W pierwszym semestr miałam na uniwersytecie zajęcia z bloku języka rosyjskiego. Prowadziłam owocne rozmowy z rosyjskojęzycznymi studentami, ale w sklepie, czy na ulicy nie miałam odwagi, by używać rosyjskiego. Bałam się, że ludzie będą mnie postrzegali przez pryzmat spraw politycznych. Z czasem niestety wcale się nie przemogłam. Problem był i jest w głowie. Moja początkowa pragmatyczna obojętność na język litewski (po co znać litewski, jeśli mówię po rosyjsku, angielsku i polsku) z czasem przerodziła się w szczerą sympatię, a pod koniec wyjazdu w żal do siebie samej, że się nigdy litewskiego nie nauczyłam. Może jeszcze kiedyś będę miała okazję.
 

Czasami bariera językowa stwarzała pewien komfort. Pewnego razu, kiedy podczas kontroli w autobusie (przyznaję - raz, czy dwa skorzystałam z transportu) nie mogłam znaleźć swojej legitymacji studenckiej uprawniającej do przejazdu ze zniżką, wyaklamowałam zbawienne: "I don’t speak Lithuanian" i tym sposobem pozbyłam się kłopotu. 
 

Wilnoteka. Na pierwsze spotkanie z Redakcją poszłam do polskiej ambasady, nie do hotelu Pan Tadeusz. Byłam więc spóźniona o dobrą godzinę i oczywiście popełniłam (nie ja jedna, ponoć) faux pas – nazwałam litewskich Polaków "Polonią". Z czasem jednak moje kontakty z Polakami pozwoliły mi na zrozumienie specyfiki ich środowiska, a co najcenniejsze, mogłam być "łącznikiem" między Polakami na Wilna, a odwiedzającymi mnie znajomymi z Poznania i innych polskich miast.

Na drugi semestr wywalczyłam dla siebie miejsce w akademiku w centrum miasta. Skończyły się moje14-kilometrowe spacery i wycieczki rowerowe. Semestr letni w Wilnie... poezja! Piękna pogoda, ludzie już znajomi, wileńska zielona wiosna i mniej zajęć na uniwersytecie. Mieszkając w dzielnicy Użupis, mogłam częściej bywać w centrum miasta. W pracy też zrobiło się ciekawiej, zaczęłam dostawać coraz bardziej odpowiedzialne zadania dziennikarskie, komentowałam transmisje na żywo i jeździłam na zdjęcia poza Wilno.

W wolnych chwilach korzystałam z dostępnych atrakcji: zaliczyłam grę miejską o Piłsudskim, grę rowerową z okazji Juwenaliów, bieg 5 km "We run Vilnius", a wszystko przypieczętowałam chlubnym ukończeniem zielonej trasy w "Vilnius challenge"! Co za życie! Sama sobie zazdroszczę, serio!

Time to say good bye! Wszystko dobre, co się dobrze… kończy? Aż nie mogę uwierzyć. Ale czuję, że to idealny moment, żeby opuścić Wilno. Właśnie teraz, kiedy bardzo mi się tu podoba, kiedy nie zdążyłam się znudzić, czuje, że zostawiam w tym mieście cząstkę siebie, ale zabieram dużą garść niezwykłych doświadczeń. W drogę!

Dear All!
It’s time to say goodbye! I am glad and thankful that I met you here in Vilnius. You are now an important part of my life and you all contribute to the fact that the capital of Lithuania is my number ONE city! I’m leaving
full of energy and good memories with an idea to get to my hometown – Poznań (most precisely my village Sady) - in some 2 weeks. I’m going to go the whole 740km by bicycle. I’m open to meeting new people and having new experiences. I will be posting pictures and will report my route progress every single day. Please follow me, I badly need your attention and support! See you soon! 
 
 
 

Komentarze

#1 Wonderful :D

Wonderful :D

#2 Go Eva , Go !!!

Go Eva , Go !!!

#3 Ewunia, do przodu! Połamania

Ewunia, do przodu! Połamania pedałów! :)

#4 Jestes niesamowyta! Dzieky za

Jestes niesamowyta!
Dzieky za tyle wszystkego swietniego...
Ciekawej podrozy!

#5 Łał, rozwijasz się na tej

Łał, rozwijasz się na tej Litwie, jestem pod wrażeniem. Na prawdę optymistyczne podejście, odważnie, relacja na żywo. Widać że świetnie się odnajdujesz w tym co robisz. Z tym litewskim to może być ciężko, się NAuczyć ale jakieś podstawy jak najbardziej. ;) Cieszę się że artykuł nie jest napisany w jakimś duchu antylitewskim. ;) Chętnie pocztałbym też inne artykuły napisane przez ciebie. :P
Co do rosyjskiego jest to dla mnie może nie do końca zrozumiałe. Język rosyjski w Wilnie i Kłajpedzie słychać prawie że na każdym kroku, wręcz częściej niż polski (w Wilnie). Jest on postrzegany raczej jako język międzynarodowy w którym łatwo można się dogadać i który Litwini często umieją lepiej niż angielski.

#6 Way to go Eva!!! Ride

Way to go Eva!!! Ride oon!!
https://www.youtube.com/watch?v=GugsCdLHm-Q

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.