Ośrodek dla więźniów na Rossie - norweskie rozwiązania w litewskim wydaniu


Podczas spotkania mieszkańców Rossy z władzami Wileńskiego Ośrodka Penitencjarnego, fot. wilnoteka.lt
Mieszkańcy wileńskiej dzielnicy Rossa byli bardzo zaskoczeni, kiedy przed budynkiem przy ul. Rasų 20 pojawiła się tablica informująca, że powstanie w nim ośrodek dla więźniów. Departament Więziennictwa wspólnie z norweskimi partnerami realizuje projekt resocjalizacji więźniów. Na kilka miesięcy przed końcem wyroku więźniowie zamieszkują w ośrodku półotwartym, tzw. domu wpół drogi. Mieszkańcy Rossy uważają, że pomysł jest dobry, cel szczytny, oburza ich jednak, że inicjatorzy projektu nie poinformowali ich o swoich planach. Nie chcą takiego sąsiedztwa.
W planach Departamentu Więziennictwa jest otwarcie czterech ośrodków półotwartych: w Wilnie, Mariampolu, Prawieniszkach i Olicie. Początkowo planowano, że czwartym miejscem będą Szawle, ale mieszkańcy tego miasta stanowczo nie zgodzili się na sąsiedztwo z więźniami, wybrano więc Olitę. Norwegowie przyznali na realizację projektu grant w wysokości 1,5 mln euro.

W ośrodku przejściowym przy ul. Rasų 20, tuż obok cmentarza na Rossie, będzie mieszkało około 20 więźniów. Jak powiedział Wilnotece Česlovas Jocius, zastępca dyrektora Wileńskiego Zakładu Penitencjarnego i koordynator projektu, będą to więźniowie, którym niewiele czasu pozostało do wyjścia na wolność. Podobnie, jak to się dzieje w Norwegii, osoby przebywające w ośrodku półotwartym będą chodziły do pracy i stopniowo przyzwyczajały się do funkcjonowania na wolności. Budynek będzie stale monitorowany, w ośrodku będzie strażnik, więźniami będą opiekowali się pracownicy socjalni.

"Do tego ośrodka trafią osoby, które za kilka miesięcy zostaną zwolnione z zakładu karnego. Do zamieszkania w ośrodku półotwartym kwalifikują się jednak tylko te osoby, które naprawdę na to zasługują i spełniają określone warunki: na wolności mają rodzinę, miejsce zamieszkania, pracę. O tym, czy więzień może przenieść się z zakładu karnego do tzw. domu wpół drogi, będzie decydowała specjalna komisja" - powiedział Česlovas Jocius. Zastępca dyrektora Wileńskiego Zakładu Penitencjarnego zapewnił, że szansy zamieszkania w ośrodku przejściowym nie dostaną więźniowie skazani za ciężkie przestępstwa. "Proszę wierzyć, w więzieniach są osoby, które naprawdę nie powinny były tam trafić, które kiedyś w życiu potknęły się i nie chciałyby znowu trafić za kraty - takim osobom bardzo chcemy pomóc" - zaznaczył Jocius.

Mieszkańcy dzielnicy Rossa - a jest wśród nich wielu Polaków, mieszkających od pokoleń w tych samych piętrowych domach jednorodzinnych, spokrewnionych ze sobą - sądzą, że projekt ma szczytny cel, mają jednak jedno podstawowe pytanie: Dlaczego ten ośrodek ma powstać właśnie w tym miejscu?

"Budynek, w którym ma powstać ośrodek, mieści się w bliskiej odległości od domów mieszkalnych. Każdy z nas ma ogródek i chciałby spędzać tam czas nie bojąc się obcych. Tuż obok jest historyczny cmentarz Rossa, na który przyjeżdża wielu turystów z Polski. Niedaleko jest starówka. Są to też okolice dworca, gdzie sytuacja kryminogenna jest wysoka - miejsce chyba niezbyt odpowiednie dla tych, którzy mieli kolizje z prawem. Gdzie są gwarancje, że osoby karane nie popełnią na wolności kolejnych przestępstw?" - powiedziała Wilnotece Irena Połońska.

Mieszkańców oburzyło również to, że Departament Więziennictwa nie informował ich o swoich planach. O tym, że w budynku, gdzie kiedyś działało przedszkole, potem ośrodek pomocy psychologicznej dla młodzieży, zamieszkają więźniowie, dowiedzieli się przypadkiem: któregoś dnia przed budynkiem pojawiła się tablica informacyjna. "Czym ci więźniowie będą się zajmować? Przecież Departament Więziennictwa zlikwidował wszystkie swoje przedsiębiorstwa produkcyjne. Będą sobie spacerowali po okolicy? A przecież w naszej dzielnicy mieszka tyle dzieci! Nikt z nami nie rozmawiał, nie poinformował o tym, co tu będzie. Jeśli ktoś chce coś budować na swojej działce, musi uzyskać zgodę wszystkich sąsiadów. Czy w tym przypadku ta zasada nie obowiązuje?" - nie kryła oburzenia mieszkanka dzielnicy Nina Połońska.

Česlovas Jocius w rozmowie z Wilnoteką zapewnił, że w tym przypadku nie było obowiązku informowania mieszkańców i podał przykład Norwegii, gdzie mieszkańcy bloku, w którym cały parter zajmuje podobny ośrodek, nie wiedzą, kto tam mieszka. Koordynator projektu jest przekonany, że mieszkańcy Rossy nawet nie zauważą obecności nowych sąsiadów: "Niewykluczone, że dzielnica stanie się bardziej bezpieczna - przecież teren będzie monitorowany".

"Ta sprawa została załatwiona zupełnie nie po norwesku, nie po europejsku, choć za norweskie pieniądze. W Norwegii władze liczą się ze zdaniem obywateli. Nas nikt nie pytał" - uważa Bartosz Połoński.

Mieszkańcy Rossy powołali wspólnotę lokalną, która podejmuje wszelkie kroki, by zapobiec powstaniu ośrodka. Podczas spotkania z kierownictwem Wileńskiego Zakładu Penitencjarnego, które odbyło się 19 marca, poinformowali, że będą walczyć i - jeśli zajdzie taka potrzeba - wejdą na drogę sądową. W sprawę zaangażowani są prawnicy.

Na podstawie: Inf.wł.